tag:blogger.com,1999:blog-79849582215008169352024-02-19T03:40:06.014+01:00Kotlet Na Wynos...czyli jak nie teraz to kiedy?Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.comBlogger81125tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-68318293201623590362016-05-19T08:01:00.000+02:002016-05-20T09:58:17.184+02:00Kotlet... pisarzem?<div style="text-align: justify;">
Kaczki strasznie hałasują. Ciężko się pisze. A właściwie to ciężko się myśli, bo przecież pisanie to tylko odpowiednio szybkie przelewanie myśli na papier. Pisanie to produkt wtórny, że tak powiem. Ale może się nie znam - w końcu z poezji nigdy dobry nie byłem. Zaraz, zaraz, zapomniałem. Przecież ja w żadnej działce polonistyki nie byłem dobry.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No więc siedzę w tym gwarze kaczek na brzegu rzeki, o której jeszcze kilka miesięcy temu nie miałem pojęcia. W mieście, o którego istnieniu niedawno nie wiedziałem. W kraju... No dobra, o Anglii coś tam kiedyś słyszałem. Siedzę i myślę. Chciałem pisać, ale się nie da. No bo te kaczki - sami już wiecie. Myślę więc. Kotlet jakoś tak ma, że często <a href="http://www.kotletnawynos.blogspot.com/p/mysli.html">myśli</a>. Nie wszystkie myśli udaje mu się spisać, ale to dobrze - przecież ileż można pisać? Albo inaczej - ileż można czytać o myślach Kotleta?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wróćmy jednak do rzeki i Kotleta nad nią. Siedzę więc i myślę o powrocie. Za kilka dni wracam do Polski po kilkumiesięcznej nieobecności. Nie myślcie sobie jednak, że znowu szlajałem się autostopem po bezdrożach i wrednie obijałem. Kotlet, jak przystało na porządnego obywatela, pracował. W dodatku, o zgrozo! bardzo się z tej pracy cieszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu5sn6tWTUG7zMlFkHhlgJ_5jKsxgQ9rk4SyZe5OblmAQN1ty9YfZ4DH5ZMwPz-2XW_dEasM9ecATijGLRohX52hbWlt0pO-0-Vx0Nt_Xqe1DC6cJnD1gE_1BHGOmMf5ADR1GQuftNu4IZ/s1600/IMGP7151.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu5sn6tWTUG7zMlFkHhlgJ_5jKsxgQ9rk4SyZe5OblmAQN1ty9YfZ4DH5ZMwPz-2XW_dEasM9ecATijGLRohX52hbWlt0pO-0-Vx0Nt_Xqe1DC6cJnD1gE_1BHGOmMf5ADR1GQuftNu4IZ/s640/IMGP7151.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tamiza czy Mekong? Rzeka to rzeka - skłania do myślenia.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zwariowane to życie. Rok temu cieszyłem się pierwszymi dniami po powrocie z ośmiomiesięcznej <a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/p/trasa.html">wyprawy autostopowej po Azji</a>. Dwa lata temu włóczyłem się wraz przyjaciółmi <a href="http://kotletnawynos.blogspot.co.uk/p/beztlenowo-na-kaukaz.html">po Kaukazie</a>. Trzy lata temu prawdopodobnie zaczynałem ostro zakuwać do sesji. Cztery lata temu... No dobra, chyba już wiecie o co mi chodzi. I bynajmniej nie myślcie teraz tylko o podróżach, bo przecież nie tylko nimi człowiek żyje! Pomyślcie jak ogromnie dużo dzieje się w każdej chwili życia, nie mówiąc już o roku czy dwóch. Pomyślcie jak zmieniliście się przez ten czas. Co stało się w życiu. Chciałoby się rzec:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No popaciesie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale w sumie to kompletnie nie o tym miałem pisać. Miało być o książce. Koniec dygresji kaczkowo-rzeczno-życiowych. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Jakieś półtora roku temu założyłem tego bloga. Początkowo z myślą, że będę wrzucał tu zdjęcia z mojej azjatyckiej wyprawy i może kilka słów dla rodzinki, o tym jak mi leci. Całość miała być niepubliczna i pełnić rolę bardziej kontaktową. Tak się jednak złożyło, że bloga udostępniłem, a po wyruszeniu zacząłem na nim co nieco pisać. "Co nieco" szybko wyparte zostało przez niekończące się opowieści, które ku mojemu zdziwieniu, podobno nie były śmiertelnie nudne. Pisać zawsze lubiłem, ale nigdy nie myślałem, że komukolwiek może przypaść do gustu grafomania inżyniera budownictwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podróż więc leciała w najlepsze, a ja czerpałem coraz większą radość z każdego kolejnego posta na blogu. Po ośmiu miesiącach spędzonych w Azji uznałem jednak, że trzeba by chyba powoli wracać, co też niezwłocznie uczyniłem. Radości z tej decyzji nie było końca, pojawiło się jednak małe "ale". Zwyczajnie zaczęło mi brakować pisania! Kierując się zasadą robienia w życiu zawsze tego, co czyni nas szczęśliwymi, usiadłem więc na kanapie i zacząłem znowu pisać. Żeby było łatwiej zaszyłem na przepięknej polskiej wsi, przy której całą Azja może się schować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po moim powrocie z podróży był taki okres, kiedy nawet znajomi nie bardzo wiedzieli, co robię. "Niby wrócił, ale jakiś taki dziwny jest. Chyba na tych wioskach siedzi. Pracy by lepiej poszukał!" Podejrzewam, że takie rozmowy ciągnęły się za moimi plecami aż po Kraków. A Kotlet po prostu siedział i robił to, co mu aktualnie sprawiało radość w życiu. Pisał. Genialne w swojej prostocie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy kanapa stawała się niewygodna, przenosiłem się do ogrodu, do lasu lub na taras. Wszędzie tam, gdzie starczyło mi kabla. Bo baterię mam słabą w laptopie. Pisałem więc, przeklejałem, usuwałem, dodawałem, redagowałem, przepisywałem odręczne notatki z kajetów, oglądałem zdjęcia i przypominałem sobie co się dało. Ciałem niby byłem w Polsce, ale myślami przez większość czasu - w Azji. Tworzyłem coś, co wtedy nieśmiało nazywałem "opowieścią, którą może kiedyś dzieciom przeczytam". </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiojQ85bg4aaIXyQvf2GrOmp8dMG_hq4MnMhctZH0JBLwl_GmMva-3x44l2Ofr2KA9ukSVJ_cxqoia1nD8Yebp_QUAnekq5WjYGjYo-LcqTkH_8PPkSS26-KpGFltaP_SToYlv91F6JfFYV/s1600/4.+Bukitt+%252812%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiojQ85bg4aaIXyQvf2GrOmp8dMG_hq4MnMhctZH0JBLwl_GmMva-3x44l2Ofr2KA9ukSVJ_cxqoia1nD8Yebp_QUAnekq5WjYGjYo-LcqTkH_8PPkSS26-KpGFltaP_SToYlv91F6JfFYV/s640/4.+Bukitt+%252812%2529.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Duch Kotleta w Azji (ciało siedzi na kanapie)</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po mniej więcej dwóch miesiącach wstałem z kanapy. "Coś" było skończone. Wtedy zrobiłem rzecz, która spowodowała lawinę kolejnych wydarzeń. Dałem "coś" mamie do przeczytania. Mama moja znana jest w ogólnopolskim środowisku bibliotekarskim, jako nałogowy połykacz książek, więc moje "coś" połknęła w kilka wieczorów. Po tym czasie usłyszałem jedno, bardzo proste zdanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Synku, wyślij to gdzieś".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od tego momentu "coś" zaczęło nieśmiało nabierać w mojej głowie znaczenia bliższego książce. Zachęcony swoją pierwszą pozytywną recenzją, wysłałem efekt dwumiesięcznego siedzenia na kanapie do kilku wydawnictw. Teraz powinienem skromnie napisać, że nie liczyłem na jakikolwiek odzew. Bzdura! Liczyłem! I to bardzo. W końcu mama powiedziała, że książka jest dobra.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na odpowiedź z jakiegokolwiek wydawnictwa czeka się zazwyczaj kilka miesięcy. Wyluzowałem się więc i rozsiadłem ponownie na kanapie. Po tygodniu z drzemki wyrwał mnie telefon z wydawnictwa Bezdroża. "Jesteśmy wstępnie zainteresowani wydaniem pana książki" - usłyszałem w słuchawce. Mało nie padłem trupem na mojej kanapie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Później wszystko potoczyło się lawinowo. Umowy, redakcja, korekty, dobór zdjęć, poprawki i szlify. W międzyczasie, o dziwo! x2, propozycje z innych wydawnictw. Do tego praca, z której szybko zrezygnowałem, bo - to chyba już oczywiste - nie sprawiała mi radości. Następnie druga praca, która sprawia mi radość do teraz. Wyjazd w związku z nią na kilka miesięcy do Anglii. Żywot mini-imigranta. Wszystko toczyło się wokół jednego. Robienia tego, co w danej chwili wywołuje radosny uśmiech na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Siedzę więc nad brzegiem rzeki i wyobrażam sobie, jak kolejne strony czegoś, co jeszcze niedawno było luźnymi myślami w mojej głowie, właśnie drukują się w kilku tysiącach egzemplarzy. Uczucie zaiste przedziwne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wracam za kilka dni do Polski. "Promocja" to słowo trochę zbyt kojarzące się z marketingiem, w którym specjalistą nie jestem. Wolę więc <a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/p/spotkania.html">"spotkania, na których trochę poopowiadam i poznam mnóstwo ciekawych ludzi"</a>. Marketingowcy niech używają tego głupiego skrótu "promocja". To będą bardzo pracowite tygodnie. Kalendarz coraz bardziej się zapełnia, a przecież równocześnie jest praca, która jak może pamiętacie, sprawia mi radość. Trzymajcie więc kciuki, żeby jakoś to wszystko gładko poszło, a przede wszystkim, żeby nie uderzyła mi sodówa do głowy i żebym za miesiąc nie zaczął się przedstawiać: "Kotlet. Pisarz."</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ano właśnie, to mi przypomniało, że w sumie to miałem napisać post o czym innym. Czy Kotlet zostanie pisarzem? Jeszcze długo, długo nie, a potem wcale. Dlaczego w takim razie napisałem książkę i właśnie piszę ten przydługi tekst, skoro odpowiedziałem na tytułowe pytanie w jednym zdaniu? Rozwiązanie pojawiło się już kilka razy i myślę, że większość czytelników je zna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bo sprawia mi to radość.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-iW0ptRvYsNI/VIzpcskGKfI/AAAAAAAADBQ/6lVFJts5MAkzdBohmg7CFD_J_6BzSpZ7gCKgB/s1600/IMGP7019" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-iW0ptRvYsNI/VIzpcskGKfI/AAAAAAAADBQ/6lVFJts5MAkzdBohmg7CFD_J_6BzSpZ7gCKgB/s640/IMGP7019" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet - prędzej żniwiarz niż pisarz</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com1Maidstone, Maidstone, Kent, Wielka Brytania51.270363 0.522698999999988751.190874500000007 0.36133749999998871 51.3498515 0.68406049999998864tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-38752712462205048052016-02-08T09:00:00.001+01:002022-06-29T10:10:14.547+02:00Ciągnie swój do swego<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Soho. Londyńska dzielnica hipsterów. No ale nie o tym, bo
przecież tytuł byłby co najmniej nie na miejscu. Przecinam Soho w dokładnie
wytyczonym kierunku. Jako, że powoli zapada zmrok mogę z oddali dostrzec to,
czego szukam. Ulice powoli robią się tłoczne, a i przepychający się ludzie
jacyś inni. Udaje mi się wyłapać coraz więcej słów znajomego języka,
którego nie znam. Nad głową kiwają się czerwone lampiony Z kolejnych dachów
spoglądają na mnie kolorowe smoki. Przechodzę jeszcze kilkadziesiąt metrów,
staję pod murem, zamykam oczy i wyostrzam wszystkie zmysły. Azjo, jestem!<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-fqabSnSPUdQ/VrfTarAgoQI/AAAAAAAAFec/W682vxXx1bE/s1600/IMGP2677.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-fqabSnSPUdQ/VrfTarAgoQI/AAAAAAAAFec/W682vxXx1bE/s640/IMGP2677.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Chinatown w Londynie. Największa dzielnica chińska w
Europie. W porównaniu do tego jak Chińczycy panoszą się w każdym większym
mieście Azji południowo- wschodniej, londyński przysiółek jest naprawdę
niewielki. Kilka przecinających się ulic, z których większość ocieka komercją
niczym tłustoczwartkowy pączek. Nic to – przecież prawdziwe Chiny to jedna
wielka tandeta, więc wielkiej różnicy nie ma.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-4jN_I_48cBQ/VrfThNuGJdI/AAAAAAAAFfc/nmtPL6W6LcA/s1600/IMGP2686.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-4jN_I_48cBQ/VrfThNuGJdI/AAAAAAAAFfc/nmtPL6W6LcA/s640/IMGP2686.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Chińczyków w Londynie jest mnóstwo. Zresztą jak
prawdopodobnie każdej innej nacji z całego świata. Większość z nich, jednak
straciła już to, z czego znani są w Azji, a mianowicie całkowity brak
asymilacji w obcych miastach. Chińczyk osiedlając się w nowym miejscu (a
przecież emigrować musi, bo Chińczykiem by nie był. Zresztą może też bym
emigrował jakbym musiał mieszkać w takim kraju jak Chiny. Albo i nie, w końcu
sam kiedyś przyznałem się do podkochiwania w Chinach. Mniejsza o to.). No więc Chińczyk osiedlając się w obcym miejscu zawsze pozostaje Chińczykiem. Zamieszka obok innych Chińczyków, pośle dzieci do
chińskiej szkoły, będzie robił zakupy w chińskich sklepach (inna sprawa, że w
żadnych innych nie znajdzie swoich <a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/2014/11/kurza-stopka_8.html">„smakołyków”</a>), przed drzwiami wywiesi
lampion, a na drzwiach wymaluje te swoje szlaczki tym swoim pędzelkiem,
maczanym w atramencie po każdym pociągnięciu. Jakby nie mógł użyć markera albo
numerków z Castoramy jak wszyscy obok. Co najważniejsze Chińczyk wszystkimi sposobami będzie unikał nauczenia się obcego języka. Nawet jeśli już to zrobi,
to słuchając go wolałoby się żeby już lepiej mówił po tym czarodziejsku. Tak czy inaczej we własnym,
chińskim towarzystwie (czyli, przypominam, praktycznie zawsze) Chińczyk nigdy
nie splami języka mówieniem nie-po-chińsku. To akurat popieram.<o:p></o:p><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-PiYC7z4LC7w/VrfT4t4gX3I/AAAAAAAAFfc/1huAzFPbVwM/s1600/IMGP2719.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-PiYC7z4LC7w/VrfT4t4gX3I/AAAAAAAAFfc/1huAzFPbVwM/s640/IMGP2719.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Tak w skrócie wygląda asymilacja Chińczyków za granicą.
Skutki są dwa. Pierwszy taki, że naród chiński raczej nigdy nie wyginie.
Prędzej wchłonie wszystkie inne narody, może tylko z lekką zgagą po połknięciu
Hindusów, bo oni też nie dadzą sobie w patriotyczną kaszę dmuchać. Narody,
których większość mieszkańców zapomina ojczysty język krótko po wejściu do emigracyjnego
samolotu, pójdą na pierwszy ogień. Biada Nam, Polakom. Niestety.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Drugi skutek niezasymilowanego Chińczyka za granicą jest
równie prozaiczny, co logiczny. Chińczyków nikt nie lubi. Zjeść chińskiego
nudla – jak najbardziej, ale już zaprosić chińską rodzinę do domu – oj… Ryzyko,
żę będą gadać tylko po chińsku jest ogromne, a jak już wiemy są oni dość ekspansyjni,
więc szybko skończylibyśmy jako ci, którzy gadają „po innemu”. Lepiej nie
ryzykować i Chińczyka nie zapraszać.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Inaczej sprawa się ma, jeśli ktoś od Chińczyków otrzymał
<a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/2014/12/kotlet-po-chinsku-podsumowanie.html">dawkę gościnności, dobroci i uśmiechu</a>, która nie zmieściłaby się w głowie
żadnego Europejczyka. O tak… Kotlet ma dług w stosunku do wszelkich Skośnookich,
którego prawdopodobnie nigdy nie spłaci. Ale będzie próbował. Choćby po to,
żeby poczuć namiastkę Azji, gdy chwilowo przyszło mu ruszyć na Zachód.<o:p></o:p><br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-cjgO3H6H5lg/VrfTX6NWyDI/AAAAAAAAFeY/nj2iIyf6_zs/s1600/IMGP2673.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-cjgO3H6H5lg/VrfTX6NWyDI/AAAAAAAAFeY/nj2iIyf6_zs/s640/IMGP2673.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeszcze angielski Londyn</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-3jydRyATLdI/VrfT_LiOuCI/AAAAAAAAFfE/esa7LBNXl-Q/s1600/IMGP2721.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-3jydRyATLdI/VrfT_LiOuCI/AAAAAAAAFfE/esa7LBNXl-Q/s640/IMGP2721.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ekspansja</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Wróćmy więc na niewielką wyspę na północ od Francji. Idę dalej.
Staję przy czymś na kształt targu. Wciągam powietrze najgłębiej jak potrafię.
Jest. Tajemniczy zapach X, którego pochodzenia nigdy nie poznałem, a który był
ze mną na każdym chińskim i na większości azjatyckich targów. Dookoła huk, światła
i Ten zapach. Umysł przewija taśmę rok do tyłu, kolejne obrazy pojawiają się
przed oczami zupełnie mimowolnie. Jak głupi smak gumy balonowej z dzieciństwa, której spróbowanie
wywołuje niepohamowany uśmiech.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Proszę pana, wszystko w porządku?<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Co? Aa… Tak, tak, dziękuję – koniec z tym zamykaniem oczu
na każdym kroku, bo zaraz wywiozą mnie do tutejszego Kobierzyna.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Po włączeniu zmysłu wzroku już tak różowo nie jest. Azjaci niby
w przewadze, ale jednak białych multum. Nie to, żebym odkrył w sobie narcyza i
chciał znowu być fotografowany na każdym kroku, ale otoczenie azjatyckie jakoś bym wolał.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Na targu trochę warzyw. Może coś kupić i wspomóc ten chiński
przylądek? Albo lepiej nie, bo przyspieszę tylko proces wchłonięcia naszej
gospodarki. Pozostanę przy wąchaniu. Przez chwilę oczy mi się zaświeciły. Duży, zielony owoc z grubymi kolcami i charakterystycznym ogonkiem. On. Durian. Król
owoców. Król Chińczyków. <a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/2015/06/kotlet-je-duriana.html">Król smrodu</a>. Zachwyt szybko zniknął, bo niestety to
tylko jego tajska odmiana. Ta mniej śmierdząca. Może zakaz importu Duriana
do Europy jednak ciągle aktualny? Jakaś biedna Chinka na próżno przewąchuje każdy owoc
w poszukiwaniu największego śmierdziela. W końcu zdegustowana odchodzi.
Odchodzę i ja.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-FddP5UCHMSU/VrfTl216keI/AAAAAAAAFfc/DocRpxpA9cM/s1600/IMGP2690.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-FddP5UCHMSU/VrfTl216keI/AAAAAAAAFfc/DocRpxpA9cM/s640/IMGP2690.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Chiński sklep. Jedna trzecia półek to ciastka, jedna trzecia
to chińskie zupki, jedna trzecia to przekąski z kurzymi nóżkami na czele, a
jedna trzecia to medykamenty chińskiej medycyny ludowej. W Chinach wszystkiego
jest więcej. Te medykamenty to chyba dla picu, bo każdy wykształcony Chińczyk
przecież wie, że z wszystkiego można wyleczyć się pijąc szklankę ciepłej wody
rano i wieczorem. W przypadku chorób ciężkich, można dołożyć do tego maść
tygrysią.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Ulubiony napój z aloesu, którym gasiłem piekło w żołądku po
<a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/2014/11/trzesienie-ziemi-w-chengdu.html">syczuańskich przysmakach</a>. Ulubione ciastka, które uratowały mnie od głodu nad
<a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/2014/12/siedem-dni-pod-tybetem.html">jeziorem Lugu</a>, cudownie odnajdując się na dnie plecaka. Ulubiony korzeń lotosu,
na który zwykle mnie nie było stać, chyba że akurat wylądowałem na <a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/2014/12/siedem-dni-pod-tybetem.html">chińskim weselu</a>. Ulubione… Dość! Zbieraj się stąd Kotlecie, bo głowa ci eksploduje.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Y8dOe3P6z-g/VrfTbADp15I/AAAAAAAAFfc/jEPsRDm-zqk/s1600/IMGP2684.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-Y8dOe3P6z-g/VrfTbADp15I/AAAAAAAAFfc/jEPsRDm-zqk/s640/IMGP2684.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-uzV7N_G7OtM/VrfT8BsNicI/AAAAAAAAFfc/5NrZ4LWTwQk/s1600/IMGP2720.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-uzV7N_G7OtM/VrfT8BsNicI/AAAAAAAAFfc/5NrZ4LWTwQk/s640/IMGP2720.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Czas na sprawdzony sposób na poznawanie miejsc. Skręcam w
przypadkową uliczkę. Później jeszcze raz w jak najmniejszą. Robi się trochę
ciszej, ale też mniej chińsko. Co jest z Wami, Azjaci? Nawet mnie nie
straszcie, że się zasymilowaliście!<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Kątem oka dostrzegam otwarte drzwi do kamienicy. Idę jeszcze
kilka kroków do przodu, po czym zakręcam i udając, że to „właśnie te drzwi,
gdzie mieszka kolega” wpakowuję się do środka. Długi korytarz, na prawo jakiś
lokal usługowy. Nie wiem czy fryzjer czy szewc, bo przecież wszystko w
szlaczkach. Przechodząc obok drapię się po czole, żeby nikt nie zobaczył moich
nazbyt nie-skośnych oczu. Udało się. Przecinam korytarz i wychodzę na
dziedziniec kamienicy. Na środku wielkie sterty różnych „chińskości”. Nawet
drzwi ze smoczą kołatką ktoś wyrzucił. Oj nieładnie, to tak dbacie o swoją
chińskość w Londynie?? Przysiadam na chwilę przy tej stercie gratów. Może by coś sobie wziąć? Albo nie, niech sobie tu leżą i dbają o tą ostoję Azji w Europie. Ładne są. Takie... azjatyckie.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-03K7L-ivJV4/VrfTm6SvrXI/AAAAAAAAFfc/ntuGu7pHodY/s1600/IMGP2704.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-03K7L-ivJV4/VrfTm6SvrXI/AAAAAAAAFfc/ntuGu7pHodY/s640/IMGP2704.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-3f320zpLNLM/VrfTxrNRIgI/AAAAAAAAFfc/v_GOBe3Qy5I/s1600/IMGP2709.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-3f320zpLNLM/VrfTxrNRIgI/AAAAAAAAFfc/v_GOBe3Qy5I/s640/IMGP2709.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
W kącie dziedzińca zaczynają się schody. Nie te mentalne. Zwykłe. Przeciwpożarowe. Pożaru co prawda nie ma, ale jako że na opuszczonym dziedzińcu wciąż jestem sam - ruszam na górę. Schody prowadzą na sam dach kamienicy. Po
drodze oczywiście mijam okna do każdego mieszkania. Kilku Chińczyków trochę się
zdziwiło, ale nie na tyle żeby coś zrobić. Nic dziwnego, po pobycie w ich kraju
naprawdę niewiele może człowieka w życiu zdziwić. Zresztą w razie czego powiem,
że myślałem że jest pożar. Przecież mógł być. Czego jak czego, ale wymyślania
wymówek nauczyłem się w podróży bardzo dobrze.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Ze szczytu kamienicy widok raczej londyński niż chiński.
Ceglane domy z ogromnymi kominami, które zawsze kojarzą mi się z erą węgla. Ta
magia Londynu z ulicami czarnymi od pyłu i dziećmi umorusanymi od stóp do głów.
Brakuje tylko Olivera Twista przeciskającego się w tłumie pomiędzy nogami Ebenezera Scrooge'a.
<a href="http://kotletnawynos.blogspot.com/2014/11/magia-pekinu.html">Magia Londynu</a>, która chyba minęła. A przynajmniej ja jestem tu za krótko, aby
ją jeszcze gdzieś odnaleźć.<o:p></o:p><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-POng96ZIIQU/VrfTtA70_qI/AAAAAAAAFfc/I9SpKUG3a1s/s1600/IMGP2708.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-POng96ZIIQU/VrfTtA70_qI/AAAAAAAAFfc/I9SpKUG3a1s/s640/IMGP2708.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Po dłuższej chwili napawania się widokami ze szczytu Schodów Kotleta (nadawanie nazw zdobyczom chyba weszło mi w krew), zawijam się
zanim wzbudziłbym czyjeś zainteresowanie. Znowu ląduję na ulicy. Zapadła noc –
Chińczycy zaczynają jeść. Kaczki powieszone za szyję w witrynach jadłodajni
wyglądają tak samo jak na drugim końcu kontynentu. Tylko ceny jakieś inne. A właściwie to takie same, tyle że w funtach, a nie juanach. Z grubsza dwanaście razy drożej. Tutaj raczej 8 miesięcy z oszczędności bym nie wyżył. W dodatku większość restauracji jakaś taka szykowna. Niektóre
mają nawet nakryte wszystkie stoły. Najgorzej. W dodatku nakryte oczywiście sztućcami. Nie wiedziałem, że da się nimi zjeść jakiekolwiek chińskie danie.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
W Londynie obowiązuje system oceniania restauracji pod
względem higieny. Zupełnie jak w Pekinie. Tam jednak jadałem zawsze w tych z
jedną na trzy możliwe gwiazdki. Tutaj wszystkie miały pięć na pięć. Jak żyć?<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Wreszcie się udało. Znalazłem coś w bocznej uliczce. 3/5.
Może będzie się dało wytrzymać.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Good evening, sir! – wypala Chińczyk komicznym angielskim.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Liczyłem raczej na „Nihao!”, no ale trudno. W głowie
przypomina mi się mój głupi żart stosowany w Chinach, gdy na powitanie w
autostopie mówiłem „Aaa, Michał!”. Brzmiało identycznie jak chińskie Dzień
dobry, a radości miałem co niemiara. Tylko ja.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Zamówiłem fried noodles z wieprzowiną. Żywiło mnie to całą
Azję – niech wyżywi i w Londynie. Do tego chińska herbatka, w której ciężko
wyczuć cokolwiek oprócz ciepłej wody. Przynamniej będę zdrowy.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Popijam ją w oczekiwaniu na popisowe danie. Wokół sami
Chińczycy. Wydzierają się wniebogłosy w swoim wiercącym dziury w mózgu języku.
Jest pięknie. Jedna grupa skończyła jeść. Cały stolik wręcz opływa
wyplutymi resztkami jedzenia i syfem, który zostawili. Jest pięknie. W tle jakaś chińska muzyka. Jest pięknie. Muzykę przerywa salwa bekania Chińczyków w przeciwległym kącie. Jest pięknie. </div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Od tych zachwytów zachciało mi się do toalety. Skierowano
mnie do podziemi. Okazuje się, że właśnie tam jest jądro ciemności, czyli
kuchnia. Przez szparę w drzwiach podglądam kunszt chińskich kucharzy,
przerzucających kolejne dania w wokach na turbopiecach. Ten kto przyznał te
trzy gwaizdki czystości, chyba dawno tu nie był, bo podłoga aktualnie aż lepi
się od brudu. Widzę jak prawdopodobnie moje nudle lądują na patelni pełnej przepalonego oleju. Już wiem, że będzie mi smakować.<o:p></o:p><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-kE5oZ2pj8gs/VrfTygdErOI/AAAAAAAAFfc/dDFd_KH-7X0/s1600/IMGP2716.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-kE5oZ2pj8gs/VrfTygdErOI/AAAAAAAAFfc/dDFd_KH-7X0/s640/IMGP2716.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Mógłbym poprosić rachunek? – pytam z napełnionym po brzegi
żołądkiem.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, sir!</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Po chwili dostaję kartkę z notesu z
naskrobaną sumą do zapłacenia.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Potrzebowałbym taki normalny rachunek, bo muszę się z tego
rozliczyć, proszę pana… - mówię trochę zmieszany.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Uuuu – W tym słowie zawiera się cała chińska chińskość
Chińczyka – Taki drukowany?<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Tak…<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Z komputera?<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Tak…<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- A to nie mamy… - Chińczyk podrapał się po głowie – Ale
mogę panu wypisać własnoręcznie i złożyć podpis! Nawet pieczątkę mam! To tak
samo jakby z komputera było!<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Nie pozostało mi nic innego jak przystać na radosną
propozycję Skośnookiego, który po kilku minutach przyniósł mi prawdopodobnie
najładniej wykaligrafowany rachunek w swoim życiu.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Siesie! – zaprezentowałem drugie z kolekcji pięciu znanych
mi chińskich słów.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Opuściłem Chinatown bez żalu, ale gdy uszedłem kilka ulic, od
razu poczułem magiczny magnes, który ciągnął mnie tam z powrotem. To nic w
porównaniu z ogromnym magnesem umejscowionym gdzieś w Azji z napisem „Na Kotleta”. Wyjazd na zachód bynajmniej nie zmniejszył jego działania. Ciekawe tylko ile jeszcze uda się przed nim bronić. Na razie trzeba zadowolić się londyńskim Chinatown. W końcu to najlepsza, obecnie dostępna,
chińska podróbka oryginału.<o:p></o:p><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-FkBdquoymy4/VrfUDZwax9I/AAAAAAAAFfc/Tk2FKQ47Ll0/s1600/IMGP2722.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-FkBdquoymy4/VrfUDZwax9I/AAAAAAAAFfc/Tk2FKQ47Ll0/s640/IMGP2722.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com5Londyn, Wielka Brytania51.5073509 -0.1277582999999822351.1912379 -0.77320529999998222 51.8234639 0.51768870000001777tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-11608338189968058062015-12-06T19:53:00.002+01:002015-12-06T19:53:51.941+01:00Azjatyckie opowieści cz. 2<div data-contents="true">
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="6ka9e-0-0">
<span data-offset-key="6ka9e-0-0"><span data-text="true">Już jutro! :)</span></span></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="6ka9e-0-0">
<span data-offset-key="6ka9e-0-0"><span data-text="true"> </span></span></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="b3ch-0-0">
<span data-offset-key="b3ch-0-0"><span data-text="true">Druga część azjatyckich opowieści w Piwnicy Pod Baranami punkt o 19 :) Na tapecie Azja południowo-wschodnia, czyli żniwa ryżu, kambodżańskie domki na wodzie, jachtostopowanie i wizyta na drugiej półkuli.</span></span></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="b3ch-0-0">
<span data-offset-key="b3ch-0-0"><span data-text="true"> </span></span></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="a541s-0-0">
<span data-offset-key="a541s-0-0"><span data-text="true">Bądźcie koniecznie! :)</span></span></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="a541s-0-0">
<span data-offset-key="a541s-0-0"><span data-text="true"> </span></span></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="7jb9s-0-0">
<span data-offset-key="7jb9s-0-0"><span data-text="true">www.facebook.com/events/1481907902139174/</span></span></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="7jb9s-0-0">
<span data-offset-key="7jb9s-0-0"><span data-text="true"> </span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-RKKgS_MW8kk/VmSECvwmyBI/AAAAAAAAFdA/3BWuj2ZXVJ8/s1600/knw.PNG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-RKKgS_MW8kk/VmSECvwmyBI/AAAAAAAAFdA/3BWuj2ZXVJ8/s640/knw.PNG" width="640" /></a></div>
<div class="_209g _2vxa" data-block="true" data-offset-key="7jb9s-0-0">
<span data-offset-key="7jb9s-0-0"><span data-text="true"> </span></span></div>
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kraków, Polska50.064650099999987 19.94497990000002149.901503099999985 19.622256400000023 50.227797099999989 20.26770340000002tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-88730296115130512142015-11-16T23:36:00.000+01:002015-11-16T23:36:04.205+01:00"Autostopem przez...", czyli o Przemkowej podróży pisarskiej<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:EnableOpenTypeKerning/>
<w:DontFlipMirrorIndents/>
<w:OverrideTableStyleHps/>
</w:Compatibility>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="false"
DefSemiHidden="false" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="371">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 5"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 6"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 7"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 8"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Normal Indent"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="footnote text"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="annotation text"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="header"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="footer"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="index heading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="table of figures"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="envelope address"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="envelope return"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="footnote reference"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="annotation reference"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="line number"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="page number"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="endnote reference"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="endnote text"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="table of authorities"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="macro"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="toa heading"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Bullet"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Number"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List 5"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Bullet 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Bullet 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Bullet 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Bullet 5"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Number 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Number 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Number 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Number 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Closing"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Signature"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text Indent"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Continue"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Continue 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Continue 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Continue 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="List Continue 5"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Message Header"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Salutation"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Date"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text First Indent"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text First Indent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Note Heading"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text Indent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Body Text Indent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Block Text"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Hyperlink"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="FollowedHyperlink"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Document Map"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Plain Text"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="E-mail Signature"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Top of Form"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Bottom of Form"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Normal (Web)"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Acronym"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Address"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Cite"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Code"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Definition"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Keyboard"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Preformatted"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Sample"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Typewriter"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="HTML Variable"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Normal Table"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="annotation subject"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="No List"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Outline List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Outline List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Outline List 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Simple 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Simple 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Simple 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Classic 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Classic 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Classic 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Classic 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Colorful 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Colorful 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Colorful 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Columns 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Columns 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Columns 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Columns 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Columns 5"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 5"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 6"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 7"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Grid 8"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 4"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 5"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 6"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 7"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table List 8"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table 3D effects 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table 3D effects 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table 3D effects 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Contemporary"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Elegant"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Professional"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Subtle 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Subtle 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Web 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Web 2"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Web 3"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Balloon Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" UnhideWhenUsed="true"
Name="Table Theme"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" SemiHidden="true" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" QFormat="true"
Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" QFormat="true"
Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" QFormat="true"
Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" QFormat="true"
Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" QFormat="true"
Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" QFormat="true"
Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" SemiHidden="true"
UnhideWhenUsed="true" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="41" Name="Plain Table 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="42" Name="Plain Table 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="43" Name="Plain Table 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="44" Name="Plain Table 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="45" Name="Plain Table 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="40" Name="Grid Table Light"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46" Name="Grid Table 1 Light"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="Grid Table 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="Grid Table 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="Grid Table 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="Grid Table 5 Dark"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51" Name="Grid Table 6 Colorful"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52" Name="Grid Table 7 Colorful"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="Grid Table 1 Light Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="Grid Table 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="Grid Table 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="Grid Table 4 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="Grid Table 5 Dark Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="Grid Table 6 Colorful Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="Grid Table 7 Colorful Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="Grid Table 1 Light Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="Grid Table 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="Grid Table 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="Grid Table 4 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="Grid Table 5 Dark Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="Grid Table 6 Colorful Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="Grid Table 7 Colorful Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="Grid Table 1 Light Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="Grid Table 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="Grid Table 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="Grid Table 4 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="Grid Table 5 Dark Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="Grid Table 6 Colorful Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="Grid Table 7 Colorful Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="Grid Table 1 Light Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="Grid Table 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="Grid Table 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="Grid Table 4 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="Grid Table 5 Dark Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="Grid Table 6 Colorful Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="Grid Table 7 Colorful Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="Grid Table 1 Light Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="Grid Table 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="Grid Table 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="Grid Table 4 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="Grid Table 5 Dark Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="Grid Table 6 Colorful Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="Grid Table 7 Colorful Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="Grid Table 1 Light Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="Grid Table 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="Grid Table 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="Grid Table 4 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="Grid Table 5 Dark Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="Grid Table 6 Colorful Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="Grid Table 7 Colorful Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46" Name="List Table 1 Light"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="List Table 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="List Table 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="List Table 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="List Table 5 Dark"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51" Name="List Table 6 Colorful"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52" Name="List Table 7 Colorful"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="List Table 1 Light Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="List Table 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="List Table 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="List Table 4 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="List Table 5 Dark Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="List Table 6 Colorful Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="List Table 7 Colorful Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="List Table 1 Light Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="List Table 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="List Table 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="List Table 4 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="List Table 5 Dark Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="List Table 6 Colorful Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="List Table 7 Colorful Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="List Table 1 Light Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="List Table 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="List Table 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="List Table 4 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="List Table 5 Dark Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="List Table 6 Colorful Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="List Table 7 Colorful Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="List Table 1 Light Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="List Table 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="List Table 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="List Table 4 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="List Table 5 Dark Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="List Table 6 Colorful Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="List Table 7 Colorful Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="List Table 1 Light Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="List Table 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="List Table 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="List Table 4 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="List Table 5 Dark Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="List Table 6 Colorful Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="List Table 7 Colorful Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="46"
Name="List Table 1 Light Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="47" Name="List Table 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="48" Name="List Table 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="49" Name="List Table 4 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="50" Name="List Table 5 Dark Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="51"
Name="List Table 6 Colorful Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="52"
Name="List Table 7 Colorful Accent 6"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:8.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:107%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-language:EN-US;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z Przemkiem Skokowskim nigdy osobiście się nie spotkałem. Nie
byłem też na żadnym jego slajdowisku czy prezentacji, czego ogromnie żałuję.
Byłem za to ogromnym fanem zarówno jego bloga jak i pierwszej książki
„Autostopem przez życie”. Nic więc dziwnego, że gdy na facebooku poprosił o
kontakt osoby prowadzące blogi o podróżach i chcące napisać kilka słów o jego
nowej książce - z radością się do niego zgłosiłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-VclpT-_zElU/VkpM-3-HzxI/AAAAAAAAFcs/8F5vzSfK_gQ/s1600/20151116_223747.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://3.bp.blogspot.com/-VclpT-_zElU/VkpM-3-HzxI/AAAAAAAAFcs/8F5vzSfK_gQ/s400/20151116_223747.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Książkę dostałem chwilę po premierze, czyli pod koniec
października. Jest to egzemplarz recenzencki, choć od wersji docelowej różni
się tylko brakiem zdjęć i rodzajem papieru. Nawiasem mówiąc wersje ostateczną
pomacałem w księgarni i uważam, że ja papier mam lepszy ;)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nowa książka Przemka nosi tytuł „Autostopem przez Atlantyk i
Amerykę Południową”. Z tego co wiem tytuł roboczy brzmiał „Autostopem dla
Hospicjum” i nie ukrywam że ta wersja bardziej do mnie trafiała. Niestety prawa
rynku są zapewne bezlitosne i stanęło na tytule, który lepiej się sprzeda. Tak
naprawdę to bez znaczenia – idea pozostaje taka sama.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W czasie swojej podróży Przemek miał jasną misję. Bynajmniej
nie było to tylko przemierzanie świata dla własnej satysfakcji. Pod każdym
postem z podróży na swoim blogu zamieszczał informację o zbiórce pieniędzy na
Hospicjum w swoim rodzinnym Gdańsku. Kwota jaką udało mu się w ten sposób
zebrać jest imponująca. Blisko 70 tys. złotych wpłacone przez internautów
dobrej woli. Osobiście jestem dumny, że mam w tej kwocie również własną cegiełkę,
wysłaną gdzieś z Kambodży.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To właśnie spojrzenie na tą książkę przez pryzmat idei
przyświecającej całej podróży jest najważniejsze. Jak przyznaje sam Autor,
przygody które spotkały go w tej ponad półrocznej wyprawie nie „wgniotły w
fotel”, jak to miało miejsce podczas jego poprzedniego autostopowania przez
Azję. Być może wynika to z jego nastawienia i lekkiego zmęczenia życiem w
drodze. Być może z chęci zmiany i ustatkowania się. Ostatecznych wniosków i
przemyśleń Autora na ten temat zdradzał nie będę – dotrzyjcie do nich sami :)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
O przygodach Przemka czyta się naprawdę lekko i przyjemnie.
Dla mnie lektura książki była trochę odmienna od wszystkich innych, gdyż
zwyczajnie znałem całość historii, a nawet zakończenie. Cóż, takie minusy
śledzenia bloga na bieżąco…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pod względem przygód najbardziej bogata jest pierwsza część
książki. Piesze przebycie Camino de Santiago i złapanie jachtostopa na drugą
stronę Atlantyku zdecydowanie robi ogromne wrażenie. Druga część, czyli
zwiedzanie Ameryki Południowej, a właściwie jej północnej części, czasami jest według
mnie zbyt zdominowana opisami zabytków czy kolejnych miast. Plusem natomiast
jest możliwość podszkolenia się z historii podboju tego kontynentu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie ukrywam, że miałem nadzieję na więcej refleksji i
przemyśleń wplatanych w historie, które wcześniej opowiedziane zostały na
blogu. Jakoś tak mam, że lubię poczytać o tym, czego zobaczyć się nie da, a co
jest ważne dla osoby, która w danej sytuacji się znalazła. Przemek daje jednak
popis na koniec książki, który wszyscy lubiący podróżnicze refleksje czytelnicy
na pewno docenią. Wnioski z jego wielu podróży i tak naprawdę dobrych kilku lat
życia „od wyprawy do wyprawy” są delikatnie mówiąc mocno zaskakujące.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I tu sprawa, która najbardziej podoba mi się w książce i tak
naprawdę w całej blogowej twórczości Przemka. Ogromna szczerość. Nie owija on w
bawełnę, nie gada pod publiczkę i nie koloryzuje rzeczywistości. Jeśli jakieś
miejsce jest nudne i turystyczne to nie robi on z niego w książce niedostępnej
dżungli. Jeśli gdzieś naszedł go kryzys i zwyczajnie podróżowanie go nie bawiło
to pisze o tym wprost. Wreszcie gdy na koniec wyprawy dochodzi do pewnych
ostatecznych wniosków, które nie da się ukryć są dosyć kluczowe dla jego dalszego
blogowania (a właściwie jego chwilowego braku) – pisze to otwarcie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widać, że Przemek nie robi nic na siłę. Wypracował sobie
pewien „fejm” w światku podróżniczym i mógłby to spokojnie wykorzystać do
dalszych zarobków. Mimo to nie robi tego, bo otwarcie przyznał że przestało mu
to sprawiać tą dziecięcą, ogromną radość, która napędzała całą machinę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chyba właśnie ta świadomość autentyczności Przemka i jego
szczerości wypowiedzi, sprawia że „Autostopem przez Atlantyk i Amerykę
Południową” czyta się z ogromną ciekawością. Nie mówię tu o zapierających dech
w piersiach przygodach, bo być może czasami ich brakuje, ale o całej otoczce
podróży. Ciekaw jestem jak lekturę odbierają osoby, nie znające bloga Przemka i
jego poprzedniej książki. Tym bardziej zachęcam do sięgnięcia po nią i
podzielenia się odczuciami :)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Natomiast jeśli ktoś miałby po lekturze niedosyt przygód i
akcji to sięgnijcie po wydane rok temu „Autostopem przez życie” – tam emocji na
pewno nie brakuje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Równocześnie zapraszam na blog Przemka: <a href="http://www.autostopem-przez-zycie.pl/">www.autostopem-przez-zycie.pl</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
PS Od razu informuję, że post nie jest w żaden sposób sponsorowany. Na szczęście jeszcze nie wszystko na tym świecie jest płatne :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kraków, Polska50.064650099999987 19.94497990000002149.901503099999985 19.622256400000023 50.227797099999989 20.26770340000002tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-72575839331738600352015-11-09T12:56:00.000+01:002015-11-09T12:56:56.320+01:00Rosja, Mongolia i Chiny na UEKu już we wtorek!Czy w Rosji faktycznie zapiją Cię na śmierć? Czy w Mongolii jest coś oprócz stepowego pyłu? Jak dogadać się z Chińczykiem?<br />
<br />
Już w ten wtorek wszystko może stać się jasne :) <br />
Koniecznie wpadnijcie na pierwszą część azjatyckich opowieści w sali nr 9 Pawilonu Sportowego na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie! Start 19:00.<br />
<br />
Druga część już za miesiąc w Piwnicy Pod Baranami, szczegóły wkrótce!<br />
<a href="https://www.blogger.com/goog_2070752166"><br /></a>
<a href="https://www.facebook.com/events/1645904012349631/">https://www.facebook.com/events/1645904012349631/</a><br />
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kraków, Polska50.064650099999987 19.94497990000002149.901503099999985 19.622256400000023 50.227797099999989 20.26770340000002tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-34444889571624875842015-10-07T20:48:00.000+02:002015-10-07T20:48:13.320+02:00Kambodża w obiektywie Kotleta<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-MWakAjWZ-q8/VhVn0nFn_5I/AAAAAAAAFZM/GKhaUWlcAvU/s1600/IMGP7895.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-MWakAjWZ-q8/VhVn0nFn_5I/AAAAAAAAFZM/GKhaUWlcAvU/s640/IMGP7895.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-C6GapW0TnkI/VhVn0HzGwJI/AAAAAAAAFZA/fL6WzPTVBkg/s1600/IMGP8015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-C6GapW0TnkI/VhVn0HzGwJI/AAAAAAAAFZA/fL6WzPTVBkg/s640/IMGP8015.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-T6k41a0T1Fw/VhVn0uWRKlI/AAAAAAAAFZI/7i0nHz5vgXs/s1600/IMGP8153.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-T6k41a0T1Fw/VhVn0uWRKlI/AAAAAAAAFZI/7i0nHz5vgXs/s640/IMGP8153.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-vya_hM7ta1o/VhVn2Cv4mrI/AAAAAAAAFZg/tj79c4BGSKs/s1600/IMGP8192.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-vya_hM7ta1o/VhVn2Cv4mrI/AAAAAAAAFZg/tj79c4BGSKs/s640/IMGP8192.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-xpcciSBwYdU/VhVn3d7BRqI/AAAAAAAAFZs/XNG0dEhAn0U/s1600/IMGP8272.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-xpcciSBwYdU/VhVn3d7BRqI/AAAAAAAAFZs/XNG0dEhAn0U/s640/IMGP8272.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-_RKll1pVdrQ/VhVn206c-9I/AAAAAAAAFZc/k3QSXlSWB2A/s1600/IMGP8397.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-_RKll1pVdrQ/VhVn206c-9I/AAAAAAAAFZc/k3QSXlSWB2A/s640/IMGP8397.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-KdIaO7LJw_g/VhVn4FSRAbI/AAAAAAAAFZw/DK_U_Zt330Q/s1600/IMGP8433.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-KdIaO7LJw_g/VhVn4FSRAbI/AAAAAAAAFZw/DK_U_Zt330Q/s640/IMGP8433.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-49AhefFlm9M/VhVn4gYTU2I/AAAAAAAAFZ8/Ly9h1_0DHus/s1600/IMGP8497.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-49AhefFlm9M/VhVn4gYTU2I/AAAAAAAAFZ8/Ly9h1_0DHus/s640/IMGP8497.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-lg-okVWdKxM/VhVn5YaDfwI/AAAAAAAAFaA/SXMpwk0pNPI/s1600/IMGP8530.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-lg-okVWdKxM/VhVn5YaDfwI/AAAAAAAAFaA/SXMpwk0pNPI/s640/IMGP8530.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-8FRtfVLQpAA/VhVn6CI-59I/AAAAAAAAFaE/3PBO0F5OPkE/s1600/IMGP8558.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-8FRtfVLQpAA/VhVn6CI-59I/AAAAAAAAFaE/3PBO0F5OPkE/s640/IMGP8558.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-n1yCNGfPlvc/VhVn6_7yhzI/AAAAAAAAFaQ/kxzxQGie7xc/s1600/IMGP8561.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-n1yCNGfPlvc/VhVn6_7yhzI/AAAAAAAAFaQ/kxzxQGie7xc/s640/IMGP8561.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-ylaBTnT5Nfc/VhVn7iWIIqI/AAAAAAAAFaU/vCdk_suuNfE/s1600/IMGP8580.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://3.bp.blogspot.com/-ylaBTnT5Nfc/VhVn7iWIIqI/AAAAAAAAFaU/vCdk_suuNfE/s640/IMGP8580.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-SsWYNtThXC8/VhVn8XrJuDI/AAAAAAAAFag/o5JEXSHoSeQ/s1600/IMGP8722.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-SsWYNtThXC8/VhVn8XrJuDI/AAAAAAAAFag/o5JEXSHoSeQ/s640/IMGP8722.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-WStdxzqDik0/VhVn8xWAmBI/AAAAAAAAFak/pT-qX_DzurU/s1600/IMGP8739.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-WStdxzqDik0/VhVn8xWAmBI/AAAAAAAAFak/pT-qX_DzurU/s640/IMGP8739.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kambodża12.565679 104.990962999999974.6373795 94.663814499999972 20.493978499999997 115.31811149999996tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-72062725050947032392015-10-01T22:47:00.001+02:002015-10-01T22:47:46.192+02:00Laos w obiektywie KotletaOto mały skrawek Ziemi nad Mekongiem przez wielu uznawany za "chyba jakieś miasto, gdzieś w Azji"... <br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-UFFY2YQQKM4/Vg2Z-exfWtI/AAAAAAAAFXQ/TqGXI6i1oog/s1600/IMGP6454.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-UFFY2YQQKM4/Vg2Z-exfWtI/AAAAAAAAFXQ/TqGXI6i1oog/s640/IMGP6454.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqMelYREt18nAaxeWSdpHvoiHIEc1wrzMGEwUDfFlrMtjScjHlDLsWxlWlj0_IvToPdjtKkQqe-NgLdWuh2_cNvX71frrBaeBx-TSYYobKqzc3IcnO_mxoS_HBxn10Zso1_p59uIadyWBt/s1600/IMGP6693.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqMelYREt18nAaxeWSdpHvoiHIEc1wrzMGEwUDfFlrMtjScjHlDLsWxlWlj0_IvToPdjtKkQqe-NgLdWuh2_cNvX71frrBaeBx-TSYYobKqzc3IcnO_mxoS_HBxn10Zso1_p59uIadyWBt/s640/IMGP6693.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-z4qsX8TQ4mw/Vg2Z94nqAMI/AAAAAAAAFXI/SV_7gjpun2A/s1600/IMGP6406.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-z4qsX8TQ4mw/Vg2Z94nqAMI/AAAAAAAAFXI/SV_7gjpun2A/s640/IMGP6406.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-I0t8F1o-EoE/Vg2Z_ZUMmvI/AAAAAAAAFXY/SgIQFpbL2Sg/s1600/IMGP6915.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-I0t8F1o-EoE/Vg2Z_ZUMmvI/AAAAAAAAFXY/SgIQFpbL2Sg/s640/IMGP6915.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-XvTGktkJYWE/Vg2aCWD9e3I/AAAAAAAAFXo/00Y_WwDJNGw/s1600/IMGP6954.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-XvTGktkJYWE/Vg2aCWD9e3I/AAAAAAAAFXo/00Y_WwDJNGw/s640/IMGP6954.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-JJ4BvMhf4DU/Vg2aDjRXR2I/AAAAAAAAFX4/g-YukpUnTbY/s1600/IMGP7151.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-JJ4BvMhf4DU/Vg2aDjRXR2I/AAAAAAAAFX4/g-YukpUnTbY/s640/IMGP7151.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-gSSh7oGUG_0/Vg2aDWPMCcI/AAAAAAAAFX0/xQQDYOInpXs/s1600/IMGP7223.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-gSSh7oGUG_0/Vg2aDWPMCcI/AAAAAAAAFX0/xQQDYOInpXs/s640/IMGP7223.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-HHS-OMWpWfo/Vg2aAqWp-0I/AAAAAAAAFXg/n1zCN4QnCSw/s1600/IMGP7102.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-HHS-OMWpWfo/Vg2aAqWp-0I/AAAAAAAAFXg/n1zCN4QnCSw/s640/IMGP7102.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-E4Qu74hhxiQ/Vg2aFdFX-oI/AAAAAAAAFYQ/-kFHLCTcEcY/s1600/IMGP7336.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-E4Qu74hhxiQ/Vg2aFdFX-oI/AAAAAAAAFYQ/-kFHLCTcEcY/s640/IMGP7336.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-0upDXll013s/Vg2aEATUrtI/AAAAAAAAFYA/abUY9YoAPn4/s1600/IMGP7327.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-0upDXll013s/Vg2aEATUrtI/AAAAAAAAFYA/abUY9YoAPn4/s640/IMGP7327.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-oWT0sUqMl7E/Vg2aG55RMII/AAAAAAAAFYg/KRyCEagJ9Vg/s1600/IMGP7705.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-oWT0sUqMl7E/Vg2aG55RMII/AAAAAAAAFYg/KRyCEagJ9Vg/s640/IMGP7705.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ySrNdOO3Ax0/Vg2aGH6oSpI/AAAAAAAAFYY/IlFLNLH0wTw/s1600/IMGP7633-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-ySrNdOO3Ax0/Vg2aGH6oSpI/AAAAAAAAFYY/IlFLNLH0wTw/s640/IMGP7633-2.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-o2ffxDaOPCE/Vg2aHlbmY8I/AAAAAAAAFYo/xYCY3Wjmgrw/s1600/IMGP7838.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-o2ffxDaOPCE/Vg2aHlbmY8I/AAAAAAAAFYo/xYCY3Wjmgrw/s640/IMGP7838.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-pANju0CMZTI/Vg2aFqqpzFI/AAAAAAAAFYU/Kn7pmtMgXrc/s1600/IMGP7458.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-pANju0CMZTI/Vg2aFqqpzFI/AAAAAAAAFYU/Kn7pmtMgXrc/s640/IMGP7458.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Laos19.85627 102.49549612.154177999999998 92.16834750000001 27.558362 112.8226445tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-84958373435524628052015-09-13T00:01:00.003+02:002015-09-13T00:01:41.164+02:00Chiny w obiektywie Kotleta<div style="text-align: justify;">
Wyjątkowo muszę na wstępie przeprosić za dużą ilość zdjęć. Niestety inaczej zwyczajnie się nie da. W razie wątpliwości popatrzcie na mapę i porównajcie Chiny z jakimkolwiek krajem Azji południowo-wschodniej...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-9CS5KXw9Epw/VfSe3E46mwI/AAAAAAAAFUU/u153BhFOsoo/s1600/IMGP4686.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-9CS5KXw9Epw/VfSe3E46mwI/AAAAAAAAFUU/u153BhFOsoo/s640/IMGP4686.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-xE_a_-Z52SM/VfSe3hFAxiI/AAAAAAAAFUc/P2r--DB4Kok/s1600/IMGP4694.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-xE_a_-Z52SM/VfSe3hFAxiI/AAAAAAAAFUc/P2r--DB4Kok/s640/IMGP4694.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-4CRVCkk_dew/VfSe3_rLxmI/AAAAAAAAFUk/IjW-qHgL0gg/s1600/IMGP4713.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-4CRVCkk_dew/VfSe3_rLxmI/AAAAAAAAFUk/IjW-qHgL0gg/s640/IMGP4713.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-wsL-0HGwL9Q/VfSe4fL2ecI/AAAAAAAAFUs/sGhs8oc6EyM/s1600/IMGP4769.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-wsL-0HGwL9Q/VfSe4fL2ecI/AAAAAAAAFUs/sGhs8oc6EyM/s640/IMGP4769.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-6Azq-HG1fYk/VfSe4qsqJRI/AAAAAAAAFU8/VRVeLoWE_9Y/s1600/IMGP4773.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-6Azq-HG1fYk/VfSe4qsqJRI/AAAAAAAAFU8/VRVeLoWE_9Y/s640/IMGP4773.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-APmYHW-fQzE/VfSe5M0dsRI/AAAAAAAAFU4/VuMSznqCS6U/s1600/IMGP4817.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-APmYHW-fQzE/VfSe5M0dsRI/AAAAAAAAFU4/VuMSznqCS6U/s640/IMGP4817.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-0Kce85iQYKo/VfSe5sJzpwI/AAAAAAAAFVE/gDcNzyJJ3k8/s1600/IMGP4834.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-0Kce85iQYKo/VfSe5sJzpwI/AAAAAAAAFVE/gDcNzyJJ3k8/s640/IMGP4834.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Zl9fUBz8rQI/VfSe6PLSLYI/AAAAAAAAFVI/vzdXBLtdeow/s1600/IMGP4851.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-Zl9fUBz8rQI/VfSe6PLSLYI/AAAAAAAAFVI/vzdXBLtdeow/s640/IMGP4851.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-EKsQKcUfxGU/VfSe6_1t3BI/AAAAAAAAFVY/ob5UyVahUDo/s1600/IMGP4921.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-EKsQKcUfxGU/VfSe6_1t3BI/AAAAAAAAFVY/ob5UyVahUDo/s640/IMGP4921.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-hdJWfBYRhKw/VfSe7keEYkI/AAAAAAAAFVg/S59PPpAba_8/s1600/IMGP5097.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-hdJWfBYRhKw/VfSe7keEYkI/AAAAAAAAFVg/S59PPpAba_8/s640/IMGP5097.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXUaLSMkQ0zis7vaQPczRRIRVE9w5MKBBmBnS11c3Wyy7tSn8-WRl_Nh-OzerKUHeO1GaAd42_IoEYBipmsGlyNCW7-ihKzBS42DlAkuW5ddhVVLlUuCEKIho55l5IuoiKo42Qv0GJqT9w/s1600/IMGP5162.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXUaLSMkQ0zis7vaQPczRRIRVE9w5MKBBmBnS11c3Wyy7tSn8-WRl_Nh-OzerKUHeO1GaAd42_IoEYBipmsGlyNCW7-ihKzBS42DlAkuW5ddhVVLlUuCEKIho55l5IuoiKo42Qv0GJqT9w/s640/IMGP5162.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-KgzIunYs6hY/VfSe8ldKx8I/AAAAAAAAFVo/d8rq_IhZoGA/s1600/IMGP5256.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-KgzIunYs6hY/VfSe8ldKx8I/AAAAAAAAFVo/d8rq_IhZoGA/s640/IMGP5256.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-bZm53dFjZwI/VfSe-S9E4SI/AAAAAAAAFV0/bdvdwMqwr7U/s1600/IMGP5698.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-bZm53dFjZwI/VfSe-S9E4SI/AAAAAAAAFV0/bdvdwMqwr7U/s640/IMGP5698.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-T_pc5lDYLz0/VfSe-kRWjQI/AAAAAAAAFV8/aD7nihSOCGY/s1600/IMGP5718.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-T_pc5lDYLz0/VfSe-kRWjQI/AAAAAAAAFV8/aD7nihSOCGY/s640/IMGP5718.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-nv86PYT16RE/VfSe_X2bziI/AAAAAAAAFWA/wwZLkVUr1BU/s1600/IMGP5764.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://2.bp.blogspot.com/-nv86PYT16RE/VfSe_X2bziI/AAAAAAAAFWA/wwZLkVUr1BU/s640/IMGP5764.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-ACe6fO2szxY/VfSe__OIf1I/AAAAAAAAFWI/UBAmHo_EwE4/s1600/IMGP5778.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-ACe6fO2szxY/VfSe__OIf1I/AAAAAAAAFWI/UBAmHo_EwE4/s640/IMGP5778.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6EPqPramDGggZf64JnOp5cBteZDzg0IAGaLl24n_kyR9-txA5fdMOBbdyV4qzTQpAd2m9CQwW46hIpEeFJ6yRCZxnwX2WJkyL2oYV5QeYpRCH4eX6dxwyP5azTT3r1-Bclr7nju4jiEDI/s1600/IMGP6015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6EPqPramDGggZf64JnOp5cBteZDzg0IAGaLl24n_kyR9-txA5fdMOBbdyV4qzTQpAd2m9CQwW46hIpEeFJ6yRCZxnwX2WJkyL2oYV5QeYpRCH4eX6dxwyP5azTT3r1-Bclr7nju4jiEDI/s640/IMGP6015.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Kx-zhFWLxTA/VfSfBAqZBnI/AAAAAAAAFWc/KnT0alMgZAo/s1600/IMGP6037.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-Kx-zhFWLxTA/VfSfBAqZBnI/AAAAAAAAFWc/KnT0alMgZAo/s640/IMGP6037.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-0ZcRGZhsr50/VfSfBkRBgoI/AAAAAAAAFWg/_gNgiJKXGLU/s1600/IMGP6218.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-0ZcRGZhsr50/VfSfBkRBgoI/AAAAAAAAFWg/_gNgiJKXGLU/s640/IMGP6218.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Chiny35.86166 104.19539699999996-12.648315500000002 21.578209499999957 84.3716355 -173.18741550000004tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-42008380733753785202015-08-26T23:14:00.002+02:002015-08-26T23:14:47.732+02:00Mongolia w obiektywie Kotleta<div style="text-align: justify;">
Po Rosji nastąpiła długa przerwa w opowieściach fotograficznych, bynajmniej nie z powodu lenistwa. Po prostu Kotlet powoli przestawia się na nie-azjatycki tryb życia i wygląda na to, że jest w nim dużo mniej czasu wolnego ;)<br /><br />Tak czy inaczej postaram się nie zwlekać aż tak bardzo z kolejnymi ujęciami krajów w obiektywie.<br /><br />Oto Mongolia!</div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-qUt5I9q0X2o/Vd4rSBvLaxI/AAAAAAAAFR0/UlMDO5riWSI/s1600/IMGP4067.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-qUt5I9q0X2o/Vd4rSBvLaxI/AAAAAAAAFR0/UlMDO5riWSI/s640/IMGP4067.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-wafwcBq-3Es/Vd4rSWy-4ZI/AAAAAAAAFR8/S6vX3N0KCR8/s1600/IMGP4132.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-wafwcBq-3Es/Vd4rSWy-4ZI/AAAAAAAAFR8/S6vX3N0KCR8/s640/IMGP4132.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-DgHqUkjBiNA/Vd4rSgS4sbI/AAAAAAAAFR4/y6wgx_LCl64/s1600/IMGP4225.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-DgHqUkjBiNA/Vd4rSgS4sbI/AAAAAAAAFR4/y6wgx_LCl64/s640/IMGP4225.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-CcTZf4LS564/Vd4rTyJ52PI/AAAAAAAAFSo/0-VtpBTcVFk/s1600/IMGP4232.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-CcTZf4LS564/Vd4rTyJ52PI/AAAAAAAAFSo/0-VtpBTcVFk/s640/IMGP4232.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-vEESCoJbzNc/Vd4rUS2NPII/AAAAAAAAFSQ/JFbKK71fCSI/s1600/IMGP4255.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-vEESCoJbzNc/Vd4rUS2NPII/AAAAAAAAFSQ/JFbKK71fCSI/s640/IMGP4255.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-zyxe4vkoTKo/Vd4rUlGn8GI/AAAAAAAAFSY/RIot63_Kin8/s1600/IMGP4264.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-zyxe4vkoTKo/Vd4rUlGn8GI/AAAAAAAAFSY/RIot63_Kin8/s640/IMGP4264.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-6F_ntzVHMcU/Vd4rVBmkOXI/AAAAAAAAFSc/to25pF-KQbw/s1600/IMGP4274.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-6F_ntzVHMcU/Vd4rVBmkOXI/AAAAAAAAFSc/to25pF-KQbw/s640/IMGP4274.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-1VE_nBB1JVs/Vd4rV1GaleI/AAAAAAAAFSk/o-K4aI1P9Vg/s1600/IMGP4276.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-1VE_nBB1JVs/Vd4rV1GaleI/AAAAAAAAFSk/o-K4aI1P9Vg/s640/IMGP4276.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-JMaqXw02LT0/Vd4rWYQ915I/AAAAAAAAFSs/xqKL4TYhnBE/s1600/IMGP4311.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-JMaqXw02LT0/Vd4rWYQ915I/AAAAAAAAFSs/xqKL4TYhnBE/s640/IMGP4311.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-VP6hqpJYv-E/Vd4rXdHddlI/AAAAAAAAFS4/i7KbQak3UzA/s1600/IMGP4340.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-VP6hqpJYv-E/Vd4rXdHddlI/AAAAAAAAFS4/i7KbQak3UzA/s640/IMGP4340.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhPDSw85KGf7BT2RMeGKsuhLNlHxbAYSYc1V37fQ2y7J3QmLRRhO-8h_dlVuAB8emXVlaVy3_xFxdd03jQ8MCHEhV0CqHTiok44v8Y-woMCFyYMr_Z0WeJZz_kHnVhia7D9Hpf3OtrgdFC/s1600/IMGP4433.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhPDSw85KGf7BT2RMeGKsuhLNlHxbAYSYc1V37fQ2y7J3QmLRRhO-8h_dlVuAB8emXVlaVy3_xFxdd03jQ8MCHEhV0CqHTiok44v8Y-woMCFyYMr_Z0WeJZz_kHnVhia7D9Hpf3OtrgdFC/s640/IMGP4433.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/--F75ahCMgOw/Vd4rYfos-0I/AAAAAAAAFTI/lgPYffAz8G4/s1600/IMGP4451.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/--F75ahCMgOw/Vd4rYfos-0I/AAAAAAAAFTI/lgPYffAz8G4/s640/IMGP4451.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-aW9PSgNoM3k/Vd4rY5i5udI/AAAAAAAAFTM/FfJrW4v2QZU/s1600/IMGP4519.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-aW9PSgNoM3k/Vd4rY5i5udI/AAAAAAAAFTM/FfJrW4v2QZU/s640/IMGP4519.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kraków, Polska50.064650099999987 19.94497990000002149.901503099999985 19.622256400000023 50.227797099999989 20.26770340000002tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-55004380817526668072015-07-29T11:45:00.000+02:002015-08-26T23:16:21.994+02:00Rosja w obiektywie Kotleta<div style="text-align: justify;">
Strasznie nie lubię, gdy ktoś katuje mnie tysiącem zdjęć z wakacji, z których połowa jest poruszona, jedna czwarta się powtarza, a reszty już się nie ogląda, bo człowiek tylko modli się żeby katusze już się zakończyły. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak to niestety jest, że zdjęcia dużo znaczą dla osoby, która je zrobiła. Kojarzą się z atmosferą miejsca, tym co było za obiektywem, zapachem, pogodą i przyjaciółmi którzy sprzed obiektywu uciekli. Dla osób oglądających to tylko kolejna fotka, którą równie dobrze mogliby zobaczyć na Google Grafice.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Postaram się więc przedstawić każdy kraj, w którym byłem tylko w kilku fotografiach. Prawdopodobnie i tak nie oddadzą one tego, co chciałbym pokazać, ale przynajmniej jest szansa na nie zanudzenie publiczności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oto Rosja według Kotleta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-fJ0i4EwwM6g/VbiW4h171_I/AAAAAAAAFN4/OZ3mZ5Qryjk/s1600/IMGP3368.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://2.bp.blogspot.com/-fJ0i4EwwM6g/VbiW4h171_I/AAAAAAAAFN4/OZ3mZ5Qryjk/s640/IMGP3368.jpg" width="424" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-VCFavZdbyTg/VbiXBi-2m6I/AAAAAAAAFOI/2TQjmTHFsgs/s1600/IMGP3397.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-VCFavZdbyTg/VbiXBi-2m6I/AAAAAAAAFOI/2TQjmTHFsgs/s640/IMGP3397.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-VMz_3v1tcRg/VbiW9VzmRWI/AAAAAAAAFOA/v4DTf-Nfb-Q/s1600/IMGP3534.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-VMz_3v1tcRg/VbiW9VzmRWI/AAAAAAAAFOA/v4DTf-Nfb-Q/s640/IMGP3534.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-sCIqp4ZjvVI/VbiXUMiO7FI/AAAAAAAAFOQ/tZ6whD3ux40/s1600/IMGP3584.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="425" src="http://1.bp.blogspot.com/-sCIqp4ZjvVI/VbiXUMiO7FI/AAAAAAAAFOQ/tZ6whD3ux40/s640/IMGP3584.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-HrWLE82T5GY/VbiXe0JEdcI/AAAAAAAAFOY/ZTypn2hit1I/s1600/IMGP3636.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="425" src="http://4.bp.blogspot.com/-HrWLE82T5GY/VbiXe0JEdcI/AAAAAAAAFOY/ZTypn2hit1I/s640/IMGP3636.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-HKEUbuMflUM/VbiX55h5b1I/AAAAAAAAFOg/tZ34K42EiW8/s1600/IMGP3676.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="425" src="http://2.bp.blogspot.com/-HKEUbuMflUM/VbiX55h5b1I/AAAAAAAAFOg/tZ34K42EiW8/s640/IMGP3676.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-7R12S_HFLiA/VbiX9at0pwI/AAAAAAAAFOo/WTo6Hkjyxpg/s1600/IMGP3717.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="425" src="http://2.bp.blogspot.com/-7R12S_HFLiA/VbiX9at0pwI/AAAAAAAAFOo/WTo6Hkjyxpg/s640/IMGP3717.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-og0A_Ieh6HE/VbiYSHn4G1I/AAAAAAAAFOw/uZ6zaG4xOuc/s1600/IMGP3734.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-og0A_Ieh6HE/VbiYSHn4G1I/AAAAAAAAFOw/uZ6zaG4xOuc/s640/IMGP3734.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-lMdhlK6il9U/VbiYiKzAmkI/AAAAAAAAFO4/Tyeb5jLCRQo/s1600/IMGP3901.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-lMdhlK6il9U/VbiYiKzAmkI/AAAAAAAAFO4/Tyeb5jLCRQo/s640/IMGP3901.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-1l7OUFeimjk/VbiYsTN0aRI/AAAAAAAAFPA/4syqRFjidAI/s1600/IMGP3963.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-1l7OUFeimjk/VbiYsTN0aRI/AAAAAAAAFPA/4syqRFjidAI/s640/IMGP3963.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-X1A4AkhUn4g/VbiY6VC85rI/AAAAAAAAFPI/kgbYX6fUaEo/s1600/IMGP4032.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-X1A4AkhUn4g/VbiY6VC85rI/AAAAAAAAFPI/kgbYX6fUaEo/s640/IMGP4032.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kraków, Polska50.064650099999987 19.94497990000002149.901503099999985 19.622256400000023 50.227797099999989 20.26770340000002tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-85755286676769068692015-07-05T16:14:00.001+02:002015-07-05T16:14:27.350+02:00Pierwsze azjatyckie opowieści!Już w najbliższy piątek koniecznie wpadnijcie na wieczór organizowany przez Dawida Łasuta! Będzie można posłuchać o co nieco o mojej wyprawie do Azji, a przynajmniej jej wycinku :)<br />
<br />
Oprócz tego posłuchacie o zapierającej dech w piersiach wyprawie Magdy i Marcina Musiałów wokół Morza Karaibskiego.<br />
<br />
Nie jest to typowe slajdowisko z całej wyprawy (takowe może jeszcze nadejdzie ;)), w tej chwili działamy w dobrej sprawie dla Domu Seniora na Grzegórzkach!<br />
<br />
Bądźcie koniecznie 10.07 w klubie Daddy's Billard punktualnie o 19!<br />
<br />
Przybywajcie, zapraszajcie, udostępniajcie!<br /><a href="https://www.facebook.com/events/980216561998895/">https://www.facebook.com/events/980216561998895/</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Yzddzi7L0SE/VVsERzZFZiI/AAAAAAAAFJM/D6Tu9lbyW1k/s1600/IMGP2054.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-Yzddzi7L0SE/VVsERzZFZiI/AAAAAAAAFJM/D6Tu9lbyW1k/s640/IMGP2054.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kraków, Polska50.064650099999987 19.94497990000002149.901503099999985 19.622256400000023 50.227797099999989 20.26770340000002tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-7341984437242661732015-06-08T23:21:00.002+02:002015-06-08T23:21:31.423+02:00Kotlet je Duriana<div style="text-align: justify;">
Większość z Was, z którą miałem już przyjemność się zobaczyć, otrzymała ode mnie prezent-pułapkę w postaci durianowego cukierka (a jeśli ktoś nie dostał to niech się upomni!). Niestety nie oddają one nawet w najmniejszym stopniu tego, czym naprawdę Król Owoców jest i jak smakuje. </div>
<br />
Autentyczny pojedynek Durian vs Kotlet został na szczęście uwieczniony!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/7QLDoUTMqo8/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/7QLDoUTMqo8?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Kuala Lumpur, Federal Territory of Kuala Lumpur, Malezja3.139003 101.686854999999922.885326 101.36413149999993 3.3926800000000004 102.00957849999992tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-56858037242084913362015-05-19T12:51:00.000+02:002015-05-19T12:51:31.919+02:00Brakujące ogniwo, czyli indonezyjski finisz<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jak się okazało w ostatnim poście Kotlet to trochę taki mały oszust. Sprawdza się to też w sprawie wszelakich obietnic na blogu. Wiele razy w ciągu podróży mówiłem, że przez jakiś czas nie będzie nic nowego, a tu po paru dniach atakowałem jakimś postem-gigantem. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Po (wstępnym!) powrocie do rzeczywistości na blogu ląduje więc ostatni nieopisany etap wędrówki. Wyprawa za Równik.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Indonezja miała być dla mnie tylko ostatnim, dosyć szybkim przystankiem w mojej podróży. W pewnym sensie była ona narzędziem niezbędnym do zrealizowania Ostatniego Marzenia, czyli dojechania autostopem na równik. Okazało się jednak, że przez tak krótki czas kraj ten zwyczajnie urzekł mnie swoim pięknem. Jeśli miałbym kiedyś stworzyć listę miejsc, gdzie chciałbym wrócić, to Indonezja byłaby w czołówce.<br />
<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Ctxk-XHUDpw/VVsEOfesRhI/AAAAAAAAFI8/-JmTwjWafA4/s1600/IMGP1964.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-Ctxk-XHUDpw/VVsEOfesRhI/AAAAAAAAFI8/-JmTwjWafA4/s640/IMGP1964.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pomysł przekroczenia równika autostopem pojawił się kilka miesięcy wcześniej. Uznałem, że skoro już jestem tak daleko od domu to warto zobaczyć jak się sprawy mają na drugiej półkuli naszego pięknego globu. Początkowo miałem nadzieję, że uda się tego dokonać jachtostopem, jednak złapałem łódkę płynącą na północ i ostatecznie z wielką łaską się zgodziłem. Niewiele zabrakło też z Singapuru, który leży jakieś 100 km ponad równikiem. Musiałem więc wykombinować coś innego. Padło na indonezyjską Sumatrę. Z racji niskich cen, najbardziej popularnym środkiem transportu na Sumatrę jest samolot. Ja jednak uparcie chciałem dokończyć podróż nie odrywając się od powierzchni Ziemi. Znalazłem więc jedyne morskie połączenie z Indonezją prowadzące z malajskiego miasta Melaka.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Z Singapuru do Melaki dotarłem dosłownie w kilka godzin i to z przerwą na stacji, gdzie odkopałem mój gaz pieprzowy i pałkę. Około 9 rano żegnałem się z Kubą, a o 14 byłem już zameldowany w hostelu w Melace. Okazała się ona chyba najbardziej urokliwym z odwiedzonych przeze mnie malajskich miast. Okupujący ją przez pewien czas Portugalczycy zadbali, aby miała starówkę z prawdziwego zdarzenia oraz lekko lizboński klimat. Mimo to spędziłem tam jedynie jeden dzień, chcąc mieć jak największy zapas czasu na ewentualne przeszkody w Indonezji. Rankiem następnego dnia siedziałem więc na pokładzie promu z garstką ludzi, którzy w większości zwyczajnie bali się latania i woleli podróżowanie morzem. Wśród nich był również Cedrik - praktycznie jedyny obcokrajowiec, jakiego spotkałem w Indonezji. Prom był czymś w rodzaju motorówki, która mknęła z zawrotną prędkością i przebyła całą cieśninę Melaka w rekordowym czasie trzech godzin. Nie mam pojęcia jak udawało się jej manewrować między kontenerowcami - w końcu cieśnina ta jest najbardziej zatłoczoną cieśniną świata.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-zo-KQED2C20/VVr0kuaYrMI/AAAAAAAAFEs/ky0nlFH-7xo/s1600/20150423_095258" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://4.bp.blogspot.com/-zo-KQED2C20/VVr0kuaYrMI/AAAAAAAAFEs/ky0nlFH-7xo/s400/20150423_095258" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Biała strzała</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLmA42XkGgJNr7OSi8OD-sGcMxZaQB_a-zRfyUpJ1HNPILED2ZpjAlMY8l2BcOoeygLtf2x-lzCqJ5aghICPSI-1byTQlbM78CeT70Cs3yyzf1Tw3ihHV_ORnxtTi29myCLegDZd1a8gpr/s1600/20150415_121817" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLmA42XkGgJNr7OSi8OD-sGcMxZaQB_a-zRfyUpJ1HNPILED2ZpjAlMY8l2BcOoeygLtf2x-lzCqJ5aghICPSI-1byTQlbM78CeT70Cs3yyzf1Tw3ihHV_ORnxtTi29myCLegDZd1a8gpr/s400/20150415_121817" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Po dotarciu do portu Dumai musieliśmy zmierzyć się z Cedrikiem z indonezyjską biurokracją. Wiedzieliśmy, że kilka tygodni temu Indonezja zniosła wizy dla Europejczyków, dzięki czemu mieliśmy nadzieję zaoszczędzić te 35$. Nic bardziej mylnego. Owszem, Indonezja zniosła wizy, ale jak oznajmił nam celnik zostało im jeszcze dużo naklejek do paszportów, więc muszą je zużyć. Należy się 35$ i nie ma przebacz.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po wyjściu z portu przeżyłem niemały szok. Do tej pory przekraczałem granice lądem, co powodowało dosyć płynne zmiany zarówno krajobrazu jak i kultur. Tym razem było inaczej. Po długim czasie przebywania w krajach wysoko rozwiniętych jak Tajlandia, Malezja czy Singapur nagle wylądowałem w innym świecie. Azja w stylu Birmy, a może nawet jeszcze 'gorzej'. Jak kiedyś wspominałem od nadmiaru bodźców w Azji mózg spokojnie może eksplodować, co też prawie mi się przytrafiło. Dumai to był chaos w czystej postaci. Czułem się jak w początkowych tygodniach mojej podróży, kiedy to patrzyłem na niektóre rzeczy dziejące się na ulicach i nie do końca wiedziałem czy to sen czy jawa.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Tak czy inaczej musiałem otrząsnąć się z tego szoku i razem z Cedrikiem przemaszerować na wylot z miasta. On skierował się na dworzec autobusowy, a ja stanąłem z tabliczką 'Pekanbaru' i po dwóch minutach jechałem już do celu. Mój kierowca był bardzo rozgadany. Dzięki niemu stałem się wręcz ekspertem w dziedzinach wytwarzania oleju palmowego i papieru, czyli największych przemysłów na Sumatrze. Do pokonania mieliśmy jakieś 200 km, ale jako że nie była to malezyjska autostrada, zeszło nam na tym całe popołudnie. Wieczorem byliśmy na przedmieściach Pekanbaru, gdzie odebrał mnie mój host - Jefri. Zapomniałem wspomnieć, że Couchsurfing w Indonezji działa wręcz bajecznie i w dwóch miastach, do których się wybierałem bezproblemowo znalazłem hostów.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jefri był studentem mieszkającym w akademiku. Jak się okazało akademik w wersji indonezyjskiej to wynajęty mały domek, w którym ściskają się studenciaki. Warunki naprawdę spartańskie, czyli pokoje ze zwijanymi na dzień materacami na ziemi oraz łazienka, w której najlepsze co cię może spotkać to ośmiocentymetrowy karaluch. W korytarzu znajdowała się studnia, z której trzeba było wywiadrować trochę wody na ewentualne potrzeby higieny. Co ciekawe wchylając się do studni można było przybić piątkę sąsiadowi, gdyż w połowie znajdowała się ona w domu za ścianą. Jefri mieszkał w pokoju z Angą (to męskie imię!). Do tego na pozostałych dwóch metrach kwadratowych domeldowałem się ja i już indonezyjskie życie studenckie kwitnęło jak się patrzy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-WZXDjgFL_dc/VVr01pak2kI/AAAAAAAAFGM/q5lFdSf4BKw/s1600/20150416_201903" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://3.bp.blogspot.com/-WZXDjgFL_dc/VVr01pak2kI/AAAAAAAAFGM/q5lFdSf4BKw/s400/20150416_201903" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Studencka ekipa i trochę podstarzały Kotlet</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jedną z wielu rzeczy, które urzekły mnie w Indonezji były ceny. Zdecydowanie pobiła ona pod tym względem dotychczasowego lidera, czyli Kambodżę. Pierwszego wieczoru poszliśmy na obiad do pobliskiej knajpy. W ramach kurtuazji zapłaciłem rachunek za całą naszą trójkę. Łącznie 7,50 zł za trzy pełne obiady. Ma się ten gest. Po kilku dniach w Indonezji stałem się wręcz rozpieszczony tymi cenami. Widząc obiad za 3 zł myślałem sobie 'Uuu, trochę drogo, poszukam gdzie indziej', a kupując kawę za 90 groszy byłem gotów się targować.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pierwszego poranka w Pekanbaru miałem niezaprzeczalną przyjemność uczestniczenia w ciekawym wydarzeniu. Anga miał obronę pracy magisterskiej, więc chłopaki zaproponowali, żebym pojechał z nimi na uczelnię i mu kibicował. Na miejscu spotkaliśmy się z jego towarzyszami niedoli. Wszyscy gorączkowo przeglądali slajdy prezentacji, jakieś notatki i podręczniki. Ach, co to było za wspaniałe uczucie siedzieć tam całkowicie wyluzowanym w znoszonym t-shircie, krótkich spodenkach i tylko wspominać jak to było samemu przez to przechodzić. W kwestii mojego ubioru mina trochę mi zrzedła, gdy okazało się, że wchodzimy razem z Angą na egzamin w roli publiczności. Ewidentnie odstawałem od reszty w zakresie schludności odzienia. Oczywiście jak za starych dobrych studenckich czasów w sytuacji, gdy człowiek najbardziej chce się schować to akurat wszystkie miejsca z tyłu już są zajęte. Wylądowałem więc w pierwszej ławce i czułem się co najmniej nieswojo w moim stroju 'na dresowo'. Na szczęście komisja nie zwracała na mnie uwagi. Sama obrona pracy o intrygującym tytule 'Hegemonia Chin ponad Indiami w kontekście wspólnych granic oraz interesów państw ościennych' wyglądała praktycznie identycznie jak w Polsce. Z prezentacji w języku Bahasa nie zrozumiałem oczywiście ani słowa, ale z racji mojej pozycji w pierwszej ławce robiłem mądrą minę, gładziłem się po brodzie i co jakiś czas kiwałem głową z aprobatą. Tak naprawdę oglądałem tylko całkiem ładne obrazki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-347glhRXD68/VVr04F0DIYI/AAAAAAAAFGc/YVOxSl0QWjA/s1600/20150416_085253" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://1.bp.blogspot.com/-347glhRXD68/VVr04F0DIYI/AAAAAAAAFGc/YVOxSl0QWjA/s400/20150416_085253" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Biedaki</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-W4bIfNTZOdg/VVr02yjnG8I/AAAAAAAAFGU/059Pq3LZypA/s1600/20150416_104823" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://3.bp.blogspot.com/-W4bIfNTZOdg/VVr02yjnG8I/AAAAAAAAFGU/059Pq3LZypA/s400/20150416_104823" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-IzyYCvOftdk/VVr05VRObOI/AAAAAAAAFGk/rBbsj9lzwsk/s1600/20150416_085332" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://2.bp.blogspot.com/-IzyYCvOftdk/VVr05VRObOI/AAAAAAAAFGk/rBbsj9lzwsk/s400/20150416_085332" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dwaj magistrowie - znajdź różnice ;)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po prezentacji przyszła pora na pytania, kiedy to komisja całkiem solidnie przewalcowała Angę. Drżałem ze strachu, że będzie też część pod tytułem 'pytania od publiczności' i grono wytypuje do pytania tego gościa w pierwszym rzędzie, który robił takie mądre miny. Na szczęście siedzący obok Jefri uspokoił mnie, że nie ma takiego zwyczaju. Ostatecznie Anga dostał A, czyli prawie najwyższą ocenę. W Polsce przeszedłby wtedy czas na oblewanie, ale niestety Indonezja to kraj muzułmański, więc nic takiego nie wchodziło w grę. Zrobiliśmy tylko zdjęcia z nowym panem magistrem, a później wszyscy po kolei jak jeden mąż zrobili sobie zdjęcia z Kotletem.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
No właśnie. W Indonezji niestety po raz kolejny stałem się atrakcją turystyczną. Mój host kiedyś powiedział, że jak się gdzieś umawiamy to łatwo mnie znaleźć - wystarczy podążać za fleszami. Ostatni raz takie zainteresowanie moją osobą zaobserwowałem w Chinach, ale nawet ono nie umywało się do tego, co działo się w Indonezji. Starałem się policzyć ile osób zrobiło sobie ze mną zdjęcie, ale gdzieś przy pięćdziesiątce się pogubiłem. Może się Wam wydawać, że to miłe i ciekawe. Owszem, ale do pewnego momentu. Potem człowiek czuje się trochę jak małpka w zoo. W dodatku na zdjęciach się nie kończyło. 'Mister, mogę z mister poćwiczyć angielski? Mister, mogę się dowiedzieć jak mister ma na imię? Mister a skąd mister jest?' Jako, iż Indonezja nie była kolonią angielską tylko duńską i portugalską, pobrytyjskie 'sir' zastąpił właśnie 'mister'. Po wszystkich rozmowach przychodził czas na ostatni etap czyli rozdawanie autografów. Najczęściej w zeszytach szkolnych. Zrobiłem błąd pisząc swoje prawdziwe dane, przez co do dzisiaj dostaję na Facebooku zaproszenia od osób, które jako zdjęcie profilowe mają fotkę z Kotletem...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSwfAOnEyAM7Qpun9VVf6-URrQ-60Beeufmpv-bPvUgTEmNR1DpD81aU04-DpVRq-UT4dvCqfry2i_YysM139BV6DvwSa31xLrMFh8cqF0ptDiQb_DcrfkpCtlqMtaGxp6GGlrkvVPYXOj/s1600/IMGP1790.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSwfAOnEyAM7Qpun9VVf6-URrQ-60Beeufmpv-bPvUgTEmNR1DpD81aU04-DpVRq-UT4dvCqfry2i_YysM139BV6DvwSa31xLrMFh8cqF0ptDiQb_DcrfkpCtlqMtaGxp6GGlrkvVPYXOj/s400/IMGP1790.jpg" width="265" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-RyvlSByJlyw/VVr0pNexZBI/AAAAAAAAFFE/v49GBU97P6c/s1600/20150422_203830" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://3.bp.blogspot.com/-RyvlSByJlyw/VVr0pNexZBI/AAAAAAAAFFE/v49GBU97P6c/s400/20150422_203830" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-o1G_3gxOGBU/VVr0wdDWafI/AAAAAAAAFFs/Ds7n17PRv-A/s1600/20150419_092829" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://3.bp.blogspot.com/-o1G_3gxOGBU/VVr0wdDWafI/AAAAAAAAFFs/Ds7n17PRv-A/s400/20150419_092829" width="400" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
Jefri pokazał mi całe Pekanbaru, które w kontekście zabytków okazało się ekstremalnie ubogie. Indonezyjczycy mają jednak ogromną skłonność do przesady w temacie wyjątkowości swoich miast. Dosyć przeciętny meczet był przez Jefriego opisywany, jako drugi po Taj Mahal, a nowoczesna jak na Indonezję biblioteka szybko stała się największą na świecie. Coś mi się wydaje, że nawet nasza Jagielonka jest większa. Pekanbaru w pewnym sensie urzekło mnie jednak tym, iż na każdym kroku zaskakiwało jakimiś smaczkami, na widok których człowiek stawał w miejscu i w sumie to nie wiedział czy się śmiać czy płakać. Wszechobecny chaos, busiki rodem z budżetowej wersji Fast And Furious, a przede wszystkim autobusy. Ekstremalnie wysokie i bez żadnych stopni do wejścia. Prawdopodobnie przeżywały drugie życie po Indiach. Tak czy inaczej chyba były w dobrej cenie, bo to pod nie budowano podwyższone przystanki. Tam gdzie przystanku nie było, dostawiano schodki niczym do samolotu, aby jakimś cudem udało się wsiąść. Komedia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-XMOUpjpdEgY/VVsECnZX5pI/AAAAAAAAFHU/uHC3zWbAao4/s1600/IMGP1776.jpg" imageanchor="1"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-XMOUpjpdEgY/VVsECnZX5pI/AAAAAAAAFHU/uHC3zWbAao4/s640/IMGP1776.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-zqnwQH6mSCA/VVsF3BLkfII/AAAAAAAAFK4/4s2ZqJy9wYc/s1600/IMGP1811.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-zqnwQH6mSCA/VVsF3BLkfII/AAAAAAAAFK4/4s2ZqJy9wYc/s640/IMGP1811.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-JIgpkXuftC0/VVsECEHJPnI/AAAAAAAAFHQ/Dvm13pJ-lFw/s1600/IMGP1781.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-JIgpkXuftC0/VVsECEHJPnI/AAAAAAAAFHQ/Dvm13pJ-lFw/s640/IMGP1781.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-0zaUXbyOzWI/VVsEDut9e8I/AAAAAAAAFHg/MZjc0aS-enc/s1600/IMGP1805.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-0zaUXbyOzWI/VVsEDut9e8I/AAAAAAAAFHg/MZjc0aS-enc/s640/IMGP1805.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">'Taj Mahal albo i większe'</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-rg-cMaZqFlA/VVsEEjqOVmI/AAAAAAAAFHk/p6C2ZNi3o9Y/s1600/IMGP1807.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-rg-cMaZqFlA/VVsEEjqOVmI/AAAAAAAAFHk/p6C2ZNi3o9Y/s640/IMGP1807.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">'Największa biblioteka na świecie' w tle, a na pierwszym planie znak 'Uwaga, goryl'</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wieczorem zaczęła się jedna z bardziej niezręcznych sytuacji, jakie mnie spotkały. Odwiedziła nas znajoma Jefriego i wszyscy wspólnie poszliśmy coś zjeść. Jefri wcześniej ostrzegał mnie, że owa znajoma jest, że tak powiem, chętna na znajomości z obcokrajowcami. Nie ostrzegł mnie natomiast, że on sam też przeciwko wyswataniu nas nie ma nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, po kolacji nakłonił ją, aby obwiozła mnie po mieście. Wszystko fajnie, tylko mnie nikt o zdanie nie zapytał. Defi, bo tak miała na imię, była naprawdę sympatyczna i generalnie nie miałbym nic przeciwko zwykłemu pogadaniu czy spędzeniu czasu razem. Defi jednak pomimo religii islamskiej i pełnego tradycyjnego stroju, nie miała problemu z okazywaniem, iż jestem w jej typie. Chwilowo nie byłem zainteresowany poszukiwaniem islamskiej żony, więc sytuacja stała się mocno niezręczna. Swatanie mnie trwało jeszcze kolejnego dnia i zakończyło się dopiero, gdy zostałem odwieziony przez niedoszłą żonę na wylotówkę z Pekanbaru.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Ruszyłem na dosyć długi, jak na warunki indonezyjskie, odcinek drogi na południowy zachód. O tym, że w Indonezji podróżowanie jest dużo mniej bezpieczne niż w innych krajach Azji, wiedziałem już przed przyjazdem tutaj. Upewniłem się, że gaz oraz pałka są jak zawsze pod ręką i byłem dobrej myśli. Dopiero Jefri uświadomił mnie jednak o jednym zagrożeniu, na które wyżej wymienione przedmioty nie pomogą. Gangi hipnotyzerów. Gdy pierwszy raz to usłyszałem, wybuchnąłem śmiechem. Potem jednak mina trochę mi zrzedła. Osobnicy tacy podchodzą do Ciebie jak gdyby nigdy nic na ulicy, pytają czy wszystko gra, po czym dotykają przyjacielsko twojego ramienia i bach! już cię nie ma. Budzisz się po kilku godzinach gdzieś na odludziu w samych gaciach. Oczywiście jak każdy honorowy facet uważam się za całkowicie niepodatnego na hipnozę, jednak z filmów wiem, że tacy pierwsi odpadają. Z realnym zagrożeniem jakoś sobie mogę radzić, a przynajmniej wiem że zależy to od moich mięśni i ewentualnie gazu pieprzowego, ale z takimi magami? Cholera ich tam wie, na wszelki wypadek unikałem wszelkich poklepywań po plecach...<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Na drodze z Pekanbaru do Bukittinggi czekało mnie wspomniane już marzenie w postaci przekroczenia równika. Pomimo swojej dwuznacznej nazwy, równik wcale równy nie jest. Dostanie się na niego wymagało nie lada brawury. Oczywiście nie mojej, tylko moich kierowców. Sam pomnik wskazujący miejsce 'zero' lata świetności miał już za sobą. Okolica również nie wzbudzała zachwytu, ale spełnienie marzenia było wystarczająco emocjonujące. Tak naprawdę do dzisiaj nie do końca to do mnie dociera. Wyruszając w podróż miałem wątpliwości czy uda mi się dostać autostopem do granicy Polski, a tu masz, nagle stoję na równiku. Niezły czad. Chwilę po znalezieniu się na południowej półkuli naszej przepięknej planety, odczułem swego rodzaju 'zjazd emocji'. Jak po najcięższym egzaminie. Wszystko, co chciałem osiągnąć w tej podróży się ostatecznie udało. Pomimo, iż kierowałem się jeszcze kawałek w głąb Sumatry, to mentalnie wracałem już do domu. Można powiedzieć, że spełniłem się podróżniczo. Przynajmniej na jakiś czas ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-eNXS9jFjH0E/VVr00X2OB4I/AAAAAAAAFGE/WR1B5w5qULY/s1600/20150417_151252" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://3.bp.blogspot.com/-eNXS9jFjH0E/VVr00X2OB4I/AAAAAAAAFGE/WR1B5w5qULY/s640/20150417_151252" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-F0xrHp7pOfc/VVsEFnBg67I/AAAAAAAAFHs/2zN0b3DD3sA/s1600/IMGP1839.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-F0xrHp7pOfc/VVsEFnBg67I/AAAAAAAAFHs/2zN0b3DD3sA/s640/IMGP1839.jpg" width="640" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pierwsze co uderzyło mnie po przekroczeniu równika to całkowita zmiana klimatu. Temperatura spadła do zabójczych 24 stopni, a mniejsza wilgotność dawała szanse na oddech. Wreszcie dało się żyć! Lubiłem sobie wmawiać, że ta zmiana to oczywisty fakt wynikający z przebywania na drugiej półkuli, ale prawda jest taka, iż po prostu minęliśmy ogromne Góry Równikowe (tak, to kolejna nazwa geograficzna zmyślona przeze mnie), które były swego rodzaju klimatyczną barierą. Cieszyłem się jak głupi i napawałem faktem, iż nie pocę się jak szalony. Oczywiście jako typowy Polak po kilku dniach, uznałem, że mogłoby być trochę cieplej. Tak czy inaczej pogoda była zdecydowanie największym plusem zachodniej Sumatry. Co ciekawe klimat jest tu stały przez cały rok, więc na przykład żniwa ryżu odbywają się cztery razy w roku. Nie zazdroszczę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-HOeNplK7hew/VVsEGstvKKI/AAAAAAAAFH4/haLYSgnR68c/s1600/IMGP1855.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://3.bp.blogspot.com/-HOeNplK7hew/VVsEGstvKKI/AAAAAAAAFH4/haLYSgnR68c/s640/IMGP1855.jpg" width="424" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W Bukittinggi, kolejnym mieście na mojej indonezyjskiej drodze, zostałem podjęty przez Gitto. Dowiózł mnie pod jego drzwi mój autostopowy kierowca. Czasami mam wrażenie, że autostop w połączeniu z Couchsurfingiem działa jak gwarancja door-to-door. Podawałem tylko kierowcy numer telefonu mojego hosta, oni sobie rozmawiali po czarodziejsku, uzgadniali gdzie mnie przekażą, a ja tylko czekałem jak król na dowiezienie i przenocowanie. Gitto był studentem ostatniego roku anglistyki i w ramach praktyk uczył w szkole językowej. Szkoła w wydaniu indonezyjskim była starą kamienicą z kilkoma odrapanymi salami, podgniłymi ławkami i korytarzem z aneksem kuchenno-łazienkowo-kibelkowym. Na dachu owej kamienicy było coś w rodzaju murowanej pakamery, w której usadowiono Gitto. Ten z kolei podzielił się nią ze mną. Jak widzicie na indonezyjskim CSie luksusów nie miałem, ale wszystko wynagrodziła gościnność.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-oAImFBDY6O8/VVsF0AsxwVI/AAAAAAAAFKw/EeQlDo4PpKI/s1600/IMGP2034.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="http://4.bp.blogspot.com/-oAImFBDY6O8/VVsF0AsxwVI/AAAAAAAAFKw/EeQlDo4PpKI/s400/IMGP2034.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gitto i Kotlet</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir4MRBpK5bP-p2aq7Gp1jZFB1OGNzoI7Gp6AJPmzONJdQXCfWS9YBoNh7PLLwTpahHPwdfFeZCRhbJhdJozv9X4WS61LV1aHIawRxILxr2w9WZx5L0Z4v8qjZvrJb-bN7cpokD-nBj9A5r/s1600/20150418_073726" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir4MRBpK5bP-p2aq7Gp1jZFB1OGNzoI7Gp6AJPmzONJdQXCfWS9YBoNh7PLLwTpahHPwdfFeZCRhbJhdJozv9X4WS61LV1aHIawRxILxr2w9WZx5L0Z4v8qjZvrJb-bN7cpokD-nBj9A5r/s400/20150418_073726" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kuchnia</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-ExOpd7e0qrY/VVr0y2flzYI/AAAAAAAAFF8/M-gYi2jVFjE/s1600/20150418_071807" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="http://2.bp.blogspot.com/-ExOpd7e0qrY/VVr0y2flzYI/AAAAAAAAFF8/M-gYi2jVFjE/s400/20150418_071807" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szkolna łazienka</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Bukittinggi zyskało znak jakości Kotleta Na Wynos przede wszystkim położeniem. 930 m n.p.m, rześkie powietrze i niesamowite widoki na góry dookoła. Atmosfera mocno azjatycka, choć urozmaicona przez rodzynki typu dorożki konne. Architektem nie jestem, ale wydaje mi się, że drobne różnice z kolonii holenderskiej były. W pierwszy dzień obszedłem główne atrakcje na czele z wieżą zegarową wielkości maksymalnie połowy krakowskiego ratusza. Oczywiście przez miejscowych okrzyknięta drugim Big Benem. Przypadkowo wszedłem też do zoo. Przypadkowo, bo przecież języka nie znałem, a jako że dużo ludzi się tłoczyło w kolejce to myślałem że coś ciekawego rozdają. Zobaczyłem gdzie się wpakowałem dopiero po wejściu do środka. W zoo były trzy zagrody. Słoń, jakiś jelonek Bambi i smutny niedźwiedź. Szału ni ma, że tak powiem.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Szkoła językowa, w której mieszkałem, oczywiście 'zupełnym przypadkiem' była 100 metrów od jedynego w tej części Sumatry kościoła katolickiego. Jedyna msza o siódmej rano w niedzielę zmusiła mnie do zerwania się bladym świtem. Przezornie siadłem w ostatniej ławce, jednak mimo to co chwilę kolejne głowy odwracały się w moim kierunku. Pisałem już, że miałem dość bycia atrakcją? Wspominam o kościele tylko po to, aby napisać o pięknym tutejszym zwyczaju. Otóż zaraz po Komunii następuje błogosławieństwo dzieci. Te jakby tylko na to całą mszę czekały i równo z dzwonkami wystrzeliwują do kolejki po błogosławieństwo. Idą wszystkie, dodatkowo niosąc nieumiejące jeszcze chodzić rodzeństwo. Obrazek tak wzruszający, że można się popłakać. Serce rośnie :)<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jak się można domyślić, nie obyło się oczywiście bez prowadzenia przeze mnie lekcji angielskiego. Na szczęście poziom był porównywalny do mongolskich dzieciaczków, więc dawałem radę. Poza tym uczyłem z Gitto lub jego kuzynką. Swoją drogą owa kuzynka była kolejną zakapturzoną niewiastą, która upatrzyła sobie we mnie idealnego islamskiego męża. Powoli stawałem się indonezyjskim DiCaprio.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-lbqdRjpqbQs/VVsEL89-JYI/AAAAAAAAFIo/5yylPl0DKGw/s1600/IMGP1927.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-lbqdRjpqbQs/VVsEL89-JYI/AAAAAAAAFIo/5yylPl0DKGw/s640/IMGP1927.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bukittinggi</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-5zrkgRXgnTY/VVsEJkEpXBI/AAAAAAAAFIQ/NZPudTA-I9U/s1600/IMGP1886.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-5zrkgRXgnTY/VVsEJkEpXBI/AAAAAAAAFIQ/NZPudTA-I9U/s640/IMGP1886.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Z91dz4BS3Fc/VVsEMgUZRpI/AAAAAAAAFIw/6qkvn6Sl1F8/s1600/IMGP1938.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-Z91dz4BS3Fc/VVsEMgUZRpI/AAAAAAAAFIw/6qkvn6Sl1F8/s640/IMGP1938.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-8qMUVTzPUvU/VVsEK5PgdNI/AAAAAAAAFIc/u6Yb-aIGfGg/s1600/IMGP1904.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="http://3.bp.blogspot.com/-8qMUVTzPUvU/VVsEK5PgdNI/AAAAAAAAFIc/u6Yb-aIGfGg/s640/IMGP1904.jpg" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zasada 'Chop na koniu w każdym mieście' sprawdza się też w Indonezji</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-R3A6Oq4s9EE/VVsEIXfFg5I/AAAAAAAAFIE/ad0_AnoBHpk/s1600/IMGP1882.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="http://2.bp.blogspot.com/-R3A6Oq4s9EE/VVsEIXfFg5I/AAAAAAAAFIE/ad0_AnoBHpk/s640/IMGP1882.jpg" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ewidentnie większy niż Big Ben</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-AW6kRa2SUoA/VVsEHOS_WfI/AAAAAAAAFH8/4jgSvCk8XyQ/s1600/IMGP1873.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-AW6kRa2SUoA/VVsEHOS_WfI/AAAAAAAAFH8/4jgSvCk8XyQ/s640/IMGP1873.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chyba nie trzeba dodawać, że te fikuśne daszki są dosyć popularne</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-K3ftfpk46jU/VVr077FCXcI/AAAAAAAAFG0/GqCRwySd-lg/s1600/20150418_180242" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="http://1.bp.blogspot.com/-K3ftfpk46jU/VVr077FCXcI/AAAAAAAAFG0/GqCRwySd-lg/s640/20150418_180242" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Komunikacja publiczna</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-IEcz8DROi0I/VVsENXyanVI/AAAAAAAAFI0/uU2nfmgN-sE/s1600/IMGP1947.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-IEcz8DROi0I/VVsENXyanVI/AAAAAAAAFI0/uU2nfmgN-sE/s640/IMGP1947.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-jcLvfcpPgi0/VVsEKO7O-yI/AAAAAAAAFIU/IkwZ8FohMao/s1600/IMGP1896.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="http://2.bp.blogspot.com/-jcLvfcpPgi0/VVsEKO7O-yI/AAAAAAAAFIU/IkwZ8FohMao/s400/IMGP1896.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy kogoś jeszcze dziwi, że przez dwa miesiące nie postanowiłem wyleczyć zęba?</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po dwóch dniach ruszyłem na zaplanowany jakiś czas temu kemping w pobliskim wulkanie. Brzmi groźnie, ale prawda jest taka, że owy wulkan jest dawno wygasły, a w kraterze znajdowało się jezioro i kilka wiosek, które chciałem zobaczyć i może zostać na dwa dni. Autostop w wulkanie przebiegł bez przeszkód. No może poza faktem, że po wdrapaniu się na jego koronę nastąpił zjazd najbardziej stromą drogą, jaką w życiu jechałem. Jest to nawet dosyć logiczne, bo przecież wulkan to nie góry z przełęczami przyjaznymi drogom. Samo jezioro Maninjau zdecydowanie zasłużyło na miano największej atrakcji Sumatry Zachodniej. Jak zwykle nie będę tworzył pseudopoetyckich wywodów tylko przedstawię dowody fotograficzne.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-m1Rs5wHSNCE/VVsEQOAhDhI/AAAAAAAAFJE/7KfeerXLxks/s1600/IMGP2047.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-m1Rs5wHSNCE/VVsEQOAhDhI/AAAAAAAAFJE/7KfeerXLxks/s640/IMGP2047.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-JZbXj-K_s7c/VVsETJKT4BI/AAAAAAAAFJU/uKUPIrts2WU/s1600/IMGP2065.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://1.bp.blogspot.com/-JZbXj-K_s7c/VVsETJKT4BI/AAAAAAAAFJU/uKUPIrts2WU/s640/IMGP2065.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ChzKnHn1Dxc/VVsEW9fhPYI/AAAAAAAAFJk/fwBq0FASFmg/s1600/IMGP2074.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-ChzKnHn1Dxc/VVsEW9fhPYI/AAAAAAAAFJk/fwBq0FASFmg/s640/IMGP2074.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuYUqTQRKLxbI8J6wy3OaMOOE3DYDooObBCC1SJxatSQFkeJrK2w2WQaeohSNg2RgVBxBFVbcheWp5yKQWcYPFGL66OeHUfW1bVxJEN1-e7gQRctD1FbU_d6zmihsad4bJK6DmZRe6Dl-9/s1600/IMGP2083.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuYUqTQRKLxbI8J6wy3OaMOOE3DYDooObBCC1SJxatSQFkeJrK2w2WQaeohSNg2RgVBxBFVbcheWp5yKQWcYPFGL66OeHUfW1bVxJEN1-e7gQRctD1FbU_d6zmihsad4bJK6DmZRe6Dl-9/s640/IMGP2083.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-w1v-B28i1U8/VVsEcClVJ9I/AAAAAAAAFJ8/yiQvj2YhdV0/s1600/IMGP2087.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-w1v-B28i1U8/VVsEcClVJ9I/AAAAAAAAFJ8/yiQvj2YhdV0/s640/IMGP2087.jpg" width="640" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
Zwyczajowo zacząłem okrążać jezioro dookoła. Chyba mam jakieś takie zboczenie - widzę jezioro to muszę iść dookoła. Czasem łapałem skuterowego stopa, ale w dużej części szedłem na nogach eksplorując życie indonezyjskiej wiosek. Najciekawsze było pierwsze zderzenie z czymś, o czym niby zawsze wiedziałem, ale jakoś wyleciało mi aktualnie z głowy. Największym skarbem Indonezji są przyprawy! Nawet w młodzieńczych grach strategicznych robiło się wyprawy w te rejony po przyprawy dla arystokracji. Teraz zderzyłem się z tym w rzeczywistości. Przed domami suszyły się laski cynamonu, kardamon, gałki muszkatołowe, ziarna kakao i mnóstwo innych, których nazw nie znam. W Europie ludzie płacą za to krocie, a tutaj wala się po krzakach.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-uulRo0wOItg/VVsEVKM8LOI/AAAAAAAAFJc/tucDfvK6Pyg/s1600/IMGP2068.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://3.bp.blogspot.com/-uulRo0wOItg/VVsEVKM8LOI/AAAAAAAAFJc/tucDfvK6Pyg/s400/IMGP2068.jpg" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Komuś cynamonku?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-cKk4R5XdY6w/VVsEY1YlWbI/AAAAAAAAFJs/wWDEPDQJutc/s1600/IMGP2082.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="http://4.bp.blogspot.com/-cKk4R5XdY6w/VVsEY1YlWbI/AAAAAAAAFJs/wWDEPDQJutc/s400/IMGP2082.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Galki muszkatołowej?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-905rtqsqPC4/VVsEg2feitI/AAAAAAAAFKU/FMxVh-rmOHU/s1600/IMGP2125.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="http://3.bp.blogspot.com/-905rtqsqPC4/VVsEg2feitI/AAAAAAAAFKU/FMxVh-rmOHU/s400/IMGP2125.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kakałka?</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Ciekawa była również fauna wulkaniczna. Do dziwacznych ptaszydeł (swoją drogą na równiku spotkałem pierwszy raz kolibra!) i wszechobecnych małp zdążyłem się przyzwyczaić, ale warany były lekkim zaskoczeniem. Jednego z nich, wielkości mniej więcej 1,5 metra spotkaliśmy na drodze razem z moim skuterzystą autostopowym. Kierowca chyba był przyzwyczajony, bo ani myślał zwalniać. Pech chciał, że waran w ostatniej chwili postanowił ruszyć w niewłaściwą stronę. Na manewr wymijający było za późno. Muszę przyznać, że miałem śmierć w oczach, gdy skuter wjechał na ogromne cielsko i wyskoczył w powietrze. Po sekundzie złowieszczej ciszy wylądowaliśmy z hukiem na asfalcie. Nie wiem jakim cudem udało się nam nie wylądować w rowie. Kierowca skwitował wszystko 'Ooo, he he he!'. Waran natomiast chyba w ogóle nie zauważył, że coś zaszło i usunął się leniwie w krzaki. Gdyby udało mi się całe zdarzenie nagrać, prawdopodobnie stałbym się hitem jutuba. Mieszkańcy wulkanu generalnie chyba nie byli zwolennikami Greenpeace, jeśli chodzi o traktowanie zwierząt. Tego samego dnia spotkałem jeszcze chłopaczka, który jako zwierzątko domowe miał większego od siebie żółwia. Traktował go bardziej jak rowerek lub wózek ciągnięty za sobą na sznurku. Żółw nie podzielał entuzjazmu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-ytZW4Kmo6RU/VVsEdh6gtqI/AAAAAAAAFKE/trNhyCzMYv0/s1600/IMGP2108.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-ytZW4Kmo6RU/VVsEdh6gtqI/AAAAAAAAFKE/trNhyCzMYv0/s640/IMGP2108.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVnHis6oRjRHFp46HEdEA0NQSWneUkdhJMiv67DAurjQjN3XzWMBmMQK6_hZ4XgAmbWe1t7zBYL7En2iqiym30gTRBPIf598u9keiZYQm9MpvldrbTsIb2B29CPFeEeR3CXunux-Tu702p/s1600/IMGP2112.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVnHis6oRjRHFp46HEdEA0NQSWneUkdhJMiv67DAurjQjN3XzWMBmMQK6_hZ4XgAmbWe1t7zBYL7En2iqiym30gTRBPIf598u9keiZYQm9MpvldrbTsIb2B29CPFeEeR3CXunux-Tu702p/s640/IMGP2112.jpg" width="640" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
W wulkanie miałem nadzieję spędzić dwa dni pod namiotem w jakiejś epickiej, odludnej miejscówce. Niestety po raz kolejny nie doceniłem Azjatów. Nad brzegiem nie było ani strzępka wolnego miejsca. Objechałem prawie całe jezioro. Tam gdzie brzeg nie był urwiskiem zawsze były chaty lub zalane pola ryżowe. Bez szans na nocleg. Nie poddałem się jednak i ostatecznie spędziłem noc niedaleko drogi w czymś w rodzaju małego parku. Nie przeszkadzało mi to jednak, aby napawać się piękną nocą za równikiem. Patrzyłem w niebo na całkowicie odmienne gwiazdozbiory i obserwowałem zbliżającą się pełnię. Zawsze zwiastowała wielkie wydarzenia w mojej podróży. I tym razem nie było inaczej. W końcu kolejną miałem oglądać już w Polsce.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Sam wulkan zaskakiwał nie tylko naturą, ale również anomaliami pogodowymi. W Indonezji pora deszczowa rozgościła się już na dobre. Trochę komplikowało to moją podróż, ale po kilku dniach przyzwyczaiłem się do codziennego popołudniowego wiadra wody na głowę. W Maninjau sprawy wyglądały inaczej. Ogromne ściany krateru wynoszące się ponad chmury stanowiły dla nich coś w rodzaju bariery. Burze więc szalały dookoła, a w wulkanie panowała złowroga cisza. Niesamowitą atmosferę potęgowały pojedyncze chmury, którym udało się przedostać do środka i przecząc fizyce z ogromną prędkością opadały na ziemię.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jako, że z braku epickiej miejscówki na namiot nie spędziłem w Maninjau tyle czasu, ile planowałem, został mi jeszcze kilkudniowy zapas czasu przed powrotem na stały ląd. Postanowiłem udać się do doliny Harau. Okolica wyglądała jakby ktoś gruchnął toporem i zrobił kilkunastokilometrowej długości wcięcie w ziemi. Na płaskim dnie doliny Azjaci oczywiście nie próżnowali i rozpoczęli gigantyczne uprawy ryżu. Wszystko to tworzyło razem przepiękne, choć jakby nie patrzeć typowe azjatyckie krajobrazy.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Mogłem się zatrzymać gdzieś na początku doliny, ale oczywiście jak to zwykle ja musiałem przeć naprzód wiedząc, że kolejnego dnia i tak będę musiał wrócić tą samą drogą. 'A jeszcze jeden zakręt drogi, tam na pewno będzie jeszcze ładniejsze miejsce na namiot'. I tak kilka przez godzin. Niemniej jednak opłacało się. Dotarłem na kompletne odludzie i nad małą rzeczką rozbiłem obóz. Wrzuciłbym jakieś fotki z kąpieli w owej rzeczce, ale jak już wiecie nie mam w zwyczaju niepotrzebnie moczyć spodenek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjul_vfOGIZb8m2B_MrztgpVAwIeiel47c4B61SXLHdM76gRLq9jes6KwWDpo3bNTO35B2udAT_DF_8QaIplQ9zDUZ00luwwVslSUketwIsUKkDplbJtl6hakOYWiJOVVfvrZv6UKZf_jhZ/s1600/20150422_083913" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjul_vfOGIZb8m2B_MrztgpVAwIeiel47c4B61SXLHdM76gRLq9jes6KwWDpo3bNTO35B2udAT_DF_8QaIplQ9zDUZ00luwwVslSUketwIsUKkDplbJtl6hakOYWiJOVVfvrZv6UKZf_jhZ/s640/20150422_083913" width="480" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Ctxk-XHUDpw/VVsEOfesRhI/AAAAAAAAFI8/-JmTwjWafA4/s1600/IMGP1964.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://2.bp.blogspot.com/-Ctxk-XHUDpw/VVsEOfesRhI/AAAAAAAAFI8/-JmTwjWafA4/s640/IMGP1964.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWEH_4pdB0NDpov-hG4IrR1j_riRohkQnw-eVtemOcFukoSehFgmOyzKLjQ-kFBIegu4KWuExQNkWjhczFQIbHHjbNez44OOhHSsEWbAmnNU30s-KqLAJlVNw25ADdPhMxaikHngCYlT0z/s1600/IMGP2129.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWEH_4pdB0NDpov-hG4IrR1j_riRohkQnw-eVtemOcFukoSehFgmOyzKLjQ-kFBIegu4KWuExQNkWjhczFQIbHHjbNez44OOhHSsEWbAmnNU30s-KqLAJlVNw25ADdPhMxaikHngCYlT0z/s640/IMGP2129.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest droga - cza iść!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Sp1__YFdEVQ/VVsEk9e_02I/AAAAAAAAFKk/dKTfZB5NVmY/s1600/IMGP2138.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://4.bp.blogspot.com/-Sp1__YFdEVQ/VVsEk9e_02I/AAAAAAAAFKk/dKTfZB5NVmY/s640/IMGP2138.jpg" width="640" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
Ostatni nocleg na półkuli południowej był opatrzony wydarzeniem... co najmniej dziwnym. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Leżę sobie spokojnie w namiocie, rozbitym kilkaset metrów albo i więcej od jakiejkolwiek wioski. Wokół żywej duszy, słychać tylko przyjemny szum wody i odgłosy lasu. Bezgwiezdna noc ciemna choć oko wykol. Lekki deszcz stuka o namiot, a ja cośtam grzebię w tablecie, słucham cichej muzyczki. I wtedy nagle ktoś szarpie z całej siły za mój namiot. Trwa to może dwie sekundy i ustaje. Żadnego odgłosu. Muszę przyznać, że trochę się wystrachałem. Mając nadzieję, że to jakiś zabłąkany, ciekawski Azjata, zacząłem wołać i pytać, ale niestety nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Trzeba było więc zmierzyć się z zagrożeniem i wychylić z namiotu. Najpierw ręka z latarką, później ręka z gazem, a na końcu głowa. Nic. Omiotłem strumieniem światła całą okolicę i nie stwierdziłem żadnej żywej istoty. Nie dostrzegłem też żadnego przedmiotu, który rzucony w namiot mógłby wywołać taki efekt. Wolałbym zobaczyć jakiegoś woła czy inne zwierzę, przynajmniej wiedziałbym co mnie czeka. A tak nie pozostało nic innego jak schować się z powrotem i półspokojnie zasnąć. Zakończę jak w horrorze. Ciekawe ile jeszcze razy Coś trzęsło moim namiotem podczas, gdy ja nieświadomie spałem...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-k0EnaDASuIM/VVsJjPLiXTI/AAAAAAAAFLM/1asv4WvcD8I/s1600/IMGP2138b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="433" src="http://4.bp.blogspot.com/-k0EnaDASuIM/VVsJjPLiXTI/AAAAAAAAFLM/1asv4WvcD8I/s640/IMGP2138b.jpg" width="640" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
Mimo wszystko noc przeżyłem i nawet porządnie się wyspałem. Z rana przy pomocy kilku skuterzystów jadących do pracy/szkoły/pola dostałem się na główną drogę i zacząłem powrót. Początkowo nijak nie szło. Zatrzymało się kilka samochodów, ale wszyscy chcieli pieniędzy. Stałem dobrą godzinę. Wiedziałem jednak, że tak długie czekanie zawsze oznacza, że zwyczajnie Góra szykuje dla mnie jakiś transport idealny, który po prostu nie zdążył jeszcze dojechać. Poszedłem więc na śniadanie, aby dać czas Opatrzności na działanie. Po powrocie na drogę, jeszcze zanim zacząłem machać zatrzymał się przy mnie tir. Nieproszony zapytał czy mnie nie podwieźć do Dumai - portu z którego wracałem do Malezji i do którego planowałem stopować conajmniej dwa dni. Mógłby spokojnie dodać 'Pan Kotlet? Góra mnie przysłała, bo podobno długo Pan już czeka...' a ja bym się kompletnie nie zdziwił.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Z dwoma sympatycznymi chłopakami przejechałem ponad pięć godzin, po czym w obliczu ich trzygodzinnej przerwy uznałem, że się oddzielę. Dosyć szybko pożałowałem, gdyż kolejne auta brały mnie tylko na krótkie dystanse. Gdy wreszcie łapałem jakiegoś tira do Dumai, zawsze okazywało się, że owszem, jedzie do portu, ale z noclegiem po drodze. Mój prom powrotny odpływał o 10 rano, co oznaczało, że najlepiej byłoby przespać mi się pod namiotem gdzieś w Dumai. W innym wypadku dotarcie rano na statek było mało prawdopodobne. To są zawsze najtrudniejsze decyzje w autostopie. 'Wysiadać póki jasno i szukać kogoś innego czy może jechać ile wlezie i łapać po ciemku, ale za to być bliżej? Jak wysiadę to mogę utknąć. Jak pojadę to zastanie mnie noc. No i gdzie ten namiot rozbić?'. Zwykle w takich sytuacjach staram się jednak mówić sobie 'Wrzuć na luz' i rozsiadam się wygodniej na fotelu.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jadąc tak ciemną nocą z małomównym tirowcem przypomniała mi się Syberia. Prawdopodobnie dlatego, że w prawie całej Azji południowo-wschodniej jakoś tiry mnie nie zabierały i najwięcej wspomnień z nimi związanych mam właśnie z Rosji. Drzemałem więc na siedzeniu pasażera, próbowałem znaleźć wygodną pozycję i co chwilę podskakiwałem na jakiejś dziurze. Jedyną różnicą był fakt, iż siedziałem po lewej, a nie prawej stronie szoferki. Gdy coś wyrwało mnie ze snu, przez chwilę miałem wrażenie, że to może jednak znowu Syberia. Że obok zobaczę uśmiechniętą twarz Dmitrija Albo Daniela, który zapyta 'Normalno? Pospali?'. Że w ciemnej nocy dostrzegę tylko pasmo brzóz nieprzemierzonej tajgi. Że z rana zobaczę zamrożone chaty i babuszki leniwie dorzucające do pieców. I że w głowie będę miał miliony myśli, o tym co czeka mnie przez najbliższe miesiące. Nic takiego się jednak nie stało. Budziłem się nadal w Indonezji, a w głowie miałem jasny cel.<br />
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Z ostatnim kierowcą dotarłem na miejsce jego przerwy nocnej. Do Dumai zostały jakieś trzy godziny. On sam obiecał, że rusza o piątej rano, więc mogę się przespać i zdążymy na jutrzejszy prom. Zaproponował nocleg na siedzeniu lub we wspólnym przydrożnym domku, gdzie spali wszyscy tirowcy. Dom był bardziej szopą. Jeszcze kilka miesięcy temu może przeraziłyby mnie zbite z desek łóżka piętrowe przywołujące na myśl gułagi, wszechobecny brud i umywalnie w postaci betonowego zbiornika ze stojącą wodą. Teraz? Położyłem plecak na ziemi, szczerze podziękowałem i ułożyłem się na deskach. Słysząc monotonną ścieżkę dźwiękową malajskiego filmu zdecydowanie nie dla dzieci, oglądanego przez kierowców na starym kineskopowym telewizorze - zasnąłem na te kilka godzin. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-aedM8gmZlhg/VVsQ3tRw01I/AAAAAAAAFLg/Ec2xLYu_YJo/s1600/%255BUNSET%255D" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://3.bp.blogspot.com/-aedM8gmZlhg/VVsQ3tRw01I/AAAAAAAAFLg/Ec2xLYu_YJo/s400/%255BUNSET%255D" width="300" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
O piątej musiałem wybudzić mojego kierowcę, ale później było już z górki. Dowiózł mnie do portu, a następnie jakimś skuterem dostałem się do miasta, skąd odpływał prom. Siadłem w poczekalni i pierwszy raz od kilku dni na spokojnie popatrzyłem dookoła. Kilkunastu oczekujących tkwiło w całkowitym marazmie. Większość co jakiś czas rzucała na mnie okiem, jako na jedynego wyróżniającego się z tłumu. Gość naprzeciwko palił papierosa bez filtra, zaciągając się tak mocno, iż mogłem usłyszeć skwierczenie tytoniu na drugim końcu pomieszczenia. Czynił to pod wielkim znakiem 'zakaz palenia' i zdjęciem kobiety w ciąży. Obok krzątały się całe rodziny próbujące jakoś ogarnąć gromadkę dzieci i jeszcze stos bagaży. Ktoś leniwie mieszał palcami ryż z jakimś wypalającym podniebienie sosem, aby później sprawnym ruchem ręki umieścić go ustach. W Indonezji nie używa się sztućców. Jedyną zadowoloną z życia osobą, zdawała się być mała dziewczynka siedząca tuż obok mnie. Pomimo, iż nikt specjalnie się nią nie interesował, wesoło machała nóżkami na zbyt wysokiej ławce. Co jakiś czas patrzyła na mnie z ukosa, czy przypadkiem nie chcę zrobić czegoś złego jej mamie śpiącej na ławce obok. Na zewnątrz deszcz lał jak z cebra. Nikt ani myślał wychylić się z poczekalni na ten nieprzyjazny świat. I w tym wszystkim jak zwykle Kotlet. Znowu z myślą spełnienia pewnego marzenia, ale tym razem również w kontekście całej podróży. Za niewiele ponad tydzień miałem lecieć do Polski. Wrócić. Przeważała oczywiście radość, ale równocześnie gdzieś majaczył smutek i powoli pojawiające się uczucie, które można nazwać tęsknotą za Azją. Tęsknotą za życiem w drodze.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Yzddzi7L0SE/VVsERzZFZiI/AAAAAAAAFJM/D6Tu9lbyW1k/s1600/IMGP2054.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="http://3.bp.blogspot.com/-Yzddzi7L0SE/VVsERzZFZiI/AAAAAAAAFJM/D6Tu9lbyW1k/s640/IMGP2054.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com1Bukittinggi, Bukittinggi City, Sumatra Zachodnia, Indonezja-0.305556 100.36916700000006-0.36907 100.28848600000006 -0.24204199999999998 100.44984800000006tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-33197325585762806272015-05-02T15:00:00.000+02:002015-05-02T15:00:05.480+02:00Długa droga do Domu<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Na początek informacja do wiadomości publicznej. Czytacie najprawdopodobniej ostatni post Kotleta Na Wynos. Przynajmniej w najbliższym czasie. Nie mam pojęcia jak ułożą się dalsze plany Kotleta, więc tym bardziej nie mogę nic powiedzieć o przyszłości tego bloga. Nie ukrywam, że trochę mi z tego powodu smutno, bo pisanie kolejnych postów jakoś weszło już w harmonogram moich zajęć. Życie jednak toczy się dalej, a blog i tak spełnił swoją dotychczasową rolę w wymiarze dużo większym niż się początkowo spodziewałem. Poza tym patrząc na prawą stronę bloga widzę tekst '...wyruszył w podróż i jest mu z tym dobrze. Jeśli to się zmieni to wróci'. Co prawda się nie zmieniło, ale wrócił. A dokładniej właśnie wraca.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-6FbUf_R9OWI/VFexHPfjeWI/AAAAAAAACY0/dAS0zDsnv9U/s1600/20141031_091603" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-6FbUf_R9OWI/VFexHPfjeWI/AAAAAAAACY0/dAS0zDsnv9U/s1600/20141031_091603" height="300" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Piszę te słowa z lotniska w Kuala Lumpur, choć opublikowanie ustawię na kilka dni później, aby pojawiła się wreszcie lokalizacja: Polska :) Co działo się przez ostatnie dni? Ostatniego Marzenia Kotleta, czyli dotarcia autostopem na równik i południową półkulę opisywał nie będę. Nie będzie więc o wyjątkowo ciężkim podróżowaniu na Sumatrze, uczestniczeniu w obronie indonezyjskiej pracy magisterskiej, dwudniowym swataniu mnie z islamską pięknością, spaniu z dwoma studentami na ośmiu metrach kwadratowych i mieszkaniu pod namiotem w indonezyjskim wulkanie. Przynajmniej na razie. Będzie za to o radości, spełnieniu i szczęściu. Ktoś pomyśli: 'Będzie podsumowanie podróży!'. Nie. Będzie o powrocie do Domu.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po wydostaniu się z Sumatry było już z górki. Odpoczynek w Melace, autostop do Kuala Lumpur, kilka dni spokojnego życia, ostatnie napawanie się Azją, ostatnie diabelnie ostre posiłki, ostatnia ukochana kawa z worka i ostatnie pogryzienia przez malajskie pluskwy. Wreszcie podróż na lotnisko, gdzie czuję się tak nieswojo jak jeszcze nigdy w tej podróży. Kompletnie nie wiem jak się zachować. Najchętniej rozbiłbym namiot gdzieś w kącie i się w nim schował. Mam się jednak wzbić w powietrze. Stracić kontakt z gruntem. Aby dotrzeć do tej części świata poświęciłem prawie osiem miesięcy życia. Powrót ma mi zająć niecałe 20 godzin. Przedziwne uczucie. Niebawem wyląduję w Kuwejcie, spędzę tam kilka godzin, później lot do Frankfurtu i powrót autostopem do Polski. Do Domu. <br />
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-5tOtl_cXb_w/VKrEnslRcmI/AAAAAAAADfM/xmX8s9bmKRQ/s1600/20141231_125923" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-5tOtl_cXb_w/VKrEnslRcmI/AAAAAAAADfM/xmX8s9bmKRQ/s1600/20141231_125923" height="300" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Mógłbym oczywiście walnąć tekst pełny melancholii i rozrzewnienia nad tym, że moja podróż się kończy. Nie odpowiadałoby to jednak mojemu rzeczywistemu nastrojowi. Co aktualnie odczuwam? Ekscytację! Zwyczajnie jaram się tym, że wracam! Uczucie to towarzyszyło mi wiele razy w podróży, jednak w takim natężeniu chyba ostatni raz w dzień wyjazdu z Polski. Ciekawe jak to będzie zobaczyć Kraków, który przez ten czas pewnie choć trochę się zmienił. Przespać się w łóżku, które mogę nazwać własnym. Nie myśleć o tym, gdzie rozbiję namiot dzisiejszego dnia. Pójść na mszę po polsku, a nie krzyczeć w myślach polskie modlitwy, aby zagłuszyć kolejne przedziwne języki. Nie być kimś wyróżniającym się z tłumu i robiącym za atrakcję. Załatać dziurę w zębie, której wielkość powoli zaczyna wystarczać na zmieszczenie solidnej porcji obiadowej. Jak to będzie założyć inny podkoszulek niż te kilka których używałem przez ponad pół roku. Włożyć dżinsy. Usiąść na niekucanym kibelku. Spać w pościeli. Użyć komputera. Poprowadzić samochód. Zjeść polski domowy obiad. Sprawdzić prognozę pogody i zobaczyć coś innego niż wieczny upał. Wreszcie rozmawiać ze wszystkimi w naszym pięknym języku. Chodzić bez dwudziestu kilogramów na plecach... Moje życie przez te osiem miesięcy było praktycznie idealnie poukładane. Właśnie w tym plecaku. Absolutnie nie dociera do mnie, że będę go musiał rozpakować i, o zgrozo! używać jakichś innych rzeczy spoza niego. Przecież jest w nim wszystko czego w życiu potrzebuję. Znam w nim każdy zakamarek, wiem gdzie co mam pochowane, pamiętam pochodzenie każdego rozdarcia i każdej plamy. Plecak pełen wspomnień... Potrzebuję wrócić do Domu z dużej litery. Ale chyba nie potrzebuję innego domu z litery małej, oprócz tego na plecach.<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-f9VwltQi0sk/VDvLVbqtQPI/AAAAAAAACE4/fBOzVYr9Xsk/s1600/20141009_083250" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-f9VwltQi0sk/VDvLVbqtQPI/AAAAAAAACE4/fBOzVYr9Xsk/s1600/20141009_083250" height="300" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jest jeszcze jedna rzecz. Bardzo długo zastanawiałem się czy o niej tu pisać. Zdecydowałem jednak, że muszę. Czułbym się źle wiedząc, że zostawiłem Czytelników w błędzie. Otóż jest jedna sprawa. Największy Przekręt Kotleta w tej podróży. Przekręt, który zrodził się wraz z powstaniem tego bloga i trwał do dzisiaj. Mówiąc wprost - w jednej sprawie od początku oszukiwałem. Pewnie teraz znajdzie się sporo znajomych, którzy powiedzą 'A ja coś podejrzewałem'. Jestem jednak prawie pewien, że udało mi się nabrać prawie wszystkich. O Przekręcie wiedziała tylko bardzo wąska grupka ludzi.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Nie odbyłem tej podróży w pojedynkę. Wyjechałem z Krakowa z drugą osobą, która towarzyszyła mi aż do teraz, czekając ze mną na samolot linii Kuwait Airways. Mam nadzieję, że nikt nie dostał zawału, ani nie spadł z krzesła po tej wiadomości. Przekręt był praktycznie doskonały. Udało mi się nie uwiecznić tej osoby na żadnym zdjęciu, a pisząc posty może tylko kilka razy dałem przypadkowe wskazówki do tego faktu. Na szczęście nikt się nie połapał. Osoba ta nie lubi być obecna w internecie, stawać w centrum trochę tandetnego przedstawienia, jakim nie oszukujmy się był ten blog. Ja oczywiście to uszanowałem i nie narzucałem się z jej ujawnieniem. Podróżowaliśmy sobie więc razem. Ja z moim blogiem, ta osoba - po prostu ze mną. Naprawdę myśleliście, że dałbym radę odbyć ośmiomiesięczną wyprawę po prawie całej Azji w pojedynkę? Że dałbym radę przejechać samotnie 30 tysięcy kilometrów autostopem? Że wytrzymałbym w samotnym obozie nad Bajkałem? Że znalazłbym tyle siły, żeby nie zrezygnować gdzieś w Chinach? Że przemierzyłbym te cholerne birmańskie bagna bez pomocnej dłoni? Myślę, że każdy kto czytał te moje przydługie posty w jakimś momencie pomyślał sobie 'Jak on daje radę samemu? Przecież dużo łatwiej byłoby w dwie osoby'. No i mieliście rację. Teraz już wiem, że odbycie takiej podróży samemu jest niemożliwe. Może na chwilę, gdzieś po Europie by się dało. Ale osiem miesięcy po Azji? Nie ma szans. Przewidziałem to i na długo przed wyjazdem znalazłem kompana. Wiem, że była to dobra decyzja, która uratowała tą podróż, niejednokrotnie moje zdrowie, a może i życie. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Zdziwieni? No cóż... Jeśli kogoś tym lekkim przekrętem obraziłem to przepraszam. Ale zemsty w postaci nieczytania postów zrobić nie może, bo zwyczajnie ich już nie będzie. Na uspokojenie polecam posłuchać poniższej muzyki :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/TYEQ_Sl6Vq8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/TYEQ_Sl6Vq8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
Osoba, z którą podróżowałem ma ten przywilej, że posiada dużo domów na świecie, gdzie mogła się zatrzymać, a przy okazji podejmowano i mnie. Wracając stopem do Polski chcę więc odwiedzić z nią jeszcze jeden, dosyć wyjątkowy Dom. Nie jadę więc do Krakowa. Jadę do Częstochowy. Na Jasną Górę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Człowiek wierzący nigdy nie jest sam. To taki ogromny przywilej, z którego niby zawsze zdawałem sobie sprawę, ale naprawdę poczułem to dopiero w tej podróży. Nieważne czy jesteś na granicy w Augustowie i zastanawiasz się co cię czeka przez najbliższe miesiące, gdzieś w głębokiej Rosji, na stepach Mongolii, górach Birmy, wyspach Kambodży czy w ekskluzywnym Singapurze. Po prostu nie jesteś sam. Masz zawsze z kim sobie pogadać, do kogo się uśmiechnąć, kogo zapytać gdy nie masz pojęcia co robić, kogo poprosić o pomocną dłoń. A ten Ktoś zawsze będzie na posterunku. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jeszcze gdzieś do okolic Bajkału, a może nawet Mongolii miałem myśli typu 'O żesz ty w mordę, przecież ja nie mam nic zaplanowane i zaraz się okaże, że jestem w kompletnej kaszanie, z której nigdy się nie wyplącze'. Później jednak zaznałem swego rodzaju spokoju absolutnego, który wynikał z coraz częstszego dostrzegania Kompana. Moje podróżowanie stało się proste jak konstrukcja cepa. Jeśli coś nie wychodziło po mojej myśli to wiedziałem, że tak jest dla mnie lepiej. Kto wie czy jeśli dotarłbym do Tybetu jak planowałem, nie wybuchła by tam wojna domowa? Kto wie, czy tańszy o dwie stówki lot, który uciekł mi sprzed nosa nie zaginąłby jak to mają w zwyczaju azjatyckie linie? Kto wie czy jeśli podróżowałbym dalej jak miałem zamiar, nie spotkało by mnie coś złego? (Te słowa okazały się tragicznie prorocze, ale o tym kiedy indziej). Nigdy nie wiemy jakie wybory są dla nas dobre. Dzięki takiemu rozumowaniu pozbyłem się narzekania, żałowania, obsesyjnego planowania i zamartwiania, czyli wszystkiego co zabija przyjemność podróży. Czy można chcieć czegoś więcej? <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-C66UxTc9YUQ/VCPEdnFDhlI/AAAAAAAAB0M/EXGlDMER8M8/s1600/20140925_123335" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-C66UxTc9YUQ/VCPEdnFDhlI/AAAAAAAAB0M/EXGlDMER8M8/s1600/20140925_123335" height="300" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
To co napisałem na początku, iż długo zastanawiałem się czy pisać takiego posta na blogu to absolutna prawda. Nie uważam, żeby tego typu tematy były dobrym materiałem do wciskania w blog. Nie jestem osobą, która na każdym kroku ma poczucie misji. Wydaje mi się, że narzucanie komuś czegoś na siłę tylko i wyłącznie słowami do niczego nie prowadzi. Pokazywanie tego przez własne zachowanie to już inna bajka, którą nie mnie oceniać. Tak czy inaczej ostatni post na blogu ma swoje przywileje i uznałem, że mogę sobie pozwolić na takie wynurzenia. A kto wie, może kiedyś jakaś jedna jedyna osoba, po przeczytaniu tych słów postanowi zabrać takiego Kompana na swoją podróż? Wtedy cały wysiłek włożony w pisanie tego bloga zostanie dziesięciokrotnie wynagrodzony.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Na koniec jeszcze ostatnia sprawa. Dziękuję. Wszystkim, którzy czasem zaglądali na tego bloga, komentowali i wysyłali pozytywne słowa. Każdy głos z Polski był dla mnie na wagę złota i dodawał ogromnej energii na całą podróż. Wiem, że nie zawsze odpisywałem w oczekiwanym tempie, ale robiłem co mogłem. Fajnie było mieć z Wami przynajmniej taki wirtualny kontakt.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Tak więc kończy się ta największa przygoda mojego dotychczasowego życia. Kotlet ładnie się kłania i mówi 'Dzięki, cześć!'. Ot, cała historia. :)<br />
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-3PT7E3skqEU/VT7iAO0bTII/AAAAAAAAFDw/OEN485rv4hU/s1600/upload_-1" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-3PT7E3skqEU/VT7iAO0bTII/AAAAAAAAFDw/OEN485rv4hU/s1600/upload_-1" height="424" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe height="480" src="https://www.google.com/maps/d/embed?mid=zTk4poEVh7-8.kds315Baw7pE" width="640"></iframe></div>
<br />
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com4Częstochowa, Poland50.8118195 19.12030939999999650.651278999999995 18.797585899999998 50.97236 19.443032899999995tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-50613815829090865872015-04-24T07:30:00.000+02:002015-04-25T16:57:27.338+02:00Ostatnie Marzenie Kotleta<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/yQDQ8_AZ1L4/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/yQDQ8_AZ1L4?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com8Bukittinggi, Bukittinggi City, West Sumatra, Republic of Indonesia-0.305556 100.36916700000006-0.36907 100.28848600000006 -0.24204199999999998 100.44984800000006tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-40327827878820443662015-04-15T08:00:00.000+02:002015-04-28T06:20:38.865+02:00Lustro prawdę ci powie...<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Może gdy stanąłem na lądzie po jachtostopie? Może gdy pomieszkiwałem w Kuala Lumpur? Albo już wcześniej, gdy dotarłem do cywilizacji, po przebyciu szlaku w Birmie? Nie jestem pewny kiedy. W każdym razie stało się. Popatrzyłem w lustro.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Od bardzo długiego czasu tego nie robiłem. Zazwyczaj standard moich noclegów takowych nie uwzględniał. Nawet jeśli bywało inaczej, nie czułem takiej potrzeby. Odkąd przestałem go używać do zakładania soczewek i odkąd nauczyłem się przycinać zarost nożyczkami gdzieś na poboczu w oczekiwaniu na transport. Odkąd zorientowałem się, że to czy mam wielkiego 'koguta' z włosów na głowie nie robi mi wielkiego znaczenia. Odkąd wiem, że koszulka i tak jest niewyprasowana i ma plamy chociażbym nie wiem jak na nią patrzył. Odkąd... No po prostu przestałem.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pierwszy raz od bardzo dawna spojrzałem więc w lustro tak naprawdę. Nie bezmyślnie, szczotkując z rana zęby. Popatrzyłem sam sobie głęboko w oczy. Z pełnym zrozumieniem. Potem ogarnąłem całą twarz i resztę ciała aż po stopy. Przekręciłem głową w prawo i w lewo, jak zwierzaki, gdy pierwszy raz zobaczą swoje odbicie. Co zobaczyłem? Kilka zadrapań na czole od jakichś przydrożnych krzaków. Dosyć gęstą brodę, która w przypadku mojego lichego zarostu oznaczała długie nieużywanie maszynki. Kilka dodatkowych zmarszczek na czole, których jakoś nie pamiętam sprzed wyjazdu. Zapadnięte niektóre mięśnie, które dawno nie widziały 'obwodowych treningów' na siłowni. Za to trochę komicznie wyolbrzymione bicepsy od podrywania plecaka kilka razy dziennie i uda od przebytych kilometrów. Zobaczyłem małe blizny na nogach po pijawkach w dżungli Namtha, które chyba już nie znikną. Zobaczyłem odciski na dłoniach od kopania fundamentów na Koh Sdach. Śmieszny nieopalony fragment ręki pod opaskami na nadgarstku, które miały mi przypominać o różnych wydarzeniach, ale w większości już się zwyczajnie zniszczyły. Zobaczyłem pojedyncze ziarenka ryżu ze żniw w Soptod wciąż wysypujące się z zakamarków butów. Zobaczyłem plecak pozszywany nieudacznie w wielu miejscach, w którym nieustannie odnajdywałem stepowy pył z Mongolii. Zobaczyłem buty kupione przed wyjazdem, których aktualny stan wołał o pomstę do nieba. Zobaczyłem dziury w spodniach od kolców na birmańskich bagnach. Zobaczyłem słone zacieki na plecaku od morskiej wody, która wdzierała się do mojej koi w czasie jachtostopu. </div>
<br />
<span style="text-align: justify;">Wróciłem wzrokiem do własnych oczu. KOGO zobaczyłem? Człowieka, który w ostatnich siedmiu miesiącach przeżył więcej przygód niż w całym dotychczasowym życiu. Człowieka, który pokonał 30 tysięcy kilometrów praktycznie w całości licząc na życzliwość i uprzejmość ludzką. Człowieka, który rozbijał samotny obóz nad dzikim Bajkałem, wypasał owce w Mongolii, poznawał tajniki jazdy konnej, uczył dzieci w mongolskiej szkole, przeżył trzęsienie ziemi w Chinach, zgłębiał buddyzm pod Tybetem, przemierzał dżunglę w Namtha, pracował przy żniwach ryżu w Laosie, odkrywał górską Kambodżę, mieszkał na wyspie na końcu świata, brnął przez zakazaną birmańską Północ, jeździł na słoniach i pływał katamaranem po tajskich wyspach. W porównaniu do wielu ludzi, których poznałem w drodze to tyle, co nic. Chcę jednak to wszystko sobie postawić przed oczami. Te miliony obrazów. </span><br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Dlaczego? Żeby pojąć czemu w lustrze nie widzę już człowieka, który wyjeżdżał ponad pół roku temu z Krakowa. Oczy, które widziały tyle ludzkiego szczęścia i niedoli musiały się zmienić. Twarz tyle razy krzywiona naprzemian grymasami bólu i szerokim uśmiechem musiała się zmienić. Włosy tyle razy skracane mniej lub bardziej wprawnymi nożyczkami musiały się zmienić. Skóra przyjmująca trzaskające mrozy i upalne słońce musiała się zmienić. Ręce zmagane ciężką pracą i błogim relaksem musiały sie zmienić.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Patrzyłem więc w oczy innemu człowiekowi. Człowiekowi, którego widziałem teoretycznie pierwszy raz w życiu. Mimo to nie mogę powiedzieć, że był mi obcy. W końcu ze wszystkich sił starałem się go poznać przez te miesiące. Sprawdzałem go w różnych warunkach. W biedzie i w bogactwie, w głodzie i w dobrobycie, w samotności i w towarzystwie, w mrozach i w upale, w lenistwie i w ciężkiej pracy, w miastach i na odludziach, w smutku i w radości. Tak... Poznałem go bardzo dobrze. Dużo lepiej niż tego, którego ostatni raz widziałem w moim domowym lustrze. Tego nowego przejrzałem na wylot. Dzięki temu podróżowaniu dobrze wiem czego się po nim spodziewać w każdej sytuacji. To dobrze. W końcu spędzę z nim resztę życia.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Temat postu jest jednak jednoznaczny. Co powiedziało mi lustro? Dla niektórych będzie to może zaskoczenie, dla niektórych nie. Lustro powiedziało wprost... 'Pora wracać, Kotlecie'.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-Kd6MFx6RiEQ/VSt-KpndgwI/AAAAAAAAFB0/3TZdJGGiBDs/s1600/%5BUNSET%5D" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Kd6MFx6RiEQ/VSt-KpndgwI/AAAAAAAAFB0/3TZdJGGiBDs/s1600/%5BUNSET%5D" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Do tego dopuścić nie można...</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wielu uznaje, że powrót to moment przekroczenia progu domu i spotkania się z bliskimi. Dla mnie to coś innego. To moment kiedy wreszcie odwracam się na pięcie i przestaję przeć naprzód. To myśl, że na horyzoncie punkt zwany Domem staje się coraz większy, a nie zanika nieuchronnie. To fakt, że punkt ten od teraz będę miał dokładnie przed sobą, a nie gdzieś daleko za plecami. Do tej pory nie miałem celu w mojej podróży. Po prostu szedłem przed siebie tam, gdzie aktualnie miałem ochotę. Teraz ten cel jest jasny. Wracam. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Czy mam plan na ten powrót? Miałem. Rozbudowany, misterny plan, który stopniowo rodził się w mojej głowie. Gdy wreszcie zaczął nabierać rumieńców, a ja sam zacząłem wyczuwać znajomą ekscytację, nagle coś się zmieniło. Stanąłem przed tym głupim lustrem. Lustra oczywiście nie gadają, ale kotlety jak najbardziej. Tych było w mojej głowie co najmniej kilka. Przez jakiś czas te kilka kotletów nie mogło się ze sobą dogadać. Rozważali miliony za i przeciw, kłócili się ze sobą, a czasem wręcz wrzeszczeli w mojej głowie. Uciąłem te dywagacje, gdy zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy. Chcę wrócić. CHCĘ. Pozornie błache stwierdzenie, ale jeszcze nigdy w życiu go nie użyłem w kontekście podróży. Zawsze wracałem, bo 'trzeba'. Albo jakieś załatwienia w domu, albo spotkania, albo kompani podróży mieli dosyć, albo po prostu założony budżet się wyczerpał. Wracałem, bo musiałem. Pierwszy raz jest inaczej. Czuję, że zwyczajnie mam ochotę wrócić do domu zamiast podróżować dalej. Od wielu miesięcy robię to, na co mam w życiu ochotę i tym razem również nie zamierzam tego zmieniać. Wiem, że powrót do rzeczywistości będzie trudny. Wiem też, że pewnie pojawią się podsycane przez innych myśli, że trzeba było siedzieć dalej w tej Azji. Ale równocześnie wiem, że nie będę żałował tej decyzji, bo od dawna nie byłem do czegoś tak przekonany, jak w tej chwili. Wspaniałe uczucie.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wychodzi więc na to, że nie zatrzymał mnie czas, bo nadal mam go pod dostatkiem. Nie wracam również z powodu pustego konta, chociaż nie ukrywam, że pojęcie bankructwa jest mi coraz bliższe. Nauczyłem się jednak ledwo co ruszać oszczędności, więc na jakiś czas by jeszcze pewnie starczyło. Nie zdecydowałem się wrócić z 'rozsądku', o którym pisałem swego czasu w Pekinie. Znużenie podróżą? Jak sobie policzyłem spędziłem w tej wyprawie 2,5% mojego życia. To dużo. Może nawet bardzo dużo. Powodem powrotu nie jest jednak zmęczenie, choć oczywiście pewne jego symptomy się pojawiają. No więc co? Zwyczajnie poczułem, że chcę wrócić i że właśnie to będzie naturalną kontynuacją mojej podróży. Tego bym się w życiu nie spodziewał. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kiedy można więc będzie przeczytać post na blogu z podpisem 'Lokalizacja: Polska'? Myślę, że mogę to już określić z dokładnością do kilku dni, ale nie lubię rzucać datami. Zawsze jak się poczyni za dużo planów to coś się posypie. Poza tym... </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Mam do załatwienia w Azji jeszcze jedną sprawę. Ostatnie Marzenie Kotleta w tej podróży. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, w chwili gdy to czytacie jestem w trakcie próby jego realizacji. Może mi to zająć kilka dni, tydzień, a może więcej. Czy się uda? Nie mam pojęcia. Jak zwykle nie zamierzam jednak podcinać sobie żył w przypadku niepowodzenia. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Można się oczywiście domyślić, że to Ostatnie Marzenie również wymagało pewnych przygotowań i rozmyślań. Czy to znaczy, że taki plan był już dawno? Jasne, że tak. Po prostu tak to już jest z tym Kotletem, że wymyśla sobie różne rzeczy, ale rzadko o nich mówi przed realizacją...<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/pPOBN5rWZ9E/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/pPOBN5rWZ9E?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com12Singapore1.352083 103.819836000000010.8441055 103.174389 1.8600605 104.46528300000001tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-10246925279940050952015-04-13T10:22:00.000+02:002015-04-13T10:27:02.064+02:00Singapurski raj !?<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W Azji południowo-wschodniej wszędzie jest blisko. Dlatego też przemieszczenie się z Kuala Lumpur do Singapuru było podobne bardziej do wycieczki do Zakopanego niż migracji międzypaństwowej. Wydostałem się z KL na bramki autostradowe i już trzeci zatrzymany kierowca zabrał mnie do Johor Bahru - miasta granicznego. Po drodze za moją prośbą zgodził się nawet zatrzymać na stacji benzynowej. Oddaliłem się trochę i przy jakimś płotku zakopałem reklamówkę ze skarbami - gazem pieprzowym i pałką teleskopową. W Singapurze tego typu bronie są surowo zakazane i musiałbym oddać je na granicy do 'utylizacji'. A tak przeleżą sobie trochę w ziemi i mam nadzieję zabrać je przy wyjeździe z Singapuru. Możecie się śmiać, ale to najlepsze co przyszło mi do głowy. Acha, dokładnego miejsca nie zdradzam, bo jeszcze by kto przyjechał i odkopał.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-Ol7cf1eMxFI/VStfnKQ8H6I/AAAAAAAAE9o/0Krq6qMi4fs/s1600/20150406_121932" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Ol7cf1eMxFI/VStfnKQ8H6I/AAAAAAAAE9o/0Krq6qMi4fs/s1600/20150406_121932" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skrytka z bronią</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W Johor Bahru złapałem autobus, który teoretycznie miał mnie zabrać na dworzec, skąd z kolei odjeżdżały autobusy do Singapuru. Okazało się jednak, że owy autobus przejeżdża obok samej granicy, więc nie wahając się wyskoczyłem i zaatakowałem granicę pieszo. Pomimo prób zniechęcenia przez wszystkie pytane po drodze osoby, oczywiście się udało i po pół godzinie, krótkiej kontroli oraz paru pytaniach usłyszałem 'Welcome in Singapore'. Pierwszą zaletą miasta - państwa było to, iż po przekroczeniu granicy od razu mogłem się skierować do metra i bezpośrednio dojechać do centrum na spotkanie z Kubą.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kuba to mój kumpel z czasów licealnych, który aktualnie pomieszkuje w Singapurze. Nie widzieliśmy się kupę czasu, ale gdzieś w okolicy Mongolii dostałem od niego jednoznaczną wiadomość: 'Azja południowo-wschodnia najlepsza! Dawaj do Singapuru!'. Od tamtej pory Singapur był moim celem nie tylko geograficznym, ale również mentalnym. Miło było wielokrotnie powtarzać ludziom na drodze 'Jadę do Singapuru. Do kumpla'. W tym miejscu pragnę Kubie ogromnie podziękować. Jako że sam sporo włóczy się po świecie wiedział, że najlepsze co może człowieka spotkać w tak długiej podróży to posiadanie spokojnego miejsca, gdzie można wrócić kiedy się chcę i spokojnie robić nic. Dzięki Kubie Singapur stał się dla mnie rajem. Tym z wykrzyknikiem. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kuba mieszkał w apartamentowcu z basenem, siłownią i sauną. Nam się wydaje to luksusem, ale na warunki singapurskie to raczej standard. Dzień codziennie zaczynałem więc od pół godzinki pływania, później śniadanie przy wiadomościach na AsiaNews i nagle robiła się 10. Zwykle ruszałem się wtedy z domu i eksplorowałem Singapur. Po powrocie pichciłem coś na obiad i znowu sprawdzałem co tam w azjatyckiej polityce. Jak gotować mi się nie chciało to szedłem na dół do Chińczyka. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-IpvhGhzKqoA/VStfkjGGI5I/AAAAAAAAE9g/75LQLr-v2J0/s1600/20150407_082344" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-IpvhGhzKqoA/VStfkjGGI5I/AAAAAAAAE9g/75LQLr-v2J0/s1600/20150407_082344" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Good morning, Singapore! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-NrmB2ssCjs8/VStfgtpNUcI/AAAAAAAAE9Q/R7y2YxWID2U/s1600/20150408_185324" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-NrmB2ssCjs8/VStfgtpNUcI/AAAAAAAAE9Q/R7y2YxWID2U/s1600/20150408_185324" height="400" width="300" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-5sT6BN95MYs/VStvcgx_IdI/AAAAAAAAE_U/UJ4tp5f2Yek/s1600/IMGP1706" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-5sT6BN95MYs/VStvcgx_IdI/AAAAAAAAE_U/UJ4tp5f2Yek/s1600/IMGP1706" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Basen...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-MmGTpm_OluQ/VStjhRIMCdI/AAAAAAAAE98/iXj8M1p9K2A/s1600/GOPR9117" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-MmGTpm_OluQ/VStjhRIMCdI/AAAAAAAAE98/iXj8M1p9K2A/s1600/GOPR9117" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...z Kotletem</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Czasem jednak łapał mnie leń i zwyczajnie przeleżałem pół dnia na kanapie. Kolejna rzecz tak bardzo niedoceniana w zwykłym życiu. Możliwość zażycia spokoju we własnym domu. W hostelach zawsze ktoś chodzi ci po głowie, wierci się na łóżku nad tobą albo postanawia sobie posłuchać muzyki na cały regulator. Często ma to swoje plusy, bo można poznać fajnych ludzi, ale czasem człowiek ma ochotę po prostu pobyć spokojnie sam. Ewentualnie w towarzystwie osób, z którymi znajomość jest na poziomie na tyle zaawansowanym, aby można było po prostu posiedzieć i pomilczeć. Wydawałoby się że to małe sprawy, ale nie wyobrażacie sobie jak mi tego od dłuższego czasu brakowało.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Dwa słowa o Singapurze. Niegdyś należał on do Malezji, jednak w pewnym momencie postanowiono się rozdzielić. Według informacji nieoficjalnych 'bo Malajowie byli zbyt leniwi'. Lenistwo zdecydowanie nie pasowało do wizji Singapuru. Dzięki sprzyjającemu położeniu nie musieli martwić się o finanse. Milion przepływających tędy statków rocznie oraz multum inwestorów dzięki obniżeniu podatków zapewniło stałe dochody. Udało się więc stworzyć enklawę. Pisząc enklawa nie mam na myśli zmian, o jakich mówiłem na przykład w Kuala Lumpur, czyli trochę czyściej, duże wieżowce i wielkie miasto. Singapur to coś więcej. To kompletnie inny świat. Nie ma praktycznie nic wspólnego z resztą krajów Azji południowo-wschodniej. Na ulicy nie uświadczy się papierka, wszyscy chodzą jak w zegarku, nie ma korków, zero chaosu, dużo zieleni... Idylla. No prawie. Ale o tym później.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-pIvRokqNrHo/VStv1q2QU-I/AAAAAAAAFA8/dkbjb7ig7vs/s1600/IMGP1724" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-pIvRokqNrHo/VStv1q2QU-I/AAAAAAAAFA8/dkbjb7ig7vs/s1600/IMGP1724" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Harmonia...</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-olaUX8YGFtI/VStvVTh5vPI/AAAAAAAAE-0/14jWhQd8w-w/s1600/IMGP1699" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-olaUX8YGFtI/VStvVTh5vPI/AAAAAAAAE-0/14jWhQd8w-w/s1600/IMGP1699" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...spokój...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-s98-R4faink/VStvTauTajI/AAAAAAAAE-s/1E50aLTAuR0/s1600/IMGP1700" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-s98-R4faink/VStvTauTajI/AAAAAAAAE-s/1E50aLTAuR0/s1600/IMGP1700" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...szanowanie kultur...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-SRsVB6DedaI/VStv8toJIvI/AAAAAAAAFBc/KQ1ecB_QRt0/s1600/IMGP1725" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-SRsVB6DedaI/VStv8toJIvI/AAAAAAAAFBc/KQ1ecB_QRt0/s1600/IMGP1725" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...czy to jeszcze Azja, czy już druga strona Pacyfiku? </td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Oczywiście jedną z pierwszych atrakcji, jakie zobaczyłem była Marina Bay. Centrum miasta, które prawdopodobnie robiłoby wrażenie nawet po postawieniu obok Manhattanu. Wisienką na torcie jest hotel Marina Bay Sands, czyli trzy wieżowce, na których jakiś dowcipniś położył statek. Co jak co, ale Singapurczycy mają rozmach. 'Hotel to mało, dajmy statek na górze. Jeszcze mało, zbudujemy na statku najdłuższy na świecie basen. Mało, wokół hotelu zbudujemy gigantyczne sztuczne drzewa. Mamy mało miejsca w naszym państewku? Dobudujmy sztuczną wyspę.' I tak dalej... Ową sztuczną wyspę zwaną Sentosa również odwiedziłem, chociaż okazała się atrakcją raczej w stylu Disneylandu. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie te ceny...</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-JNnM7BNIli4/VStvRQkVmAI/AAAAAAAAE-k/JJshn6vSQKk/s1600/IMGP1701" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-JNnM7BNIli4/VStvRQkVmAI/AAAAAAAAE-k/JJshn6vSQKk/s1600/IMGP1701" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">O, coś płynie...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-okqe3DgtlrY/VStvx1yanhI/AAAAAAAAFAs/1eHDttVyAos/s1600/IMGP1721" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-okqe3DgtlrY/VStvx1yanhI/AAAAAAAAFAs/1eHDttVyAos/s1600/IMGP1721" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Z6SE-WbQWI8/VStvz44a5PI/AAAAAAAAFA0/0uqq2oQ_LYo/s1600/IMGP1723" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-Z6SE-WbQWI8/VStvz44a5PI/AAAAAAAAFA0/0uqq2oQ_LYo/s1600/IMGP1723" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-LjqkptDuU9Y/VStv6quhlwI/AAAAAAAAFBU/EGOQF7Y1XBA/s1600/IMGP1722" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-LjqkptDuU9Y/VStv6quhlwI/AAAAAAAAFBU/EGOQF7Y1XBA/s1600/IMGP1722" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-lTG-3dEFojU/VStvsLFfIOI/AAAAAAAAFAU/dO3O0k2SHG0/s1600/IMGP1715" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-lTG-3dEFojU/VStvsLFfIOI/AAAAAAAAFAU/dO3O0k2SHG0/s1600/IMGP1715" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-njFJgHiiAvc/VStvqAJlRNI/AAAAAAAAFAM/4U2yx4DQgrI/s1600/IMGP1714" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-njFJgHiiAvc/VStvqAJlRNI/AAAAAAAAFAM/4U2yx4DQgrI/s1600/IMGP1714" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Drzewka nówki sztuki</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-JbZrNL41X_c/VStvuBBgciI/AAAAAAAAFAc/4NTSowvmDd0/s1600/IMGP1716" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-JbZrNL41X_c/VStvuBBgciI/AAAAAAAAFAc/4NTSowvmDd0/s1600/IMGP1716" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-52QFune_OuE/VStvoBWzIbI/AAAAAAAAFAE/fKZZyn-TBAA/s1600/IMGP1713" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-52QFune_OuE/VStvoBWzIbI/AAAAAAAAFAE/fKZZyn-TBAA/s1600/IMGP1713" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-31DVVz58J2U/VStvmDOERoI/AAAAAAAAE_8/BmtBVrOPYfE/s1600/IMGP1712" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-31DVVz58J2U/VStvmDOERoI/AAAAAAAAE_8/BmtBVrOPYfE/s1600/IMGP1712" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przejażdżka łódką po galerii? Nie ma sprawy!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-xelTiTrjz8A/VStvehG_QOI/AAAAAAAAE_c/3FQWxzADdgA/s1600/IMGP1707" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-xelTiTrjz8A/VStvehG_QOI/AAAAAAAAE_c/3FQWxzADdgA/s1600/IMGP1707" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sentosa</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Singapur był przeze mnie długo wyczekiwany jeszcze z jednego powodu. To raj dla fanów kładek dla pieszych. Swego czasu szukałem informacji o nich, aby umieścić w swojej pracy magisterskiej, a teraz miałem okazję zobaczyć je na własne oczy. Zaliczałem kolejne dzień po dniu, aby rozłożyć przyjemność w czasie. Helix Bridge, czyli kładka w kształcie DNA. Henderson Waves, wyglądająca jak drewniana sinusoida. Cavenagh Bridge, Read Bridge. Lista jest długa, ale generalnie było na czym oko zawiesić :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-J1RBcP1C6fM/VStu8k7MupI/AAAAAAAAE-c/lxtNm4bWaXA/s1600/GOPR9121" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-J1RBcP1C6fM/VStu8k7MupI/AAAAAAAAE-c/lxtNm4bWaXA/s1600/GOPR9121" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Henderson Waves</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVK38RvzxmVXjI14R1g7HH5Fnz3qmrvf8ZX6kluK8paRWBdZn3XqUE6lR6Kj4qF5GAtjvsm3g-ahAH3QPBexNy9UimwuLylFC7f3_67eeJDDexjO-9Ups143zKZ2O01Z4S5qwR9TCyIzhu/s1600/IMGP1710" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVK38RvzxmVXjI14R1g7HH5Fnz3qmrvf8ZX6kluK8paRWBdZn3XqUE6lR6Kj4qF5GAtjvsm3g-ahAH3QPBexNy9UimwuLylFC7f3_67eeJDDexjO-9Ups143zKZ2O01Z4S5qwR9TCyIzhu/s1600/IMGP1710" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-BpGxhb-9WO8/VStvkC2IdfI/AAAAAAAAE_0/tkYZKp0fidU/s1600/IMGP1711" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-BpGxhb-9WO8/VStvkC2IdfI/AAAAAAAAE_0/tkYZKp0fidU/s1600/IMGP1711" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-s3JB2u1cwc0/VStv3QeCHKI/AAAAAAAAFBE/VGmGoz5zV54/s1600/IMGP1719" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-s3JB2u1cwc0/VStv3QeCHKI/AAAAAAAAFBE/VGmGoz5zV54/s1600/IMGP1719" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Helix Bridge</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-RmXdqQDpsmk/VStvvj_bgLI/AAAAAAAAFAk/CHX3mo4n0_8/s1600/IMGP1717" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-RmXdqQDpsmk/VStvvj_bgLI/AAAAAAAAFAk/CHX3mo4n0_8/s1600/IMGP1717" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-wXozDr4eLKI/VStv5HGoj9I/AAAAAAAAFBM/qVjtBmS-Gy4/s1600/IMGP1720" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-wXozDr4eLKI/VStv5HGoj9I/AAAAAAAAFBM/qVjtBmS-Gy4/s1600/IMGP1720" height="265" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Gdy tylko Kuba miał trochę wolnego czasu oprowadzał mnie po okolicy. Główny nacisk kładliśmy na odwiedzanie najlepszych miejsc z jedzeniem i wspaniałą kawą. Gust kulinarny na szczęście się nam pokrywał, więc wizyty 'U Hindusa' były praktycznie codziennie. W weekend wybraliśmy się na imprezę organizowaną przez Arka - jednego ze znajomych Polaków Kuby. Była o tyle nietypowa, iż odbywała się na dachu jednej z kamienic w Chinatown. Oczywistym plusem były niewyobrażalne widoki na nowoczesny Singapur. Dla mnie jednak największą zaletą była możliwość pogadania sobie po polsku. Na dachu zeszła się spora część 'Polonii singapurskiej', więc okazji ku temu było co niemiara. Skończyło się również po polsku, czyli powrotem do domu nad ranem. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Rzeczą, która w Singapurze męczy jest klimat. Od kilku miesięcy zmagam się z upałami, ale to co działo się tu przechodzi ludzkie pojęcie. Już nawet nie ta temperatura jest najgorsza, ale ekstremalne nasłonecznienie. Słońce świeci praktycznie idealnie z góry, więc nie dość że nie ma szans na cień to jeszcze dosyć szybko ma się uczucie jakby ktoś smażył nam mózg. Pewnego dnia postanowiłem się przejść do parku. Dystans na mapie wyglądał przyzwoicie, więc odpuściłem metro. Nigdy więcej nie popełniłem tego błędu. Doszedłem na miejsce nie tyle zmęczony, co utopiony. Pot w tych warunkach leje się strumieniami. Poruszanie się po tym mieście trzeba zazwyczaj planować 'od galerii do galerii', względnie 'od McDonalda do McDonalda'. W klimatyzacji trzeba trochę obeschnąć i można ruszyć dalej. Właśnie z tego względu na ulicach Singapuru nie uświadczy się ani jednego rowerzysty. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-S1t8mlFbkpo/VStjfZFYV0I/AAAAAAAAE90/N8-WIfySiFY/s1600/GOPR9126" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-S1t8mlFbkpo/VStjfZFYV0I/AAAAAAAAE90/N8-WIfySiFY/s1600/GOPR9126" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet po małym spacerku</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-zerwlcrFSck/VStvgS9ixsI/AAAAAAAAE_k/6jvc_Mx4Ai4/s1600/IMGP1708" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-zerwlcrFSck/VStvgS9ixsI/AAAAAAAAE_k/6jvc_Mx4Ai4/s1600/IMGP1708" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na port - pierwotny powód istnienia Singapuru</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-RQbXf0s1Ml0/VStva9e2_uI/AAAAAAAAE_M/uEzjoHzAtNk/s1600/IMGP1705" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-RQbXf0s1Ml0/VStva9e2_uI/AAAAAAAAE_M/uEzjoHzAtNk/s1600/IMGP1705" height="400" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Little India</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Skąd ten znak zapytania w tytule? No więc jest trochę rzeczy, które mogą wywołać dyskusję czy Singapur faktycznie jest rajem. Pierwsza to ceny. Pracując na miejscu może jeszcze tragedii nie ma, ale wjeżdżając jako biedny podróżnik lekko rozpuszczony cenami w Malezji czy Tajlandii, można z łatwością dostać zawału. Cyfry przy produktach są zasadniczo te same co w Malezji, z tą różnicą, że dolar singapurski to blisko trzy ringity malajskie. Najgorsze są alkohole, których ceny szybują do niewyobrażalnych poziomów. Piwo w sklepie za 15 zł czy butelka wódki za 140 zł zachęcają do abstynencji. Jedynym plusem jest wyrównanie cen produktów typowo azjatyckich i europejskich. Mogłem więc wreszcie posmakować trochę europejskich rarytasów, bo skoro i tak było drogo to wybierałem domowe smaki.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pisałem o czystości i porządku. Powód jest bardzo prosty. Niebagatelne mandaty. Śmiecenie na ulicy - 15 tys złotych. Palenie papierosów - 3 tys złotych. Splunięcie - 1,5 tys złotych. Wyrzucenie gruzu w lasek - 30 tys złotych. Jedzenie w metrze - 1,5 tys złotych. I tak dalej... Przyznacie, że odechciewa się rzucić papierek na chodnik. Brak korków? Również nie bez przyczyny. Aby dostać pozwolenie na posiadanie samochodu w Singapurze trzeba trochę zapłacić. Bagatela 300 tys złotych. Rocznie. Jak słusznie stwierdził Kuba wystarczy wstrzymać się z autem trzy lata i można kupić Lamborghini. Swoją drogą jeżdżą tu auta głównie takiej klasy. Brak narkotyków? Jak najbardziej. Wieloletnie więzienie za nawet najmniejszą posiadaną ilość i natychmiastowa kara śmierci za rozprowadzanie skutecznie rozwiązują sprawę. Jeszcze innym ciekawym prawem jest absolutny zakaz gumy do żucia. Nie można jej wwozić ani kupić w żadnym sklepie. Powód? Ludzie kiedyś zaklejali nią czujniki w metrze. Rozwiązanie bardzo proste - zakazać gum w całym kraju. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMXBpCecprkIDuqzABSHNdq4sCvbWGO0VCg_fWMrvyO8bRNzuxYPj4KsB7ufoRYoLU35m0WvAcitXPuU042QhK_LrwXcUT2VKD2aw3hLJeVWD_f6xJ1F0zmAH-azBIzFz58qUk1lSOuec2/s1600/20150408_143319" imageanchor="1"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMXBpCecprkIDuqzABSHNdq4sCvbWGO0VCg_fWMrvyO8bRNzuxYPj4KsB7ufoRYoLU35m0WvAcitXPuU042QhK_LrwXcUT2VKD2aw3hLJeVWD_f6xJ1F0zmAH-azBIzFz58qUk1lSOuec2/s1600/20150408_143319" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-u9rONSLeV48/VStfeF3xd_I/AAAAAAAAE9I/swDlAee-Z8w/s1600/20150409_125059" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-u9rONSLeV48/VStfeF3xd_I/AAAAAAAAE9I/swDlAee-Z8w/s1600/20150409_125059" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-eNg0n6h7I3k/VStfb-xwjVI/AAAAAAAAE9A/Ne7PUMi3Yz0/s1600/20150409_140745" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-eNg0n6h7I3k/VStfb-xwjVI/AAAAAAAAE9A/Ne7PUMi3Yz0/s1600/20150409_140745" height="300" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
Dodatkowym urozmaiceniem kary pieniężnej jest... chłosta. Kompletnie nie pasuje to do wizji nowoczesnego Singapuru, ale ten sposób karania jest cały czas na porządku dziennym. Chłosta to tak naprawdę baty kijem bambusowym na goły zad. Bez żartów. Możecie sobie poczytać o kilku Europejczykach, którzy niedawno byli na tyle głupi aby zrobić jakieś graffiti na jednym z budynków. Prawdopodobnie do dzisiaj nie mogą usiąść na krześle.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wszystko to sprawiało, że w Singapurze czułem się w pewnym sensie nieswojo. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale po siedmiu miesiącach w całkowicie liberalnej Azji, Singapur sprawiał wrażenie bardzo nowoczesnego więzienia. Żyje się tu bezproblemowo. Jeśli ma się dobrą pracę to również w dostatku. Możesz zostawić komórkę na stole, a ktoś przyniesie Ci ją do domu. Nie musisz bać się nocnych spacerów. Wszystko co potrzebne do życia masz pod ręką. Mimo to chodząc ulicą ciągle myślałem, żeby przypadkiem nie upadł mi jakiś papierek, a gdy z przyzwyczajenia przeszedłem na czerwonym świetle przez pół dnia oglądałem się za siebie czy nie ściga mnie wojsko. Swoją drogą sam otarłem się o singapurskie więzienie. Jadąc do Kuby przewiozłem w metrze moją butlę gazową do kuchenki. Jak się później okazało takie przestępstwo kosztuje 15 tys złotych, a gdy nie masz jak zapłacić... sami rozumiecie. Może udałoby mi się zamienić wyrok na tego bambusa, ale to nic pewnego. Następnego dnia gdy się o tym dowiedziałem wypuściłem cały gaz w powietrze, a butlę wyniosłem do śmietnika w innym bloku, żeby mnie nie namierzyli. Jak się okazuje namierzenie jest tu zadziwiająco łatwe. Kuba kiedyś rzucił kilka petów z balkonu, a następnego dnia dostał list, iż jeśli proceder się powtórzy, czekają go dwa lata urlopu za kratkami. Możecie się śmiać i uważać, że przesadzam, ale dla turystów nie ma taryfy ulgowej. W tutejszym więzieniu siedzi wielu, którzy 'nie wiedzieli i bardzo przepraszają'.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-P8buMw8Izyk/VStvYzy8XEI/AAAAAAAAE_E/91ey-IxRyps/s1600/IMGP1704" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-P8buMw8Izyk/VStvYzy8XEI/AAAAAAAAE_E/91ey-IxRyps/s1600/IMGP1704" height="424" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pewnie zauważyliście, że w poście wyjątkowo przeważają zdjęcia nad tekstem. To nie moja wina tylko Singapuru. Nie da się go opisać - trzeba zobaczyć. Życie w takich miejscach jak Singapur jest na pewno marzeniem wielu osób. Trzeba tylko do tego przywyknąć, czego po tygodniowym pobycie zrobić się nie da. Jednak nawet po tej aklimatyzacji, jak to mówi Kuba 'Nie ma tu miejsca nawet na najmniejsze wariactowo'.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-4HYxkWI7_AI/VStvXHDjJ8I/AAAAAAAAE-8/RQsreitPzVs/s1600/IMGP1702" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-4HYxkWI7_AI/VStvXHDjJ8I/AAAAAAAAE-8/RQsreitPzVs/s1600/IMGP1702" height="424" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Good night, Singapore! </td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com1Singapore1.352083 103.819836000000010.8441055 103.174389 1.8600605 104.46528300000001tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-36817963276649474872015-04-09T09:00:00.000+02:002015-04-09T09:00:01.779+02:00Kotlet po malajsku - podsumowanie<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Malezja to kolejny po Tajlandii kraj, w którym zawalił mi się światopogląd. Toż to przecież zawsze brzmiało jak państwo dzikusów latających z dzidami, plującymi z rurek i walącymi w swoje bębny. No więc nie do końca tak to wygląda. Malezja to kraj na poziomie rozwoju bliskim Tajlandii, a więc wysoko ponad dużą częścią Europy. Na tym jednak podobieństwo do północnego sąsiada się kończy, bo Malezja kulturowo jest całkowicie odmienna. Od razu zaznaczam, że odnoszę się do ludzi spotykanych głównie w miastach. Jest taki rejon w Malezji, gdzie dzika natura wciąż bierze górę, a ludzie podobno żyją według praw dżungli. Czy tak jest - nie wiem, bo tym razem tam nie dotarłem. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 1.<br />
Malajowie to gatunek na wyginięciu. Mówię o tych, którzy faktycznie mają swoje korzenie w tych częściach świata. Aktualnie Malezja to niewyobrażalny zlepek przeróżnych nacji, wyznań, ras i narodowości. Jest to wynikiem dużej otwartości tego kraju na imigrantów, z czego oryginalni mieszkańcy do końca zadowoleni nie są. W Malezji spotkamy więc Hindusów, Arabów, Birmańczyków, Chińczyków, Pakistańczyków, Afrykanów i Rosjan. Skąd ci ostatni? Nie wiem, po prostu są. Śpiewy muezinów z meczetów mieszają się z Chińskimi fajerwerkami i dzwonami Chrześcijan. Mieszanka wydawałoby się wybuchowa, ale wszyscy bez problemu się dogadują i z tego co wiem większych starć nie ma.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-OPkrMAXXGF4/VQEP6xlCepI/AAAAAAAAEnM/4ByN6HWmDx4/s1600/20150310_135205" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-OPkrMAXXGF4/VQEP6xlCepI/AAAAAAAAEnM/4ByN6HWmDx4/s1600/20150310_135205" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jadlodajnie robią co mogą, żeby dogodzić wszystkim</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr">
Fakt 2.<br />
Alfabet. Malezja jest pierwszym krajem na mojej trasie z łacińskim alfabetem. Ruska cyrylica, chińskie szlaczki i tajskie robaczki powodowały czasem zawroty głowy. Tutaj wreszcie odetchnąłem. Co prawda język i tak jest kosmiczny a zrozumieć nie da się absolutnie nic, ale przynajmniej napisy na ulicach wyglądają znajomo. No i można się pośmiać kiedy coś pisane jest podobnie do polskich przekleństw lub słów ekstremalnie prześmiesznych jak na przykład 'kupa'.</div>
<div dir="ltr">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div dir="ltr">
Fakt 3.<br />
Pozostajemy przy języku. Mieszanka kultur ma oczywiście odbicie również na porozumiewaniu się. Nawet w kinie filmy lecą po angielsku, a pod spodem napisy są po malajsku, chińsku i czasem arabsku. Najważniejsze jest jednak to, że 'dzięki' kolonizacji brytyjskiej na tych terenach przetrwał język angielski. Praktycznie 100% ludzi, których spotykałem mówiła płynnie w tym języku. Komunikacja w podróży dawno nie była tak łatwa. Łączy się z tym jeszcze jeden zabawny fakt. Malajowie tak przywykli to urzędowego angielskiego, że wplatają go w swój język ojczysty. Brzmi to mniej więcej tak jak wypowiadają się osoby wyjeżdżające z naszego kraju i udające, że po pół roku polskiego już zapomnieli. No i oni go there, a after wracają here i właśnie exactly tak cholera mówią :)</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 4.<br />
Malezja ma ładne pieniądze. Tak po prostu. Nie dość, że plastikowe, więc spokojnie można je przeprać w kieszeni albo wskoczyć do wody to jeszcze jakiś grafik zwyczajnie się postarał. A to jakiś ptaszek, a to palemka, a to żółwik. Wszystko w kolorach tęczy. Aż chce się wydawać!</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwIh1cbsUTJwq-o4kw3ecQxGOpdnXxnTsHvU5KSHxOCH7Lv9F9G1xNAFcsuuERqOFOJgJJC2zt-Y0ybIUEqzT6ISAc0O6H8jDfLfDxCEXGWSm2EdnDho_xK7ISTMWFUPSRV7zw-cq0EsQk/s1600/20150308_182747" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwIh1cbsUTJwq-o4kw3ecQxGOpdnXxnTsHvU5KSHxOCH7Lv9F9G1xNAFcsuuERqOFOJgJJC2zt-Y0ybIUEqzT6ISAc0O6H8jDfLfDxCEXGWSm2EdnDho_xK7ISTMWFUPSRV7zw-cq0EsQk/s1600/20150308_182747" height="400" width="300" /></a></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 5. <br />
Malezja jest pierwszym czystym krajem na mojej trasie. W Tajlandii było pod tym względem już lepiej, ale nie da się ukryć że większość Azji to zwyczajne śmietnisko. Nie to żeby mi to przeszkadzało. Przyzwyczaiłem się i spanie w namiocie mając obok stos śmieci mi nie przeszkadza, ale fakt jest faktem. W Malezji jakimś cudem zmieniono nastawienie ludzi, którzy chyba zrozumieli, że plastikowa torba rzucona w rów nie rozłoży się do jutra. Okolica stała się więc bardziej europejska.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 6.<br />
Malajowie lubują się w dziwacznych napojach. Sok z kukurydzy, napar z kokosa, sok o smaku gumy balonowej, słodkie zioła. Wszystko trzy razy przesłodzone i zasypane toną lodu. Oczywiście popróbowałem większości i o ile zioła wywołują odruch wymiotny to sok z kukurydzy jest istnym niebem w gębie! </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-_OjV6QU9YW4/VSEYALJPE0I/AAAAAAAAE6o/xFPn0iIfeSc/s1600/20150405_190041" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-_OjV6QU9YW4/VSEYALJPE0I/AAAAAAAAE6o/xFPn0iIfeSc/s1600/20150405_190041" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kociołki Panoramixa</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 7. <br />
Pomimo wysokiego stopnia rozwoju Malajowie w jednej rzeczy są niepouczalni. Wpychanie się do autobusów. Jest gorzej nawet niż w Polsce. Ledwo drzwi się otworzą, a już wchodzący pasażerowie całkowicie blokują wejście. Wychodzący też w kaszę sobie nie dają dmuchać, więc powstaje klincz. Nikt nie odpuszcza, wszyscy napierają I tylko pojedyncze inteligentne jednostki odsuwają się na bok. Nie pomaga nawet 'Ja tam widzę jeszcze sporo miejsca, proszę się posunąć!'</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 8.<br />
To mnie rozłożyło na łopatki. Wskazywanie kierunku przez Malajów. Nie używają oni do tego palca wskazującego, na którym sama nazwa wymusza tą funkcję. Pokazują kciukiem. Składają pięść, kciuk kładą na palcach i kierują go w odpowiednią stronę. Komedia. Widząc to pierwszy raz już miałem sięgać po gaz pieprzowy, bo myślałem że zaraz tą pięścią oberwę. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-ayLxk2sUBK4/VSEYRY53WCI/AAAAAAAAE64/U-Q1_tPUgtY/s1600/20150405_184631" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-ayLxk2sUBK4/VSEYRY53WCI/AAAAAAAAE64/U-Q1_tPUgtY/s1600/20150405_184631" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">O tam! </td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 9.<br />
Malajowie są odmienni od reszty Azji jeszcze pod jednym względem. Ruszają się. Większość Azji za ruch uważa dojście do pracy lub ową pracę. Pojęcie uprawiania sportu występuje bardzo rzadko. W Malezji pierwszy raz zobaczyłem ludzi biegających czy chociażby spacerujących dla przyjemności. Nie patrzono się na nich jak na wariatów, co miało miejsce w większość krajów, które odwiedziłem do tej pory.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Malezja ani mnie specjalne nie zachwyciła, ani nie odstraszyła. Było jakoś tak... zwyczajnie. Może spędziłem tu za mało czasu, żeby ją wystarczająco poznać. A może po prostu Malezja taka właśnie jest. Spotyka się tu tyle skrajności kulturowych, że wyszła z tego po prostu jakaś siła wypadkowa. Wszyscy żyją swoim życiem i znaleźli wspólny, neutralny kodeks zachowań, aby nie urazić żadnej ze stron. A od neutralności niebezpiecznie blisko do nijakości...</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com4Kuala Lumpur, Federal Territory of Kuala Lumpur, Malaysia3.139003 101.686854999999922.885326 101.36413149999993 3.3926800000000004 102.00957849999992tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-28815696697897980512015-04-06T09:00:00.000+02:002015-04-06T09:00:02.400+02:00Wielkanoc w Kuala Lumpur<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Z pokładu Flasha wysiadłem dokładnie w Niedzielę Palmową. Szczęśliwie byłem niedaleko jedynego kościoła w okolicy, gdzie szybko się 'dostopowałem'. Niestety tym razem internet mnie oszukał i jedyna msza skończyła się kilka godzin wcześniej. Kościół był zamknięty na kilka spustów, więc razem z moją palmą w ręku zwyczajnie pocałowałem klamkę. No cóż, zdarza się.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-6yWi1kWu9W8/VSEvw-OfJMI/AAAAAAAAE78/FfT9ZCBVKIY/s1600/upload_-1" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-6yWi1kWu9W8/VSEvw-OfJMI/AAAAAAAAE78/FfT9ZCBVKIY/s1600/upload_-1" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niedziela bardzo Palmowa</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Postanowiłem wykorzystać więc dzień i zacząć stopować do Kuala Lumpur. Miałem do pokonania kawał Tajlandii i prawie całą Malezję. Pierwszy odcinek pokonywałem już wcześniej jakiś miesiąc temu. Niestety była to ta pechowa droga, gdzie stop nijak nie działał. Tym razem było niewiele lepiej. Zazwyczaj przyjemnie jest jechać tą samą trasą, bo ma się upatrzony jakiś nocleg, niestety tym razem nie mogłem z niego skorzystać. Mijałem bowiem owo feralne miejsce, gdzie doznałem nocnego ataku mrówek. Nie było mowy, żebym się drugi raz w to wpuścił. Zabrała mnie pewna chińska rodzina, z którą postanowiłem odbić mocno na północ, ale za to dotrzeć do głównej autostrady na Malezję. Stamtąd jeszcze jeden stop i sporo po zmroku znalazłem się w Hat Yai - ostatnim dużym mieście Tajlandii.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Muszę się przyznać, że staję się coraz bardziej leniwy w kwestii noclegów. Pamiętam, jak na początku podróży gorączkowo przeglądałem mapę w poszukiwaniu miejsc potencjalnie odludnych na rozbicie namiotu. Później spędzałem niejednokrotnie godzinę na chodzeniu po okolicy i szukaniu jakiegoś lasku. Teraz w moich oczach sprawa wygląda dużo prościej. Jeśli mam jakiś transport to ani myślę go opuszczać wcześniej, bo wiem że nawet jak wyląduje w środku miasta to coś się wymyśli. Zazwyczaj miejsce na namiot jest w zasięgu wzroku. Gdziekolwiek bym nie wysiadł. Skwer, most albo opuszczony dom. Może to kwestia Opatrzności, a może obniżenia wymagań. Chyba zrozumiałem, że każdy kto widzi namiot rozbity w dziwnym miejscu odczuwa raczej ogromną ciekawość, a nie chęć dzwonienia na policję. Gdy namiotu z rana już nie ma to prawdopodobnie taki jegomość zapomni o całej sprawie przeżuwając śniadanie. Taka moja teoria. W każdym razie ostatniej nocy w Tajlandii padło na skrawek miejsca przy rondzie pod wiaduktem. Kilka kroków od miejsca autostopowego na jutro.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-A7F5so7uUBA/VSCyLDhWsOI/AAAAAAAAE4E/_LJaYVH4pac/s1600/20150330_062500" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-A7F5so7uUBA/VSCyLDhWsOI/AAAAAAAAE4E/_LJaYVH4pac/s1600/20150330_062500" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pole namiotowe</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kolenego dnia dotarłem do Malezji bez większych przeszkód. Droga do Kuala Lumpur to tak zwana Asia Highway i jak sama nazwa wskazuje jest niesamowicie ruchliwa. Musiałem niestety przejść na europejski system autostopu, czyli 'od stacji do stacji byle nie za daleko bo wyląduję na zjeździe'. Zdecydowanie wolę azjatyckie 'do oporu i łapię gdzie mnie wyrzucą', ale musiałem się dostosować. Przedzierałem się więc autostradą przez dżunglę (to określenie jak najbardziej na miejscu, bo Malezja środkowa to właśnie taka nieprzebyta dżungla z autostradą przez środek).<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Ostatni stop do KL (podobnie jak w przypadku Ułan Bator nikt tutaj nie bawi się w wymawianie całej nazwy) zaliczyłem z dwoma sympatycznymi Arabami. Całą drogę rozprawialiśmy o gospodarce światowej i przeróżnych podróżach, później zaprosili mnie na obiad, a zbliżając się do KL zapytali czy nie chcę odwiedzić restauracji, której właścicielem był jeden z nich. Wylądowaliśmy w dzielnicy muzułmańskiej na przedmieściach, a knajpa okazała się typowo bliskowschodnia. Tłum ludzi popijający herbatę zagryzaną szoarmą i kebabem (tym prawdziwym!). Oczywiście zostałem wszystkim ugoszczony. Nie obyło się również bez zapalenia sziszy z nowymi znajomymi. Czułem się jak w Turcji, a przy stoliku siedzieliśmy z Malajem, Omańczykiem, Arabem i Nigeryjczykiem. Niezła mieszanka z polską wisienką na torcie. Późnym wieczorem jeden z nich zabrał mnie na nocną przyjeżdżkę po całym KL, po czym zawiózł pod drzwi hostelu. Muzułmanie to najbardziej przyjaźni i gościnni ludzie na świecie. Po raz kolejny chcę podkreślić, że propaganda mediów i podpinanie im łatek terrorystów nie ma nic wspólnego z prawdą. W dzielnicach islamskich czuję się zawsze najbezpieczniej i wiem, że mogę liczyć na pomoc. Kto kiedykolwiek był w krajach Bliskiego Wschodu na pewno to potwierdzi. Koniec kropka.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6XKQ7ISL2LHsxoIOff5_UTqL_2rhcd5jZHdI1L0iUalR_wodPkfhf8GiDVhjrFfDYo1LpGSmMZ3vQ7AQrO0QA32cHDTyObtPOz2M8IWbuYxaf0wkHQZlae6PvcVnn_qlEP-SQarb0DTpD/s1600/20150330_202635" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6XKQ7ISL2LHsxoIOff5_UTqL_2rhcd5jZHdI1L0iUalR_wodPkfhf8GiDVhjrFfDYo1LpGSmMZ3vQ7AQrO0QA32cHDTyObtPOz2M8IWbuYxaf0wkHQZlae6PvcVnn_qlEP-SQarb0DTpD/s1600/20150330_202635" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Islamski wieczorek zapoznawczy</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Nocleg znalazłem po raz kolejny w Chinatown. Skośnoocy chyba przejęli sektor budżetowych kwater w Malezji. Tym razem właściciel był dużo milszy i nawet pozwolił oglądnąć pokój. Hostel spodobał mi się ze względu na balkon i dach, z którego rozpościerał się niezły widok. Zwykle nie zwracam uwagi na takie szczegóły, ale w końcu miałem tu spędzić cały tydzień. W łóżkach znowu były hordy pluskiew. Z tego co się dowiedziałem to domena Malezji. Muszę powiedzieć, że w porównaniu do azjatyckich komarów to pluskwy nawet polubiłem. Wyjdą spokojnie w środku nocy, upiją trochę krwi a rano już sobie śpią w odmętach materaca. Pełna kooperacja. Jedynym znakiem są krople krwi na prześcieradle. Za to te małe wredne komary w Azji są nie do zniesienia. Szybsze niż polskie muchy, całkowicie bezgłośne i absolutnie nienasycone. Urodzeni zabójcy.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kuala Lumpur. Miasto gigant wybudowane w środku dżungli. To jedno zdanie idealnie charakteryzuje to miejsce. To nie tylko moje wrażenie, ale zwykły fakt. Cały półwysep Malajski był gęstą dżunglą, a tereny pod miasta zostały zwyczajnie wykarczowane. Kuala Lumpur dżunglą jest nadal tylko już urbanistyczną. Zresztą jak większość wielkich miast azjatyckich. Siedząc w Polsce wyobrażałem sobie, że w Azji może i jakieś miasta są, ale pewnie coś na miarę naszej Bydgoszczy. Oczywiście trochę przesadzam, jednak wyobrażenie przeciętnego Europejczyka jest właśnie takie. Kiedyś jeden z moich kierowców opowiedział mi, że gdy był w Europie pytano go czy do pracy jeździ na słoniu. Serio. Tymczasem to co się dzieje w azjatyckich krajach wysokorozwiniętych jak Tajlandia, Malezja czy Singapur jest dla nas zwyczajne nie do pojęcia. W Europie wielkie miasta powstawały bardziej naturalnie i powoli. Mamy więc starówkę, trochę kamienic, a później dzielnice wielkich wieżowców, przedmieścia i nowoczesne apartamentowce. Wszystko jest jakby płynne. W Azji sprawa ma się inaczej. Czasem mam wrażenie, że ktoś przyszedł w jakieś miejsce w dżungli i powiedział 'A rypnę tu miasto'. I rypnął. Bez specjalnego pomysłu, po prostu zabudowując kolejne działki biurowcami. Mówi się, że miasta żyją własnym życiem, ale w Azji nabiera to innego znaczenia. One autentycznie rosną w oczach i ani myślą przestać. Czasem bałem się, że mnie zabudują w czasie jednej nocy w namiocie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-rXADEsAYk0Q/VSCyGunUrZI/AAAAAAAAE30/IuYZle4cpWg/s1600/20150331_100457" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-rXADEsAYk0Q/VSCyGunUrZI/AAAAAAAAE30/IuYZle4cpWg/s1600/20150331_100457" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Good morning, Kuala Lumpur! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-mIcHRElJzIA/VSCx8txaGaI/AAAAAAAAE3M/F0HFLBLySag/s1600/20150401_120002" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-mIcHRElJzIA/VSCx8txaGaI/AAAAAAAAE3M/F0HFLBLySag/s1600/20150401_120002" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niektórzy starają się jeszcze walczyć</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wracam do konkretów o KL. Pierwsze co mnie wkurzyło to nieprzyjazność pieszym. Chodniki kończą się bez ostrzeżenia, często trzeba iść ruchliwymi ulicami, a mosty przez rzekę są tylko dla samochodów. Wyglądało na to, że ktoś zapomniał, że można się przemieszczać na nogach i zabudował wszystko wielopoziomowymi autostradami. Pod względem wszechobecnych estakad KL bije nawet Bangkok. Wiadukty walczą o miejsce z estakadami kolejki naziemnej, ta z kolei się nie poddaje, a jak już nie ma wyjścia to ucieka pod ziemię. Podobieństwo do walki roślinności w dżungli jest wręcz oczywiste. Po dżungli pozostał również klimat i temperatura. Jego się nie da wykarczować. Wilgotność i duchota były niewyobrażalne. Po krótkim spacerze człowiek tylko marzył o wejściu do klimatyzowanego McDonalda. Przynajmniej ich nie brakowało. Jedynym plusem pogody był natomiast prawie codzienny popołudniowy deszcz, który trochę poprawiał sytuację. Nadchodząca pora deszczowa dawała o sobie znać.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-A5KoWK6bLjc/VSCx4oC5UhI/AAAAAAAAE28/a_tZ5eTT-WA/s1600/20150404_131546" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-A5KoWK6bLjc/VSCx4oC5UhI/AAAAAAAAE28/a_tZ5eTT-WA/s1600/20150404_131546" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Największa na świecie maszyna do sprzedawania kulek z nagrodami, czyli prawdopodnie najlepszy zabytek Kuala Lumpur</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-XDIu_N32fW8/VSCx6cHQaYI/AAAAAAAAE3E/-srX0d7OglA/s1600/20150404_130939" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-XDIu_N32fW8/VSCx6cHQaYI/AAAAAAAAE3E/-srX0d7OglA/s1600/20150404_130939" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jakie miasto taki Times Square</td></tr>
</tbody></table>
<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
To wszystko złożyło się na jeden prosty wniosek, że Kuala Lumpur zwyczajnie nie polubiłem. W przeciwieństwie do wspomnianego Bangkoku nie ma tu przyjemnych parków czy wolnych przestrzeni. Nawet orientacja w terenie jest utrudniona przez wszechobecny ścisk wieżowcami. W KL człowiek zwyczajnie się dusi. Wyszło na to, że znowu przyszło mi spędzić Święta w mieście, o którym wszyscy mówią, iż nie warto mu poświęcać dużo czasu. I tak było lepiej niż w Vientiane, bo tam większość ludzi nawet nie wchodziła do centrum. Tak sobie jednak myślę, że to lądowanie na Boże Narodzenie i Wielkanoc w miejscach, gdzie nie ma co robić to nie przypadek. Zresztą w przypadki przestałem wierzyć gdzieś w okolicach Bajkału. Wychodzi na to, że w czasie Świąt warto skupić się na czymś innym niż zwiedzanie czy chodzenie po knajpach...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyqDejsuXa2R6J7xf47pDyQD4M29_zfft2AUjnNt1TVVFBxA6HvHxp8laS9zyLjwZRpZvItjyvHAEaxK_F-Yu4yOL-lFtm9ayXe80tUl-7UQofyktwhzRXruTGV3Vse6CP5ICWZYqafa0p/s1600/20150405_185407" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyqDejsuXa2R6J7xf47pDyQD4M29_zfft2AUjnNt1TVVFBxA6HvHxp8laS9zyLjwZRpZvItjyvHAEaxK_F-Yu4yOL-lFtm9ayXe80tUl-7UQofyktwhzRXruTGV3Vse6CP5ICWZYqafa0p/s1600/20150405_185407" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dżungla miejscami jeszcze walczy</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Teraz trochę pozytywów, bo aż takiej tragedii w KL nie ma. Jest jedna dzielnica, z niewiadomych przyczyn rzadko odwiedzana przez turystów, która leży dosłownie kilometr od ścisłego centrum, a oferuje przeniesienie w inny wymiar. Jest to rejon, gdzie osiedlali się pierwsi imigranci. Aktualnie wygląda to jak ogródki działkowe w centrum miasta. Drewniane domki z materiałów znalezionych w dżungli, po której nie ma już śladu. Miejsce niesamowicie klimatyczne, gdzie można na chwilę poczuć się jak w czasach kolonialnych. Widok psują jedynie strzeliste wieżowce w oddali. Oczywiście wzorem chińskim, domki te stopniowo są burzone i zastępowane biurowcami.<br />
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
KL słynie z ogromnych centr handlowych. Muszę przyznać, że robią wrażenie. W rozbudowanych działach ubraniowych długo nie zabawiłem, bo ani to na moją kieszeń ani nie na mój aktualny gust. "Travellin' ain't fashion show" jak to mawia pewien podróżnik. Lubiłem za to spędzać sporo czasu w ogromnych księgarniach. Z racji urzędowego języka angielskiego w Malezji można było poprzeglądać coś więcej niż obrazki. Najwięcej czasu spędziłem na dziale podróży, gdzie przepatrzyłem chyba wszystkie przewodniki Lonely Planet. Odnalazłem też Polskę, a nawet przewodnik po Krakowie! Kolejny, również krakowski ktoś przypadkowo położył na półce z Niemcami. Pewnie zwyczajnie chciał, żeby ktokolwiek na półkę niemiecką popatrzył. Błąd szybko naprawiłem z dumą układając wszystkie Polskości w najbardziej widocznym miejscu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-mxuQSe4hFqY/VSCyCqld5RI/AAAAAAAAE3k/fvA4tr2uoO4/s1600/20150331_193118" imageanchor="1"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-mxuQSe4hFqY/VSCyCqld5RI/AAAAAAAAE3k/fvA4tr2uoO4/s1600/20150331_193118" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-_y9fmeU_HLQ/VSEYcuTKJNI/AAAAAAAAE7A/m1v8bM3qksw/s1600/20150405_162306" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-_y9fmeU_HLQ/VSEYcuTKJNI/AAAAAAAAE7A/m1v8bM3qksw/s1600/20150405_162306" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-_AeoAFiOv18/VSCyAjEeKEI/AAAAAAAAE3c/fXXBXMBWlKI/s1600/20150331_193209" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-_AeoAFiOv18/VSCyAjEeKEI/AAAAAAAAE3c/fXXBXMBWlKI/s1600/20150331_193209" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzie by tu...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-cjaRG8jSLpg/VSEYjnNHb-I/AAAAAAAAE7I/Ugi8wRAGKc8/s1600/20150405_161935" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-cjaRG8jSLpg/VSEYjnNHb-I/AAAAAAAAE7I/Ugi8wRAGKc8/s1600/20150405_161935" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mapka</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ZByj06NE-zQ/VSEYwTAhIoI/AAAAAAAAE7Q/w6uO4IFT0xU/s1600/20150405_161132" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-ZByj06NE-zQ/VSEYwTAhIoI/AAAAAAAAE7Q/w6uO4IFT0xU/s1600/20150405_161132" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-aXveqGkMqU8/VSEY5j2mwrI/AAAAAAAAE7Y/S4flnl65iYQ/s1600/20150405_161048" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-aXveqGkMqU8/VSEY5j2mwrI/AAAAAAAAE7Y/S4flnl65iYQ/s1600/20150405_161048" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czyżby był tylko Kraków a nie Warszawa? Oj co za strata...</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Podobało mi się też Chinatown, w którym mieszkałem. Nie mogłem już dłużej zaprzeczać, że tak naprawdę nadal jestem zakochany w Chinach i będę musiał z tym żyć. Każdy widok turbopieca na ulicy oraz charakterystyczny zapach jedzenia wywoływał łezkę w moim oku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-loXOuj1JZcg/VSC6qj2OgVI/AAAAAAAAE4k/udmPFXuGlyc/s1600/IMGP1436" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-loXOuj1JZcg/VSC6qj2OgVI/AAAAAAAAE4k/udmPFXuGlyc/s1600/IMGP1436" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-cQRMFHqjisQ/VSCyPtpBe_I/AAAAAAAAE4U/E2611NFVqIQ/s1600/20150403_195131" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-cQRMFHqjisQ/VSCyPtpBe_I/AAAAAAAAE4U/E2611NFVqIQ/s1600/20150403_195131" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chinatown budzi się tylko w nocy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Eznx_bRzfFA/VSC72Y1Ay-I/AAAAAAAAE6I/WpYYEQ1JRos/s1600/IMGP1443" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Eznx_bRzfFA/VSC72Y1Ay-I/AAAAAAAAE6I/WpYYEQ1JRos/s1600/IMGP1443" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/--LGh1WNVDE0/VSC6tFwY41I/AAAAAAAAE4s/vzGBcsixEo8/s1600/IMGP1437" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/--LGh1WNVDE0/VSC6tFwY41I/AAAAAAAAE4s/vzGBcsixEo8/s1600/IMGP1437" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dwie miłości Kotleta</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wreszcie podobały mi się słynne Petronas Tower. Zobaczenie ich było moim marzeniem od lat szkolnych. Swego czasu dostałem o nie pytanie w czasie konkursu znajomości cudów świata i wiedziałem, że muszę je kiedyś zobaczyć. Piszę o tym tylko po to, żeby się pochwalić, że owy konkurs wygrałem. Dostałem dyplom i nudną książkę. Tak czy inaczej przed wejściem na wieże powstrzymała mnie zaporowa cena. Uznałem, że KL to nie Manhattan i obejdę się bez zdjęcia z panoramą. Z dołu za to obfotografowalem się z wieżami jak szalony.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-sF03LMvyjIs/VSC633jT6dI/AAAAAAAAE5M/qz3GCVXk3kM/s1600/IMGP1439" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-sF03LMvyjIs/VSC633jT6dI/AAAAAAAAE5M/qz3GCVXk3kM/s1600/IMGP1439" height="400" width="265" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-CFrnq9Z6TD4/VR1T27JzPVI/AAAAAAAAE2Q/SnYSJWTsPF0/s1600/upload_-1" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-CFrnq9Z6TD4/VR1T27JzPVI/AAAAAAAAE2Q/SnYSJWTsPF0/s1600/upload_-1" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeszcze jedno</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-l-_azlN5iYg/VSCyMlbW9nI/AAAAAAAAE4M/RPjC8VDGb5k/s1600/20150401_101925" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-l-_azlN5iYg/VSCyMlbW9nI/AAAAAAAAE4M/RPjC8VDGb5k/s1600/20150401_101925" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I jeszcze! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-VmTJvUoozIU/VSCx-4WDG_I/AAAAAAAAE3U/9otVqoQttNw/s1600/20150401_095600" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-VmTJvUoozIU/VSCx-4WDG_I/AAAAAAAAE3U/9otVqoQttNw/s1600/20150401_095600" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Głupki dali na dole zdjęcie z wież. Teraz nie ma potrzeby jechać na góręn</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Tak patrzę teraz na ten post i widzę jego nielogiczność. Najpierw piszę, że KL nie polubiłem, a później wymieniam litanię zalet. Wynika to z faktu, że początek posta pisałem po pierwszych dniach w tym mieście, a koniec - w przeddzień wyjazdu. Jak to mówią tylko krowa nie zmienia zdania. Gdy nauczyłem się poruszania nielicznymi chodnikami, korzystania z darmowych autobusów i odnalazłem miejsca, warte spędzenia chwili dłużej, to można powiedzieć że KL nawet polubiłem. Jak widać każde miasto można oswoić.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-5iYiv1HCEFk/VSC6xRWEwqI/AAAAAAAAE48/EKXSDUhsUQw/s1600/IMGP1441" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-5iYiv1HCEFk/VSC6xRWEwqI/AAAAAAAAE48/EKXSDUhsUQw/s1600/IMGP1441" height="400" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">KL da się lubić</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-2VhaQx9YCLE/VSC6zoMA5-I/AAAAAAAAE5E/u2q6IWwZKGI/s1600/IMGP1442" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-2VhaQx9YCLE/VSC6zoMA5-I/AAAAAAAAE5E/u2q6IWwZKGI/s1600/IMGP1442" height="400" width="265" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
O samych Świętach już tradycyjnie nie będę się zbytnio rozpisywał. Wiem, że taki jest tytuł tego postu, ale to tylko dlatego że uznałem iż 'Brzydkie Kuala Lumpur' nie pasuje do atmosfery Wielkanocy. Najważniejsze, że bezproblemowo znalazłem kościół. Malezja z racji swojej wielokulturowości jest otwarta również na katolików, więc nie było to specjalnym wyzwaniem. Urokliwy kościółek prawdopodobnie kiedyś miał ładną okolicę, ale aktualnie wylądował pomiędzy placami budowy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-xEZS7HIeL3s/VSCx2ZAonEI/AAAAAAAAE20/zFGAmtJudpk/s1600/20150404_170033" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-xEZS7HIeL3s/VSCx2ZAonEI/AAAAAAAAE20/zFGAmtJudpk/s1600/20150404_170033" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet - artysta wielkanocny</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Chodziłem sobie więc spacerkiem do kościoła, zaglądałem do ulubionych budek z jedzeniem, gapiłem się bezmyślnie na chińskie szpargały, których w życiu bym nie kupił ale do oglądania były idealne. Rankami śniadałem na balkonie z nudlami i kawą w worku. Zacząłem się powoli zadomawiać, aż tu nagle przyszła Wielkanoc. Okazało się więc, że minął tydzień i powoli wypadałoby ruszać dalej. Przecież dopiero przyjechałem! Zastanawiam się czy jeszcze kiedykolwiek w życiu będę w stanie wyjechać gdzieś na tygodniowy urlop. Toż to nawet się nie poczuje, że jest się w nowym miejscu...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-47i5m9ywLZo/VSCx0vuz8XI/AAAAAAAAE2s/nb1ORI0aofY/s1600/20150405_083129" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-47i5m9ywLZo/VSCx0vuz8XI/AAAAAAAAE2s/nb1ORI0aofY/s1600/20150405_083129" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">- Jak to 'wyjeżdżamy'???</td></tr>
</tbody></table>
<br />
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com4Kuala Lumpur, Federal Territory of Kuala Lumpur, Malaysia3.139003 101.686854999999922.885326 101.36413149999993 3.3926800000000004 102.00957849999992tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-65477792435906799782015-03-29T07:36:00.000+02:002016-04-07T21:09:14.722+02:00Morskie opowieści<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
- Witaj na pokładzie 'Swifta'. Od teraz będziesz mi mówił Zbyszek. - tymi słowami zostałem powitany na katamaranie, na którym przyszło mi spędzić ponad dwa tygodnie życia. Zaraz po nich kapitan podsunął mi pod nos trzy książki. Dwie przygodowo - żeglarskie, które miały mnie wciągnąć w morski świat i jedną podręcznikową. 'Takie podstawy na początek' - księga liczyła dobrych kilkaset stron. Posłusznie zagłębiłem się w, jak się okazało, nadzwyczaj ciekawą lekturę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-xh5rpDlRcv0/VRV84b5XCeI/AAAAAAAAEwc/Jptp95LX-S0/s1600/IMGP1242" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://1.bp.blogspot.com/-xh5rpDlRcv0/VRV84b5XCeI/AAAAAAAAEwc/Jptp95LX-S0/s1600/IMGP1242" width="400" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-dJCnRlFaXaE/VRV9ZRWLQPI/AAAAAAAAEw0/ffgNu6nfb3A/s1600/IMGP1249" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://1.bp.blogspot.com/-dJCnRlFaXaE/VRV9ZRWLQPI/AAAAAAAAEw0/ffgNu6nfb3A/s1600/IMGP1249" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<a name='more'></a>Dwa słowa o kapitanie. Wszystkich historii jego życia przytoczyć nie mogę, bo to materiał na osobny blog. Będzie więc bez szczegółów. Zbyszek jest z Gdańska, co pewnie nie dziwi. W czasach komunizmu spędził pięć lat na próbach wyrwania się swoim jachtem z Polski na morze. W końcu się udało i od tamtego czasu bywał w Ojczyźnie tylko raz na jakiś czas. Okrążał ziemię, zmagał się z piratami, wyciągał jachty z raf, wielokrotnie siedział w areszcie za znalezienie się statkiem w nieodpowiednim miejscu i tak dalej, i tak dalej. Brzmi jak portowe opowieści, ale to i tak lista po moim odsiewie pod tytułem 'grubymi nićmi szyte'. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Zbyszek był kapitanem jak dla mnie 'typowym'. Czasami się denerwował i krzyczał, co wynikało z faktu, iż dla niego wszystko w żeglarstwie było oczywiste. W większości przypadków cierpliwie jednak znosił moje sporadyczne nieogarnięcie. Żeglowało się nam więc bardzo przyjemnie. No i jeszcze jedna kwestia. Podejrzewam, że głównym powodem wzięcia mnie na jacht nie była moja pomoc, choć spoczywało na mnie oczywiście sporo fizycznej części prowadzenia jachtu. Zbyszek zwyczajnie chciał mieć z kim pogadać w ojczystym języku. Nie był z gatunku ludzi, którzy sami rozpoczynają niekończące się opowieści, ale odpowiednio podpuszczony z nieskrywaną radością rozpoczynał morskie opowieści. Nie mogła go wtedy zatrzymać nawet złość Weroniki, która chciała przejść na angielski. Ja zdecydowanie nie narzekałem, a czasem wręcz miałem ochotę nagrywać niektóre z jego przygód.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Nie ukrywam, że mi też zaczynało coraz bardziej brakować ojczystego języka. Oprócz tych wszystkich opowieści, Zbyszek miał jeszcze jedną cechę, która często doprowadzała mnie do wybuchów ukrywanego śmiechu. Mianowicie wplatał w wypowiedzi bardzo dużo przerywników. Bynajmniej nie tych niecenzuralnych. Poniżej mały słowniczek. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Tego śmego - jak można się domyślić 'wszystko i nic zarazem'<br />
Dededede - 'tego śmego' przetłumaczone na angielski, używane gdy w rozmowie uczestniczyła Weronika. Śmiem wysnuć wniosek, iż geneza tego słowa ma związek z luźno rzucanymi the, the, the<br />
Weźtam - znaczy że coś trzeba zrobić. Wbrew pozorom było to wypowiadane życzliwie, a skrót wynikał z uproszczeń komunikacji, które dobrze rozumiem. Zazwyczaj z łatwością domyślałem się co trzeba zrobić. <br />
E E E E - zarówno po polsku jak i angielsku znaczy, iż coś idzie źle. Równie dobrze mogło chodzić o przyciętą linę, złą kolejność czynności czy chodzenie boso po pokładzie w czasie manewrów (to dla Zbyszka zbrodnia najwyższa). E E E E wypowiadane głośno i wielokrotnie oznacza gniew kapitana.<br />
No no no - potwierdzenie wplatane również w język angielski, co trochę dezorientowało Weronikę<br />
I najlepsze. <span style="text-align: justify;">Zbyszek</span> uwielbiał przekręcać słowa z użyciem spółgłosek 'sr'. Nie wiadomo o co chodzi? Oto kilka przykładów: Ptaki - sraki, ponton - sronton, statek - sratek, kabestan - srabestan, plaża - sraża, okno - srokno i tak dalej. Nie widział on w tym nic śmiesznego. Ja natomiast, jako smakosz tego typu żartów niskich lotów, pękałem ze śmiechu.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-lyHBMweG32s/VRV82fvp7dI/AAAAAAAAEwU/qaCVzeT_6dI/s1600/IMGP1241" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-lyHBMweG32s/VRV82fvp7dI/AAAAAAAAEwU/qaCVzeT_6dI/s1600/IMGP1241" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zbyszek w swoim żywiole</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Znacie więc już trochę mojego kapitana. Trzeciego dnia przyjechała Weronika. Brazylijska para kapitana. Była ona niewiele młodsza od Zbyszka, jednak typowo latynoskim zachowaniem i godną pozazdroszczenia energią odejmowała sobie co najmniej kilkanaście lat. Miała trochę artystyczną duszę, co całkowicie różniło ją od Zbyszka. Niejednokrotnie zrywaliśmy się z kapitanem na równe nogi, słysząc dramatyczne krzyki 'Szybko, szybko! Chodźcie!'. Okazywało się, że zostaliśmy zawołani do oglądnięcia zachodu słońca albo ładnej rybackiej łódki. Sam artystyczną duszą raczej nie grzeszę, ale z Weroniką polubiliśmy się od początku i pomimo różnicy wieku przez cały rejs prowadziliśmy rozmowy na przeróżne tematy. Często też tworzyliśmy komitywę, gdy kapitan wpadał w lekkie podenerwowanie z różnych powodów. Razem zawsze raźniej przyjmowało się krytykę. Tym bardziej, że wpadki zdarzały się zarówno mnie jak i jej. Zawalenie wykonania jakiegoś zadania zawsze rozkładaliśmy więc na dwie osoby. Na pewno znacie taką relację, gdy ktoś 'nad wami' coś krzyczy, a wy rozładowujecie atmosferę delikatnym przedrzeźnianiem lub podśmiewaniem się z drugim kompanem. Właśnie tak wyglądała nasza praca z Weroniką na dziobie jachtu, gdy Zbyszek stał za sterem.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Weronika miała jeszcze jedną ogromną zaletę. Wspaniale gotowała. Chyba mógłbym postawić jej dania na równi z Jasonowymi w Mongolii, a bije je na głowę jedynie kuchnia 'U Mamy'. Pomimo teoretycznie ubogiej kuchni jachtowej (choć prawdopodobnie była lepiej wyposażona niż w niejednym domu), Weronika tworzyła niesamowite potrawy umiejętnie mieszając kuchnie całego świata. Zanim przyjechała, jedliśmy z kapitanem krakersy posmarowane margaryną ('Na oceanie piekarni nie ma i jakoś żyję'). Po jej przyjeździe żyliśmy jak królowie. Byłem pod ogromnym wrażeniem co można wyczarować z tak ograniczonych składników. Czasem udało mi się samemu wepchnąć do kuchni, a wtedy polskie placki ziemniaczane królowały na stole. Co ciekawe po względem używania warzyw kuchnia jachtowa jest niesamowicie podobna do... mongolskiej jurty. Cebula, ziemniaki i kapusta. Wszystko co długo się nie psuje. W końcu i na statku i w jurcie zaopatrzenie można zrobić tylko raz na kilka tygodni. Gdyby na taki jacht wpakować jaka z jego codziennym pysznym mlekiem to już w ogóle by była idealna jurta na wodzie. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/--04EJuJvXjQ/VRV9djvsFGI/AAAAAAAAExE/Yl8RRVDy-Uc/s1600/IMGP1247" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://4.bp.blogspot.com/--04EJuJvXjQ/VRV9djvsFGI/AAAAAAAAExE/Yl8RRVDy-Uc/s1600/IMGP1247" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Płyną statki z bananami...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-35vlYSKASHw/VRV-tcWT7sI/AAAAAAAAEyA/enibh0hlAKg/s1600/DSC02623" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-35vlYSKASHw/VRV-tcWT7sI/AAAAAAAAEyA/enibh0hlAKg/s1600/DSC02623" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet szaleje w kuchni</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-KJB3YeK_cjY/VRV-rx51ImI/AAAAAAAAEx4/dkC3YLUETNs/s1600/DSC02626" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://2.bp.blogspot.com/-KJB3YeK_cjY/VRV-rx51ImI/AAAAAAAAEx4/dkC3YLUETNs/s1600/DSC02626" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Powienienem dostać nagrodę szerzenia kultu placków ziemniaczanych na całym świecie! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLDoxmV90FCqiG6aWTbQFkdAPsT6gn97JTs_vUv9PIAf9mJVSolBujbnMXKPpKG3gZh9V4ltpW5s9GolFLx-AR0Zkmw71BYxp7t19U3n13z8vAaYCHqhiPLosO8fC9xqJNppNYKjdXWHG0/s1600/DSC02628" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLDoxmV90FCqiG6aWTbQFkdAPsT6gn97JTs_vUv9PIAf9mJVSolBujbnMXKPpKG3gZh9V4ltpW5s9GolFLx-AR0Zkmw71BYxp7t19U3n13z8vAaYCHqhiPLosO8fC9xqJNppNYKjdXWHG0/s1600/DSC02628" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przed wypłynięciem nasz (a co mi tam!) katamaran Swift 2 kotwiczył kilkadziesiąt metrów od brzegu, a nie w marinie. Przede wszystkim tak było taniej. Jak mawia Zbyszek (pewnie takie stwierdzenie będzie się często pojawiać w tym poście) cumowanie w marinie jest dla ludzi, którzy chcą się udusić z powodu braku przewiewu oraz nabrać z kei solidną armię szczurów i karaluchów. Faktycznie doceniłem stanie na kotwicy już pierwszej nocy, czując przyjemny wiatr wdzierający się przez luk. Nie spałem tak dobrze odkąd opuściłem względnie chłodną północ Birmy. O tej części Azji można mówić dużo dobrych rzeczy, ale pogoda nie jest jednym z nich. Upał nie do zniesienia.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pierwsze dni na jachcie poświęciliśmy na drobne naprawy i przygotowania do wypłynięcia. Wymieniliśmy olej w silnikach, wszelkie uszczelki, wirniki, czyściliśmy przeróżne mechanizmy i elektryczne przekładnie. Oprócz tego trzeba było oskrobać dno katamaranu z krabowych domków w postaci muszelek. Dzięki pływom o różnicy około dwóch metrów, można było spokojnie osadzić statek na plaży, a z przypływem odpłynąć. Zadanie dla krabów smutne, ale konieczne. W czasie tych pierwszych dni uczyłem się też wszystkich zasad obowiązujących na jachcie. Począwszy od odruchowego zabezpieczania lodówki przed otwarciem, przez obsługę 'blendera' w kibelku (według mnie to najbardziej trafne określenie), obsesyjne oszczędzanie słodkiej wody, skończywszy na obsłudze urządzeń czysto żeglarskich. Nauczyłem się też nowej ekologii i zasad recyklingu. Otóż morze nie przyjmuje jedynie plastiku. Wszystko co tonie, łącznie z przedziurawionymi wcześniej puszkami czy szkłem (w końcu to piasek!) słona woda bardzo chętnie i szybko przerobi w swoich czeluściach. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-vKdhOxQ_SjQ/VRV9b7-MMDI/AAAAAAAAEw8/aCUgIcfJyg8/s1600/IMGP1248" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://4.bp.blogspot.com/-vKdhOxQ_SjQ/VRV9b7-MMDI/AAAAAAAAEw8/aCUgIcfJyg8/s1600/IMGP1248" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wypłynęliśmy po około pięciu dniach przygotowań. Musieliśmy popłynąć jeszcze do mariny uzupełnić zapasy wody i odbyć odprawę paszportową. Na pełne morze wypłynęliśmy więc dopiero po południu. Moja ekscytacja sięgała zenitu. Gdy wreszcie opuściliśmy zatokę i wyłączyliśmy silniki, trochę ostygłem w zapale. Flauta. No może jakieś drobne zefirki, ale generalnie poczułem się jak za starych dobrych czasów na Mazurach 'w oczekiwaniu na wiatr'. Zgadnijcie, który osioł został oddelegowany do steru na te ekstremalne warunki wiatrowe. No cóż, nie do końca na to liczyłem, ale przecież nie mogłem zacząć morskiej przygody od narzekania. Cierpliwie więc próbowałem wycisnąć cokolwiek z lekkiej bryzy. Może to nawet lepiej, bo głupio by było zatopić łajbę pierwszego dnia, a tak na spokojnie wszystko mogłem ogarnąć. Udało się przepłynąć przynajmniej mały odcinek, po czym zakotwiczyliśmy przy jakiejś wyspie. Niestety nocne żeglowanie nie wchodziło w tych rejonach w grę z powodu wielu nieoświetlonych kutrów rybackich.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Jak na złość po zapadnięciu zmroku rozwiało się nie na żarty. Przyjemne kołysanie do snu, które znam z Mazur zamieniło się w rzucanie jachtem utrudniające podstawowe czynności. Ułożyłem się na koi, która ewidentnie chciała mnie wyrzucić na orbitę. Rozważałem przymocowanie się do niej srebrną taśmą, ale uznałem, że skoro przetrwałem skaczący pociąg w Birmie to i tu jakoś się prześpię. Zagłębiłem się w lekturę jednej z książek znalezionej w jachtowej biblioteczce. Po około 20 minutach walki o utrzymanie się w łóżku podniosłem wzrok znad kartek. Coś było nie do końca w porządku. 'Dobra Kotlet, wyskakuj na pokład bo nie będzie dobrze!' - posłusznie posłuchałem wewnętrznego głosu. Świeże powietrze od razu lepiej mi zrobiło. Ewidentnie dopadł mnie pierwszy syndrom choroby morskiej. Obyło się bez opróżnienia żołądka z całkiem niezłej kolacji. Później było już na szczęście tylko lepiej, a po dwóch dniach całkiem solidnych wiatrów również w dzień, mój błędnik przyzwyczaił się do nowych zasad grawitacji. Obyło się bez pawiów za burtę, choć zdaję sobie sprawę, że solidnego sztormowego wycisku nie dostałem. Pewnego dnia zadałem kapitanowi nieopatrznie pytanie. <br />
- Dosyć spore te fale, jak na takie płytkie morze, nie? <br />
- Jakie fale? Nie widzę żadnych, jakieś lekkie załamania na tafli są tylko. - dostałem jednoznaczną odpowiedź. <br />
Co tu się jednak dziwić. Zgodnie z jedną z miliona wieczornych opowieści, przy ostatniej przeprawie Zbyszka przez Pacyfik musiał on hamować statek wrzucanymi za jacht kotwicami z przywiązanymi odbijaczami, aby zwolnić i nie przekoziołkować przez dziób na kolejnej fali. Warto dodać, że jacht gnał tak pomimo zdjęcia żagli. Takie historie zawsze dzieliłem przez pół znając męską zdolność do 'koloryzowania', ale tak czy inaczej robiła pewne wrażenie. Nie powinien mnie więc dziwić fakt, iż kapitan zawsze zarządzał kotwiczenie w miejscach nieosłoniętych od wiatru. Gdy kiedyś zapytałem czy możemy zatrzymać się za jakimś cyplem, otrzymałem szczerą odpowiedź, iż <span style="text-align: justify;">Zbyszek</span> nie umie zasnąć bez mocnego kołysania.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO1jufs5f2CKAKHYo8kVQzA5OZe224fKkTjQv33_ocP2s3VDT4GM-ThFDZSq0JNnTT6d-Hrl45k3p8CfbirN_2hT1yrVeOLCTfiMPhuE-IcHRJiECV_b77RsyzKZxqrToidY2dzE_TCR2W/s1600/GOPR9093" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO1jufs5f2CKAKHYo8kVQzA5OZe224fKkTjQv33_ocP2s3VDT4GM-ThFDZSq0JNnTT6d-Hrl45k3p8CfbirN_2hT1yrVeOLCTfiMPhuE-IcHRJiECV_b77RsyzKZxqrToidY2dzE_TCR2W/s1600/GOPR9093" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ruszyli! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdiUXvOC_I735DcANOW4GZaVqEVtb1EWhiJLSWAMHyDjP-PGm90nsO5K2pDhtB1Y1i1PBsuFBRJb4V6nWVI4PvAh19TsveQkdHFI4Rlricev8bGlv7KYC9ym6BVUNdOpfZ98XaCB2GP7uN/s1600/20150320_153314" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdiUXvOC_I735DcANOW4GZaVqEVtb1EWhiJLSWAMHyDjP-PGm90nsO5K2pDhtB1Y1i1PBsuFBRJb4V6nWVI4PvAh19TsveQkdHFI4Rlricev8bGlv7KYC9ym6BVUNdOpfZ98XaCB2GP7uN/s1600/20150320_153314" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-rtug8B5tysk/VRWCTpi0GRI/AAAAAAAAE0k/IPet1Tq0j6s/s1600/GOPR9062" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://3.bp.blogspot.com/-rtug8B5tysk/VRWCTpi0GRI/AAAAAAAAE0k/IPet1Tq0j6s/s1600/GOPR9062" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kolejne dni żeglugi mijały bardzo podobnie. Do celu w Krabi mieliśmy jakieś 120 mil w linii prostej, czyli dystans teoretycznie niewielki. Nie spieszyło się nam jednak i zdecydowanie nie płynęlismy po linii prostej. Po leniwej pobudce i śniadaniu urozmaicanym przez Weronikę wyciągaliśmy kotwicę i stawialiśmy żagle. Przez pierwsze dni mniej więcej do pory obiadowej nie wiało zbyt mocno. Nasza jedyna kobieta na statku od momentu posprzątania po śniadaniu, brała się za przygotowanie obiadu. Po prostu uwielbiała gotować. Zazwyczaj więc jedliśmy koło południa, po czym zaczynało się rozwiewać. Wiatr jak na warunki morskie może szalony nie był, ale na Mazurach przy takim już się spływa w trzciny, więc dla mnie był przygodą. Dla kapitana nie do końca. Po kilku dniach zostałem 'przetestowany' na tyle, iż po obiedzie kapitańska para ucinała sobie drzemkę, a ja zostawałem sam za sterem. Te momenty podobały mi się najbardziej. Stałem za wielkim kołem sterowym i wykrzykiwałem kolejne hasła typu 'Do stu beczek zjęczałego rumu, z drogi szczury lądowe bo wyślę was wszystkich na dno na spotkanie z Neptunem!' Krzyczałem oczywiście w myślach, aby nie obudzić kapitana. Do tego zawsze pamiętałem, aby zamykać jedno oko i wyobrażać sobie że mam na nim przepaskę. Trzymałem się koła tylko jednym palcem, udawałem, że to hak zamiast dłoni, a widząc jakikolwiek inny statek przygotowywałem się do abordażu. I tylko żałowałem, że nie kupiłem w porcie papugi na ramię. Chociaż takiej gumowej. To były chwile godne całego jachtostopowego zachodu! Tak, Kotlet nie do końca spoważniał ;)</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-A1YutH7Mc3c/VRV8r8o3OiI/AAAAAAAAEv0/9wWY-g2zTu8/s1600/IMGP1238" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-A1YutH7Mc3c/VRV8r8o3OiI/AAAAAAAAEv0/9wWY-g2zTu8/s1600/IMGP1238" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najprzód! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-aOy6zNM3Cpg/VRV88A9TjvI/AAAAAAAAEws/KlUsuoi-hAY/s1600/IMGP1244" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://2.bp.blogspot.com/-aOy6zNM3Cpg/VRV88A9TjvI/AAAAAAAAEws/KlUsuoi-hAY/s1600/IMGP1244" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Gdy już się trochę zmęczyłem tymi krzykami, nastawiałem automat trzymający kurs na sterze i udawałem się na dziób. Tam zazwyczaj zmieniałem zabawę na Titanica i prułem przed siebie przecinając kolejne fale nucąc hity pani Hjuston. To zwykle nie nudziło mi się trochę dłużej. Gdy jednak znurzyłem się i tym, nastawiałem jeszcze alarm na gpsie w razie kursu kolizyjnego z innym statkiem i udawałem się pod pokład na popołudniową kawkę, ciastko i lekturę kolejnego kryminału. Co jakiś czas wychylałem się tylko w poszukiwaniu ewentualnych sieci rybackich. Ciężkie, żeglarskie życie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-YFVNOnKbkMY/VReLQOG2KaI/AAAAAAAAE1s/cNofpNdvJkg/s1600/GOPR9087" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://2.bp.blogspot.com/-YFVNOnKbkMY/VReLQOG2KaI/AAAAAAAAE1s/cNofpNdvJkg/s1600/GOPR9087" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sjesta</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Zazwyczaj przemieszczaliśmy się od wyspy do wyspy, czasem pokonując kilkadziesiąt, a czasem kilka mil dziennie. W zależności od wiatru i chęci Weroniki. Śmialiśmy się ze Zbyszkiem, że cały rejs to poszukiwanie dla niej 'raju'. Uwielbiała pływać i nurkować, więc zawsze szukaliśmy miejsc z pięknymi plażami i przejrzystą wodą. Zbyszka i mój stosunek do takich miejsc był trochę mniej entuzjastyczny, więc zazwyczaj ograniczaliśmy się do obserwacji z pokładu. Muszę jednak przyznać, że niektóre z tajskich wysp zapierają dech w piersiach. Swego czasu pisałem, że chciałbym na jedną z nich popłynąć, ale ceny przewoźników były zabójcze. Teraz odwiedziłem je wszystkie po kolei całkowicie za darmo. I niech mi nikt nie mówi, że za darmo nic na świecie się nie dostanie.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMSiFlsd-1yMA-AkOCcOiRemtd7BamUzSWujM3bG0-mDI4k4t2soTKtDCASCmE8Yy8Vcoa6qbkVq03Uj2No-I2LsPfKQcDne7Zh_pGzJ_iurb_MNMmjgmfYZiObntiuuQrlgQgVctyj_8_/s1600/DSC02562" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMSiFlsd-1yMA-AkOCcOiRemtd7BamUzSWujM3bG0-mDI4k4t2soTKtDCASCmE8Yy8Vcoa6qbkVq03Uj2No-I2LsPfKQcDne7Zh_pGzJ_iurb_MNMmjgmfYZiObntiuuQrlgQgVctyj_8_/s1600/DSC02562" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Panie Kapitanie, raj na horyzoncie! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-GqrPEDwzkzc/VRV-_qFEQhI/AAAAAAAAEzQ/2Hg3VvP5WLU/s1600/DSC02507" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-GqrPEDwzkzc/VRV-_qFEQhI/AAAAAAAAEzQ/2Hg3VvP5WLU/s1600/DSC02507" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmhP0OFPxbbST0f1PVHI60MhfOmz5NfDWSlKzGychBmA4BkIyuiHMF708QIBNUxTF3PiEO6auohD7Lgou1ttWEN_BKvgAXD5jw0MmWCVTyDEQ0XkqPgV_vLV35Fq247hCkfhByBsBai4Em/s1600/DSC02524" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmhP0OFPxbbST0f1PVHI60MhfOmz5NfDWSlKzGychBmA4BkIyuiHMF708QIBNUxTF3PiEO6auohD7Lgou1ttWEN_BKvgAXD5jw0MmWCVTyDEQ0XkqPgV_vLV35Fq247hCkfhByBsBai4Em/s1600/DSC02524" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-AgLtbmYS8Vg/VRV_A7GYVCI/AAAAAAAAEzY/ZdcLsQdvafs/s1600/DSC02513" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-AgLtbmYS8Vg/VRV_A7GYVCI/AAAAAAAAEzY/ZdcLsQdvafs/s1600/DSC02513" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Follow your Captain! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB361kkpWaQc3crpOYx2vjOAi_hT7hVypXn4-0bMRCo2ioF1TAOrhg993FUFGixf7cyyM6AqMcWum6wMPLI0jp6pYE0LMJToI8rgkm4TPfIcPo2m18i-NZ0Q-DU9jZ_Vm64b46aoSjqbuR/s1600/DSC02514" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB361kkpWaQc3crpOYx2vjOAi_hT7hVypXn4-0bMRCo2ioF1TAOrhg993FUFGixf7cyyM6AqMcWum6wMPLI0jp6pYE0LMJToI8rgkm4TPfIcPo2m18i-NZ0Q-DU9jZ_Vm64b46aoSjqbuR/s1600/DSC02514" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet w jamie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-rSoNr4H87pU/VRV857MdbRI/AAAAAAAAEwk/o_mo_z217t8/s1600/IMGP1243" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://1.bp.blogspot.com/-rSoNr4H87pU/VRV857MdbRI/AAAAAAAAEwk/o_mo_z217t8/s1600/IMGP1243" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skubani mają też maczugi herkulesa na wodzie</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Smutnym aspektem były spotykane ślady przejścia tsunami z 2008 roku. Spustoszyło ono tutejsze wybrzeże, nie oszczędzając również wysp. Efektem jest obecny na wielu wyspach syrenowy system ostrzegawczy. Czasem można też spotkać drabinki prowadzące na szczyty skał lub do skalnych grot, które mogą posłużyć za schronienie.</div>
<div dir="ltr">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-pWvqzkyeHCY/VReKuU5-plI/AAAAAAAAE1c/EJnjxzvSpLc/s1600/IMGP1337" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://3.bp.blogspot.com/-pWvqzkyeHCY/VReKuU5-plI/AAAAAAAAE1c/EJnjxzvSpLc/s1600/IMGP1337" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Na niektóre wyspy stawaliśmy mokrą stopą. Weronika zazwyczaj wpław, a ja i Zbyszek w pontonie. On - bo był kapitanem, a kapitan ma swoje przywileje. Ja - pod pretekstem pomocy kapitanowi przy niezwykle ciężkim operowaniu silnikiem. Pewnego dnia dobiliśmy całkiem przypadkowo do pewnej jaskini, która okazała się nie lada atrakcją turystyczną. Do skalnej ściany cumowały statki i wysypywały turystów, którzy następnie podziemnym korytarzem płynęli wpław do jaskini. Prowadziła ona do przepięknej laguny ukrytej wśród skał i całkowicie niedostępnej inną drogą. Takie typowe pirackie miejsce na chowanie łupów. Robiło to wrażenie dużo większe niż jakakolwiek wyspa. Weronika popłynęła wpław, a my ze Zbyszkiem oczywiście uznaliśmy, że nie będziemy się moczyć i wpakowaliśmy się do tej wąskiej jaskini pontonem. Nie było to łatwe, bo oczywiście nie pomyśleliśmy o wzięciu latarek, a w jaskini było ciemno jak nie powiem gdzie u kogo. Po szukaniu drogi 'na dotyk' dotarliśmy jednak do laguny, gdzie czekała na nas Weronika podsumowując wszystko 'Wyglądacie jak dwóch ekstremalnie leniwych Indiana Jonesów'. Z powrotem postanowiła nas pociągnąć z wody. Nie musieliśmy już nawet wiosłować. Po wypłynięciu okazało się natomiast, że jaskiniowa atrakcja nie jest darmowa nawet dla prywatnych jachtów. Strażnicy krążyli od łódki do łódki i zbierali myto. W połowie drogi do naszego Swifta w Zbyszju odezwała się dusza prawdziwego Polaka. 'Dobra, odwrót i udajemy że to nie nasz jacht!'. Gdy strażnicy zajęli się innymi nieszczęśnikami, zawinęliśmy na katamaran od tyłu, odcumowaliśmy od bojki i dwoma silnikami rozwialiśmy wszelkie wątpliwości w kwestii płacenia. Polska bandera pękała z dumy.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-Esi0teBcYWA/VRV-4BLLBEI/AAAAAAAAEyo/Jyt9fV3_G3o/s1600/DSC02577" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://4.bp.blogspot.com/-Esi0teBcYWA/VRV-4BLLBEI/AAAAAAAAEyo/Jyt9fV3_G3o/s1600/DSC02577" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lenie przodem</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-9zxB92HyFK0/VRV-xSoVMsI/AAAAAAAAEyQ/i3sk9_q3Yp8/s1600/DSC02597" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-9zxB92HyFK0/VRV-xSoVMsI/AAAAAAAAEyQ/i3sk9_q3Yp8/s1600/DSC02597" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-LybVsSzIKrY/VRV-1caY6MI/AAAAAAAAEyg/BjNcPlmkyJk/s1600/DSC02605" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://4.bp.blogspot.com/-LybVsSzIKrY/VRV-1caY6MI/AAAAAAAAEyg/BjNcPlmkyJk/s1600/DSC02605" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Silnik napędowy zwany Weroniką</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wieczory zawsze mijały leniwie. Kapitan równo z zachodem słońca zagłębiał się w swoją kolekcję kilkuset filmów spiraconych od innych kapitanów (jak pięknego znaczenia nabiera to słowo w tych okolicznościach). Weronika dosyć szybko uderzała w kimono. Ja natomiast uciekałem w kolejne książki z niekończącej się biblioteczki, oglądałem filmy lub po prostu siadałem na dziobie i wlepiałem wzrok w morze. Kolejne dni mijały w niesamowitym tempie.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kilka ostatnich było jednak odmiennych. Zaczęło solidniej wiać i ku mojej radości zrobiło się bardziej przygodowo. Wiało około 25 węzłów co jak dla mnie było już sporym wyzwaniem. Zbyszek skwitował to 'rześko się zrobiło', ale widać było, że musiał włożyć trochę więcej wysiłku w ogarnięcie jachtu. W dodatku wiało dokładnie z portu w Krabi, więc ostatnie dwa dni to ciężkie dla katamaranu halsowanie się. Zbyszek musiał złamać swoją żelazną zasadę 'Gentlemeni nie pływają pod wiatr' z czego ewidentnie nie był zadowolony. Starał się robić wszystko, żeby tą przygodę zmniejszyć. Początkowo myślałem, że spowodowane było to lenistwem, ale do tego tematu jeszcze wrócę. Tak czy inaczej ja wreszcie poczułem trochę adrenaliny. Fale rozbijane o dziób chłostały mnie po twarzy, kolejne komendy musiałem wykonywać w zdwojnym tempie, a przejście po pokładzie było nie lada wyzwaniem. Uśmiech nie schodził mi z gęby! Nie da się jednak ukryć, że dostałem też kilka nauczek. Wiem już, że wielka genua to nie mały żagielek z Mazur i przy złym ustawieniu zwyczajnie zmiata człowieka z powierzchni statku, elektryczny kabestan o uciągu pięciu ton nawet nie zauważy, gdy odetnie mi palce, łańcuch kotwiczny bardzo chętnie złamie mi nogę, a żagiel niezabezpieczony dodatkowym szotem z radością pozbawi oka. Ot, drobnostki ale warto wiedzieć.<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-EIad0E3Edmo/VRV8m74goTI/AAAAAAAAEvk/uN80ZyeC68I/s1600/IMGP1235" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://4.bp.blogspot.com/-EIad0E3Edmo/VRV8m74goTI/AAAAAAAAEvk/uN80ZyeC68I/s1600/IMGP1235" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-LVVa5k3LMko/VRV8BJCazBI/AAAAAAAAEvU/-J4Geg7Al3M/s1600/GOPR9081" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://2.bp.blogspot.com/-LVVa5k3LMko/VRV8BJCazBI/AAAAAAAAEvU/-J4Geg7Al3M/s1600/GOPR9081" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-DaohWO86T6Y/VRV80T5MbUI/AAAAAAAAEwM/2emueAhxMzs/s1600/IMGP1240" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://1.bp.blogspot.com/-DaohWO86T6Y/VRV80T5MbUI/AAAAAAAAEwM/2emueAhxMzs/s1600/IMGP1240" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Yv8s_tCM4wA/VRWCEhOnDxI/AAAAAAAAE0c/rOrEnk4DbBg/s1600/20150325_123325" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-Yv8s_tCM4wA/VRWCEhOnDxI/AAAAAAAAE0c/rOrEnk4DbBg/s1600/20150325_123325" width="400" /></a></div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-TB2xCOAqJa4/VRV8pZ7FlpI/AAAAAAAAEvs/Vbby0LWOPh0/s1600/IMGP1236" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://3.bp.blogspot.com/-TB2xCOAqJa4/VRV8pZ7FlpI/AAAAAAAAEvs/Vbby0LWOPh0/s1600/IMGP1236" width="400" /> </a></td><td style="text-align: center;"></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdy zobaczyłem to zdjęcie wiedziałem że nie mogę go pokazać nikomu aby nie narazić się na dozgonne żarty znajomych. Ale co mi tam, kiedyś trzeba zacząć karierę w modelingu! </td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Co ten Kotlet tak naprawdę na tym jachcie robił? Nie ukrywam, że nie była to ciężka harówka, a często czułem się jak na wakacjach. Tak czy inaczej wszelkie naprawy i roboty fizyczne spoczywały na mnie. Bynajmniej na to nie narzekałem. Pewnego wieczora ogromny huk przerwał mi lekturę akurat gdy pani Christie miała wyjawić mordercę pewnego angielskiego lorda. Okazało się, że zerwała się jedna z lin kotwicznych. Z powodu silnego wiatru z jej wymianą zeszło nam do późnych godzin nocnych. Innym razem do silnika wkręciła się pozostałość sieci rybackiej. Pechowo było to przy wietrze około 5 w skali Beauforta, a silnika potrzebowaliśmy do podejścia do wyspy. Zakotwiczyliśmy więc na środku tej pizgawicy, a Kotlet został wrzucony w szalejące morze (dobra, wiem że może 5B to jak na morze nie tak dużo, ale po raz kolejny podkreślam że wilkiem morskim nie jestem). Zbyszek miał sprzęt nurkowy, jednak pomny na ostrzeżenia Krisa i Hege nie zdecydowałem się go użyć. Użyłem natomiast ich wszelkich rad i wskazówek w zwykłym nurkowaniu. Tak czy inaczej przy około setnym zanurzeniu pod wodę i mozolnym odcinaniu kolejnych nitek sieci miałem już trochę dość. Przynajmniej woda była ciepła, a wokół towarzyszyły mi rybki Nemo. Wreszcie się udało, choć mam wrażenie że słoną wodę mam w zatokach do dzisiaj. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Gdy stawaliśmy na cały dzień przy jakiejś wyspie wykonywaliśmy ze Zbyszkiem roboty bardziej majsterkowe. Jak się okazuje słońce to naprawdę niezłe źródło energii i uruchomienie wiertarki, wyrzynarki czy kątówki na jachcie to żaden problem. Zadania wycinania obudów z desek, wiercenia czy malowania może i żeglarskie nie były, ale sprawiały mi całkiem sporą frajdę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheEVEoG9vpWdcQkZuTXM6_sSzK8I5pSBGm4jjgB4Qa7gGBuIgkyQt5U0Qz_QaIaI4moN-EsAmCtl0wLDo4sqRlEhVly2xTOub_Pe-sX2WFCsIIiSEG8PFyASDcPIDKfUR82637PxeZVJQq/s1600/DSC02567" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheEVEoG9vpWdcQkZuTXM6_sSzK8I5pSBGm4jjgB4Qa7gGBuIgkyQt5U0Qz_QaIaI4moN-EsAmCtl0wLDo4sqRlEhVly2xTOub_Pe-sX2WFCsIIiSEG8PFyASDcPIDKfUR82637PxeZVJQq/s1600/DSC02567" width="300" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-jLVitytSwLk/VRV9hApyihI/AAAAAAAAExU/vT8iwk_cOgM/s1600/IMGP1245" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://1.bp.blogspot.com/-jLVitytSwLk/VRV9hApyihI/AAAAAAAAExU/vT8iwk_cOgM/s1600/IMGP1245" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Prądu pod dostatkiem</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Jedną z najciekawszych jachtowych prac przyszło mi wykonać pod koniec wspólnego żeglowania. Trzeba było naprawić mocowanie sztagu przy maszcie. Robota nieskomplikowana, ale całość musiała odbyć się na szczycie masztu, czyli na wysokości mniej więcej szóstego piętra bloku. Oczywiście nie byliśmy w cichym porcie, lecz kotwiczyliśmy pomiędzy dwoma wyspami. Szalonego wiatru szczęśliwie nie było, ale jakby nie patrzeć jacht spokojnie nie stał. Kapitan orzekł, że za bardzo buja i musimy robotę odłożyć, bo się zwyczajnie porzygam. Oczywiście uniosłem się honorem i chwilę później jechałem na górę wyciągany liną i elektrycznym kabestanem (jak już pisałem uciąg pięć ton, ale trochę trzeszczał). Szybko naprawiłem co było trzeba, a następnie kazałem się jeszcze trochę zostawić na górze i napawałem się widokami. Później za zgodą kapitana pokusiłem się o zrobienie sobie huśtawki. Wspomagany wiatrem miałem radochy co niemiara.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-uLDP_scd1K4/VReKraDOuLI/AAAAAAAAE1U/a3Z8rkAn7Ho/s1600/IMGP1338" imageanchor="1"><img border="0" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-uLDP_scd1K4/VReKraDOuLI/AAAAAAAAE1U/a3Z8rkAn7Ho/s1600/IMGP1338" width="265" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-489U-XkrMx0/VReKhDd4SmI/AAAAAAAAE08/KF8oYhhp7CE/s1600/IMGP1341" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://3.bp.blogspot.com/-489U-XkrMx0/VReKhDd4SmI/AAAAAAAAE08/KF8oYhhp7CE/s1600/IMGP1341" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Znaczy że Kotlet jeszcze żyje</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-hh2mEMv5nqg/VReKn5hszYI/AAAAAAAAE1M/7Dgxgx7eGF4/s1600/IMGP1340" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://2.bp.blogspot.com/-hh2mEMv5nqg/VReKn5hszYI/AAAAAAAAE1M/7Dgxgx7eGF4/s1600/IMGP1340" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A na koniec trochę zabawy :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQxZGogqTvtinu1Izak_XOURFgkoo9sA6pe0Aoi7ZjAM9s_9iW5YcKCrAl6MnGMuQhkmJ8YwnWPd7qYXpVRf5QuwXgZWVcA-yHcuLBGGmM8xvdsfhIQZdn4aXEdHZzVHrXWGIp9Sq67Ue5/s1600/GOPR9098" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQxZGogqTvtinu1Izak_XOURFgkoo9sA6pe0Aoi7ZjAM9s_9iW5YcKCrAl6MnGMuQhkmJ8YwnWPd7qYXpVRf5QuwXgZWVcA-yHcuLBGGmM8xvdsfhIQZdn4aXEdHZzVHrXWGIp9Sq67Ue5/s1600/GOPR9098" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-fnXsczGs_iw/VReLTBrL3-I/AAAAAAAAE10/3eX7jPZm2A0/s1600/GOPR9101" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-fnXsczGs_iw/VReLTBrL3-I/AAAAAAAAE10/3eX7jPZm2A0/s1600/GOPR9101" width="400" /></a></div>
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/5Lcq4nWCW4g/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/5Lcq4nWCW4g?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
</div>
<br />
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Na koniec chwila ogólnych przemyśleń o żeglarstwie. Zaznaczam, że to moje subiektywne opinie i oczywiście mogą być błędne. W czasie rejsu głównie w portach, spotykaliśmy trochę znajomych Zbyszka. Zdążyłem się zorientować, iż są dwa typy żeglarzy i chyba żeglarstwa w ogólności. Pierwszy to typ 'przygodowy'. Żeglarz taki pływa okazjonalnie (choć oczywiście może to być kilka miesięcy w roku) i czerpie z tego niesamowitą frajdę. Poza morzem ma jednak zwykłe życie, pracę, rodzinę i obowiązki. Do tego typu żeglarstwa zaliczyłbym też Mazury, choć w wydaniu mniej hardkorowym. Jednym słowem płynie się dla zabawy i adrenaliny. </div>
<br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Drugi typ żeglarzy to 'życiowcy'. Morza i oceany to całe ich życie. Prawdopodobnie nie pamiętają już, że można żyć na lądzie. Gdy wysłałem zdjęcie katamaranu Zbyszka do domu, moja mama stwierdziła, iż wygląda jak statek Costnera z filmu 'Wodny Świat'. To stwierdzenie było bardzo prorocze. Ludzie tacy jak Zbyszek schodzą na ląd, gdy muszą lub akurat jest pora monsunowa i trzeba jacht wyciągnąć na brzeg. W pozostałym czasie statek stanowi ich dom. Zbyszek powtarzał mi, że żeglarstwa w takim życiu jest maksymalnie 15%. Reszta to drobne naprawy, ciągłe poprawki, upiększanie jachtu, tworzenie patentów ułatwiających żeglowanie, no i przede wszystkim zwykłe życie w postaci gotowania, odpoczynku, czytania czy wyjść na miasto. Te 15% żeglarstwa również nie jest takie, jak sobie wyobrażałem. Elektryczne kabestany zwijają i stawiają żagle. Silnik łańcuchowy wyciąga kotwicę. Automat trzyma kurs. Sonda ostrzega o płyciznach. Radio namierza statki na kursie. GPS budzi cię w nocy jeśli zerwie się kotwica i zdryfujesz więcej niż 50 metrów. Mapa na ekranie komputera dokładnie wskazuje pozycje pomiędzy kolejnymi rafami. Autopilot wylicza, kiedy dotrzesz do celu. Jak widać żeglarstwo poszło do przodu od czasu Kolumba. Dodatkowo Zbyszek zawsze mi powtarzał, że wszystkim wydaje się, że żeglarze robią wszystko aby jacht przyspieszyć. Natomiast on stara się go wręcz zwolnić poprzez chociażby niedożaglowanie. 'Bo czy mi się gdzieś spieszy?' I z tym stwierdzeniem ciężko się spierać. Czy przez to taki typ 'życia na morzu' był dla mnie nudny? Nie do końca. Nie da się ukryć, że liczyłem na jachtostop bardziej w stylu żeglarstwa przygodowego, ale jak się okazuje w tych rejonach jest to możliwe praktycznie tylko przy regatach. Mimo to starałem się wyręczyć jak najwięcej automatów i łapać trochę żeglarskiej frajdy. Emocje zapewniały mi też wszelkie prace na jachcie. Może nie była to przygoda o najwyższym stężeniu adrenaliny, mimo to właśnie doświadczenie przeniesienia całego życia na morze było niesamowite. A na żeglarstwo typowo 'przygodowe' pewnie też przyjdzie pora...<br />
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4A6NAOXXJNRE7eIgDl9ZsSevtwgT4z4Cm5j5hbQOITQJs30VlyYAV4qdu4juCsxQNI3CVxhN3E372EfgOxaSdU5Uz85z8RaLJRyykyiR1Ue2KNGPaS2DUWmAQwsZZRT7cGK7c4AKQ2JXh/s1600/IMGP1239" imageanchor="1"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4A6NAOXXJNRE7eIgDl9ZsSevtwgT4z4Cm5j5hbQOITQJs30VlyYAV4qdu4juCsxQNI3CVxhN3E372EfgOxaSdU5Uz85z8RaLJRyykyiR1Ue2KNGPaS2DUWmAQwsZZRT7cGK7c4AKQ2JXh/s1600/IMGP1239" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W ten sposób, po wielu innych przygodach, których opisać nie sposób, szczęśliwie dotarliśmy do portu docelowego czyli tajskiego Krabi. Swift będzie tu przeczekiwał zbliżającą się porę monsunową. Weronika niebawem leciała do Brazylii, a Zbyszek na krótki czas do Polski. Ja natomiast z radością i tym wspaniałym uczuciem nowego doświadczenia w plecaku wyskoczyłem na ląd. Do Tajlandii zawitałem po raz trzeci. Postanowiłem kontynuować przerwany plan i dobrze znaną drogą skierowałem się do Malezji i dalej - do jej stolicy. Muszę przyznać, że miło było po dwóch tygodniach kołysania na falach stanąć na twardym poboczu drogi i z uśmiechem wyciągnąć kciuk.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com1Krabi, Thailand8.0862997 98.9062834999999726.0742161999999995 96.324496499999967 10.0983832 101.48807049999998tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-60665445551030685892015-03-21T18:33:00.000+01:002015-03-21T18:33:00.526+01:00Jachtostop w Malezji - praktyka<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Poniższe informacje jachtostopowe są czysto praktyczne. Wiem, że kilku osobom to czytajacym mogą się przydać. Poza tym sam przygotowując się do łapania jachtu korzystałem z tego typu porad, więc warto się odwdzięczyć :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W Malezji są dwa główne miejsca do jachtostopowania. Oczywiście portów jest więcej, ale to na Langkawi i Penang cumuje najwięcej prywatnych jachtów, a raczej tylko na takie można liczyć. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
LANGKAWI</div>
<a name='more'></a><br />
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Łącznie cztery mariny, w tym dwie główne i najbardziej popularne. Pierwsza to Langkawi Royal Yacht Club Marina. <a href="http://goo.gl/maps/eaA3B">http://goo.gl/maps/eaA3B</a>Znajduje się blisko portu promowego. Po wyjściu skierujcie się w prawo i po jakiś 200m będziecie na miejscu. W czasie mojego pobytu jachtklub był w rozbudowie, ale marina działała bez przeszkód. Jest ona dosyć luksusowa, przez co ciężko dostać się na keję i nawiązywać bezpośrednie rozmowy. Strażnik w budce czuwa, jednak system kart magnetycznych się im nie sprawdza i furtka jest tylko przymknięta. Z odpowiednią dawką pewności siebie i uprzejmego kiwnięcia do strażnika, jakby się wchodziło do domu, na keję można się więc dostać. Oczywiście bez plecaka ani innych turystycznych atrybutów. Oprócz tego w głębokim internecie można znaleźć informacje o knajpie Charlie's znajdującej się w jachtklubie. Podobno tam najłatwiej spotkać wszystkie załogi. W czasie mojego pobytu jednak jej nie odnalazłem, prawdopodobnie była w odnawianej części budynku. Jest natomiast kawiarnia przy keji, która dosyć dobrze spełnia zadanie zawierania nowych znajomości. Na drodze do Kuah, mniej więcej tutaj: <a href="http://goo.gl/maps/uXWty">http://goo.gl/maps/uXWty</a> jest też knajpa Ray's. Kotwice na szyldzie i wygląd portowych spelun z czasów amerykańskiej prohibicji, robią z niej potencjalnie dobry punkt spotkań. W czasie mojego pobytu również jednak wyglądała na chwilowo zamkniętą. Swoją 'reklamę' możecie wywiesić na tablicy ogłoszeń mariny, po wcześniejszym zdobyciu pieczątki w sekretariacie. Problemów z tym raczej nie ma, ale w razie czego to podpowiem, że gablotę bardzo łatwo otwiera się zwykłą monetą ;) W Royal Yacht Club Marina organizowane są bardzo duże regaty co roku w połowie stycznia. Podobno to najlepszy moment na złapanie jakiegoś jachtu, bo pomoc jest wtedy w cenie. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Druga marina to Telaga Marina. Znajduje się tutaj <a href="http://maps.google.com/?cid=16345609577763946438&hl=en&gl=gb">http://maps.google.com/?cid=16345609577763946438&hl=en&gl=gb</a>, na drodze do sławnej kolejki gondolowej. Moim skromnym zdaniem to właśnie ta marina ma większy jachtostopowy potencjał. (Co się sprawdziło, gdyż właśnie stamtąd udało mi się złapać jachtostopa) Jest bardziej kameralna, choć ilość jachtów chyba podobna. Tutaj również na ogłoszeniu trzeba zdobyć pieczątkę i jakoś zmieścić je na małej tablicy. Furtka na keję jest otwarta i nie ma przy niej budki strażnika, więc do czasu zauważenia przez ochronę przechadzającą się po okolicy można raczej swobodnie po pomoście się kręcić. Wokół jest dużo knajp, w których gromadzą się wszystkie załogi. Generalnie atmosfera jest jakaś taka domowa i sprzyja zawieraniu znajomości. Jedyny minus to oddalenie od centrum wyspy. Niedaleko jest jednak mało uczęszczana plaża, na której raczej bezproblemowo można rozbić namiot. Jeszcze jedna sprawa. W marinie cumują jachty 'bogate'. Nie wyklucza to załapania się na jakiś, ale dużo łatwiej zabrać się z ludźmi, którzy na morzu praktycznie żyją. Ci stoją na kotwicy w zatoce przy marinie, żeby zwyczajnie nie płacić. Jak ich przełapać? Trzeba czatować przy małym pomoście na lewo od biura mariny, gdzie wszyscy oni dobijają pontonami w celu zakupów itp. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Marina numer trzy znajduje się na północnej części wyspy i z tego co się dowiedziałem służy głównie dużym statkom. Ostatnia jest na największej z mniejszych wysp okalających Langkawi. Tam nie dotarłem. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
PENANG</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W teorii miejscówka lepsza, bo na wyspę prowadzi most i nie trzeba używać promu. Według mnie jednak o jachtostop tu trudniej. Sprawcą jest huragan z 2008 roku. Zniszczył on główną marinę w George Town, której jakoś nikt nie kwapi się odbudować. Jest mała marina przy moście na stały ląd, jednak z tego co się dowiedziałem służy głównie statkom rządowym (nie sprawdziłem tego). Jedyną opcją jest więc Tanjong Marina, miejscowym znana jako Straits Quay. <a href="http://goo.gl/maps/6ld19">http://goo.gl/maps/6ld19</a> Dostaniecie się tam autobusami 102 (bezpośrednio) lub częstszym 101 (trzeba wysiąść przy ogromnym Tesco i podejść jakieś 300m). Ten drugi odjeżdża chociażby z popularnej Love Lane w George Town. Marina jest mocno luksusowa. Udało mi się przekonać panią w sekretariacie do wywieszenia mojego ogłoszenia, ale sądząc po jej minie częste to nie jest. Na keję dostać się nie ma szans, a i załogi jakoś rozpraszają się po całym terenie. Przy marinie jest ogromne centrum handlowe, więc szukaj wiatru w polu. Tak czy inaczej znam ludzi, którzy na Penang jachtostopa znaleźli, więc jest to wykonalne.<br />
<br />
Oprócz jachtostopowania w marinach warto oczywiście poszukiwać jachtu na Findacrew.net jednak osobiście znajdowałem tam głównie oferty z innych krańców świata lub dla profesjonalnych załóg. Konto warto jednak mieć chociażby, żeby umieścić swój 'numer' na ogłoszeniu co zwyczajnie dobrze wygląda.<br />
<br />
Tyle moich uwag, mam nadzieję, że komuś się przydadzą. Powodzenia! <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com0Langkawi, 07000, Kedah, Malaysia6.35 99.799999999999955-24.396373500000003 58.491405999999955 37.0963735 141.10859399999995tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-77586696442902210332015-03-16T07:56:00.000+01:002015-03-16T07:56:36.811+01:00Do zwrotu! Czyli Kotlet wypływa na morze<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Udało się! Sam do końca nie mogę w to uwierzyć, ale jachtostop jednak jest realny. Piszę to z pokładu katamaranu zacumowanego u wybrzeży wyspy Langkawi w Malezji. Jak się tu znalazłem?</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W tym miejscu miał być inny post. Był on już napisany i gotowy do wrzucenia na bloga. Postanowiłem, że nie będę go zmieniał. Owszem, jest trochę nieaktualny, ale może choć w minimalnym stopniu odda zaskoczenie, jakie przeżyłem. Wydarzenia ostatnich dni, które były całkowicie szalone i nieprzewidywalne opiszę na końcu. Na razie opis całego przedsięwzięcia zwanego poszukiwaniem jachtu z małymi wtrąceniami 'uaktulniającymi'.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wierni fejsbukowicze już wiedzą, iż Kotlet postanowił spróbować zmienić środek transportu i podbić morskie przestrzenie. Tak zwany jachtostop. Zdawałem sobie sprawę, że z moim doświadczeniem (bądźmy szczerzy - jeśli chodzi o morze to zerowym. Wiele wakacji na Mazurach jest jakąś podstawą, ale zdawałem sobie sprawę, że to inna bajka), będzie to trudne, żeby nie powiedzieć niewykonalne. Jednak kto nie próbuje, ten nie ma nic. Szczegóły trochę później, ale zdradzę tajemnicę, że Kotlet na razie został na stałym lądzie<i>.</i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<i>I to już informacja nieaktualna. Kotlet aktualnie wybiera </i><i>się</i><i> jachtem do Tajlandii. - dop. późniejszy</i> </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Na Langkawi (po raz pierwszy, nie ostatni) dotarłem bez żadnych przeszkód. Liczyłem, że półtoragodzinna przeprawa promem będzie przygodowa przynajmniej pod względem widoków, ale się zawiodłem. Zapakowano mnie do kolosa na blisko 600 osób i wskazano miejsce jak w samolocie. Klima i filmy na ekranie. Nie do końca na to liczyłem. Swoją drogą nie wiem czy najlepszym pomysłem jest puszczanie w czasie jazdy krwawego horroru o pewnym nawiedzonym domu w Malezji. Płaczące dzieci chyba wolałyby coś innego. Tak czy inaczej dotarłem do portu na Langkawi. Wyspa jest wyjątkowo nieprzyjazna budżetowym podróżnikom. Brak komunikacji publicznej i zabójcze ceny taksówkarzy odbiły się pozytywnie na mojej kondycji. Oczywiście tej fizycznej. Dotarłem więc o własnych siłach do oddalonego kilka kilometrów Kuah i znalazłem najtańszy hostel. Najtańszy nie znaczy tani. 30 zł za łóżko piętrowe w pokoju na poddaszu bez okna. Znaczy okno było. Na korytarz. W nim okien również nie było, ale prowadził na klatkę schodową, która z kolei prowadziła dwa piętra w dół gdzie na końcu korytarza było okno na zewnątrz. Światło miało marne szanse pokonania takiej odległości. Była za to klima, żeby się nie udusić.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-dFVQTopsIi4/VPrF98QaONI/AAAAAAAAEjw/pOpPgVaj_pU/s1600/20150307_114749" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-dFVQTopsIi4/VPrF98QaONI/AAAAAAAAEjw/pOpPgVaj_pU/s1600/20150307_114749" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trup ścielił się gęsto</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-Ivj9uMOCdjg/VPrGCp0IkqI/AAAAAAAAEj4/6di7_WmKQY4/s1600/20150307_132837" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Ivj9uMOCdjg/VPrGCp0IkqI/AAAAAAAAEj4/6di7_WmKQY4/s1600/20150307_132837" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Langkawi</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-jCO0LvJZJ6w/VQL9n_ATWII/AAAAAAAAEqo/1JoGZbR-i2U/s1600/IMGP1056" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-jCO0LvJZJ6w/VQL9n_ATWII/AAAAAAAAEqo/1JoGZbR-i2U/s1600/IMGP1056" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-eyPzqpxJzhE/VQL9qYFS03I/AAAAAAAAEqw/pBXqxwu9tRA/s1600/IMGP1057" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-eyPzqpxJzhE/VQL9qYFS03I/AAAAAAAAEqw/pBXqxwu9tRA/s1600/IMGP1057" height="400" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Romantyczna kolacja we dwoje. Pół roku razem. </td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po przyjeździe, z racji niedzieli odszukałem najbardziej ukryty kościół, z wszystkich które do tej pory odwiedziłem. Po pół godzinie błądzenia po okolicy wskazanej przez Google, w końcu zacząłem pytać miejscowych. Jeden z nich skojarzył. 'Catholic Church? A tak, widziałem ten sklep. Jest na końcu tamtej ulicy'. Nawracać każdego na drodze się nie da, więc jakoś przełknąłem tą zniewagę. Okazało się jednak, że pan miał sporo racji. Kaplica była niczym innym jak kolejną witryną wciśniętą między sklepy. Parafia zbierała pieniądze na budowę kościoła, ale jak widać powoli to idzie. Na mszy byłem jedynym obcokrajowym rodzynkiem, co doceniono owacjami na stojąco i pamiątkowym obrazkiem.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-PNdWveF7SwA/VQEQHADhH4I/AAAAAAAAEnk/MGiqbyHncN8/s1600/20150307_182432" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-PNdWveF7SwA/VQEQHADhH4I/AAAAAAAAEnk/MGiqbyHncN8/s1600/20150307_182432" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kościół. </td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Langkawi w pierwszym momencie mnie nie zachwyciła. Owszem widoki są niesamowite, a zachód słońca z widokiem na cumujące w zatoce żaglówki to po prostu bajka. Miałem jednak wrażenie, że to miejsce wysoce elitarne i zwyczajnie tam nie pasuję. Moja opinia zmieniła się dopiero po jakimś czasie, gdy połaziłem bocznymi uliczkami. Langkawi żyje swoim życiem. Poza kurortami z niepoliczalną ilością gwiazdek i śnieżnobiałymi plażami, turystów praktycznie się nie spotyka. Ta pozorna nuda to po prostu realia malajskiego życia wyspiarskiego. 'A co my tu mamy robić?' - usłyszałem od pewnego kierowcy. Jak wszędzie w Azji są jednak nocne markety ze wspaniałym jedzeniem oraz uliczne stragany z mydłem i powidłem, na których można się zagubić na długie godziny. Odmianą są sklepy wolnocłowe. Zaglądałem do każdego. Nie żebym miał specjalne smutki do utopienia. Po prostu szukałem jakichś polskich alkoholi. Niestety nasze macki tu nie sięgają.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wyspę objechałem pewnego dnia na dziesięć stopów. Odwiedziłem plażę, na której długo nie zabawiłem. Nawet wziąłem specjalnie kąpielówki na tą okazję, ale zwyczajnie nie dało się tam wysiedzieć. Jeśli w cieniu było 40 stopni to w słońcu... Przebywanie na piasku graniczyło z samobójstwem. Niektórzy jednak dawali radę. Później zawiozłem się do knajpy polecanej przez LP, aby skosztować malajskich specjałów. Taka dziwna mieszanka. Trochę jedzenia tajskiego, trochę indyjskiego, trochę chińskiego. Jak się później okazało - jakie jedzenie, taka Malezja. Przez cały dzień w większości przypadków zabierali mnie turyści w wypożyczonych samochodach, którzy nie mieli pojęcia gdzie jechać. Faktycznie Langkawi ma dosyć skomplikowaną sieć dróg. Automatycznie stawałem się więc pilotem i prowadziłem ich prosto do celu. Z małymi objazdami w moich kierunkach.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-j8IE__LJjnw/VQL9MSZ6xbI/AAAAAAAAEpQ/xnY-ze3PytQ/s1600/IMGP1048" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-j8IE__LJjnw/VQL9MSZ6xbI/AAAAAAAAEpQ/xnY-ze3PytQ/s1600/IMGP1048" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWOKQmBgu4Hr9iiZoPbRULfu_BbrGScUmYMbRa-qx7zXxctHUChHAWAnAzpn7ON588aih3eyANU9mI7VaqOLYi6Xs7FJSjj5CVyuiqzfVi1dmVvR6MWJsLiVQVs4FnSpjSJ3I7i6Z88RKi/s1600/IMGP1055" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWOKQmBgu4Hr9iiZoPbRULfu_BbrGScUmYMbRa-qx7zXxctHUChHAWAnAzpn7ON588aih3eyANU9mI7VaqOLYi6Xs7FJSjj5CVyuiqzfVi1dmVvR6MWJsLiVQVs4FnSpjSJ3I7i6Z88RKi/s1600/IMGP1055" height="265" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
No to czas na pierwszy powód wizyty na Langkawi. Sky Bridge. Most łączy dwa wierzchołki najwyższej góry na Langkawi i ma funkcję tylko i wyłącznie widokowo-zachwycającą. Zabrałem się tam z sympatyczną malajską parą turystów. Na szczyt wiedzie kolejka gondolowa. Podobno najbardziej stroma na świecie, ale ja im nie wierzę, bo nie tylko w tym temacie są oszustami. Ale o tym za chwilę. Trochę dziwiłem się dlaczego moi kompani w gondoli są tak spanikowani wysokością. Dopiero po chwili zaskoczyłem, że przecież oni w życiu nie widzieli na oczy śniegu, a co dopiero wyciągów narciarskich. Nie powiem, że trzymałem ich za ręce, ale atmosferę trochę musiałem rozluźniać. Na szczycie odwiedziłem punkt widokowy i szybko skierowałem się na upragniony most. Coś pięknego. Rozpisywał się nie będę, po pewnie znudziłbym każdego oprócz własnej osoby, ale nawet na zdjęciach kładka robi wrażenie. Jedno 'ale'. Na wszystkich ulotkach i stronach internetowych most nazywany jest mostem wiszącym (suspension bridge). Tymczasem ma on ewidentną konstrukcję mostu podwieszanego (cable-stayed bridge). Czekałem z oceną, aż zobaczę go na własne oczy, ale przypatrywałem się z każdej strony i nijak most wiszący to nie był. Nie wytrzymałem i przełapałem jakiegoś gościa z obsługi. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-s2RT34NYBv4/VQL9aOEKQ7I/AAAAAAAAEqA/mPAiXxiBfZU/s1600/IMGP1059" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-s2RT34NYBv4/VQL9aOEKQ7I/AAAAAAAAEqA/mPAiXxiBfZU/s1600/IMGP1059" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Most PODWIESZANY</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-TsUHKQzEw3c/VQL9cWXWcGI/AAAAAAAAEqI/ejEEM-XqF6A/s1600/IMGP1052" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-TsUHKQzEw3c/VQL9cWXWcGI/AAAAAAAAEqI/ejEEM-XqF6A/s1600/IMGP1052" height="400" width="265" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-1jRZxfVSJ9Y/VQL9X-oypbI/AAAAAAAAEp4/JDrcysrMFP8/s1600/IMGP1051" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-1jRZxfVSJ9Y/VQL9X-oypbI/AAAAAAAAEp4/JDrcysrMFP8/s1600/IMGP1051" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-LRtZs6tA9Uw/VQL9UzvulEI/AAAAAAAAEpw/GJXGWnFA-NU/s1600/IMGP1060" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-LRtZs6tA9Uw/VQL9UzvulEI/AAAAAAAAEpw/GJXGWnFA-NU/s1600/IMGP1060" height="265" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Ładny most - zagaiłem, żeby nie uderzać z grubej rury. <br />
- W rzeczy samej proszę pana, przepiękny. <br />
- Nazywacie go mostem wiszącym, tak? - sarkazm powoli wdzierał się na moje usta.<br />
- Tak jest, proszę Pana!<br />
- Tja... A wie pan, że to wcale most wiszący nie jest? To najbardziej typowy przykład mostu podwieszanego.<br />
- Uuu. Proszę za mną, coś Panu pokażę - Moja pewność siebie trochę osłabła, może jednak coś przoczyłem?<br />
Zostałem zaprowadzony dokładnie na środek rozpiętości mostu. <br />
- Czuje Pan? - zapytał lekko podniecony gość z obsługi.<br />
- No most drga. <br />
- No właśnie! Większość ludzi myśli, że most jest sztywny, a tymczasem on drga! Dlatego 'wiszący'! *<br />
*Tu niezbędne jest użycie angielskiego nazewnictwa. 'Suspension' czyli 'wiszący' używane jest najczęściej w kontekście zawieszenia 'niesztywnego' jak na przykład zawieszenie samochodowe. Dlatego pan czując lekką podatność mostu na drgania był przekonany o słuszności nazwy 'suspension'.</div>
<div dir="ltr">
Westchnąłem. Nie chciałem wychodzić na nadętego bubka, który mądrzy się przed niewinnym strażnikiem. Skąd biedak miał wiedzieć, że nie za bardzo mogły mnie te drgania zaskoczyć, bo poświęciłem im prawie pół roku życia pisząc pracę magisterską.<br />
- Nie o to mi chodzi - odpowiedziałem spokojnie i tu padło uproszczone wyjaśnienie w czym tkwi różnica między mostami wiszącymi i podwieszonymi, którym Czytelników nie będę zanudzał. Jeśli ktoś jest wyjątkowo ciekawy to niech sobie zobaczy zdjęcia na przykład Golden Gate Bridge i Millau Viaduct. Pierwszy - wiszący, drugi - podwieszany :)<br />
- Hmm... No to ja już nie wiem, most w każdym razie jest wiszący. - odpowiedział pan obsługowy. Jak groch o ścianę. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Absolutnie rozumiem, że pan z obsługi może nie znać sprawy. Zagadnąłem go, bo akurat był pod ręką, ale przecież ktoś ten most wybudował i nadał mu błędną nazwę. Ten ktoś zapewne był inżynierem i powinien mieć łeb nie od parady. Na usta ciśnie się tylko jedno słowo bardzo trafnie używane w takich sytuacjach przez mojego dziadka. Baaaarrraaany! </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-tUVd-icLwOQ/VQL9f3xpqmI/AAAAAAAAEqQ/EP8f0pF5lEo/s1600/IMGP1053" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-tUVd-icLwOQ/VQL9f3xpqmI/AAAAAAAAEqQ/EP8f0pF5lEo/s1600/IMGP1053" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie, nie, nie!</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Prawdopodobnie tylko ci, którzy mnie nie znają myślą, że sprawa tutaj się zakończyła. W żadnym wypadku. Kilka dni później wystosowałem oficjalny mail do zarządcy mostu. Naświetliłem sytuację i poprosiłem o wyjaśnienia. Cały czas czekam na odpowiedź, będę Was informował na bieżąco. Jeśli jednak kiedyś przeczytacie gdzieś 'Langkawi Cable-stayed Bridge' to wiedzcie komu podziękować. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-F6eG-siTrSI/VQWu9KDYpWI/AAAAAAAAEsc/KdZ1mn2W0dk/s1600/20150308_191244" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-F6eG-siTrSI/VQWu9KDYpWI/AAAAAAAAEsc/KdZ1mn2W0dk/s1600/20150308_191244" height="400" width="300" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Teraz czas na powód drugi i najważniejszy mojej wizyty na wyspie. Jachtostop. Pomysł złapania stopa na łódce pojawił się chyba gdzieś na początku mojej podróży. Kisiłem go gdzieś głęboko, bo zwyczajnie nie było do tej pory takiej możliwości. Czytałem jednak sporo poradników, jak temat ugryźć, gdzie łapać i w jakim czasie. Sprawa jet duuużo bardziej skomplikowana niż autostop. Wchodzą do gry dodatkowe zmienne. Pory żeglowania w konkretnych rejonach, pory monsunowe, układy wiatrów, porty przyjazne żeglarzom, możliwości komunikacji z załogami, przepisy prawne przy przekraczaniu granic morskich, możliwości wejścia do portów, rejestrowanie pasażerów itd itp. Nie będę się rozpisywał, bo do tego wszystkiego można dotrzeć łatwiej, bądź w trudniej w internecie. Poza tym daleko mi od żeglarza pełną parą, a wiedza którą zdobyłem była czysto praktyczna z punktu widzenia żeglarskiego stopowicza. Do rzeczy. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Langkawi jest jednym z kilku punktów wylotowych dla jachtów przemierzających wybrzeże i nie tylko. Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa to gdzie chciałem płynąć? Odpowiedź: gdziebądź. Jeśli już ktoś zdecydowałby się zabrać takiego Kotleta, to niech sobie kierunek wybierze sam. Nie ukrywam jednak, że rozważałem raczej opcje bliższe, bo zwyczajnie nie chciałem się wpakować na pierwszy raz w jakieś bagno zwane załogą nie do życia albo wypłynięcie w tereny zagrożone piractwem. Po przypłynięciu na Langkawi od razu skierowałem się do największej z marin i pozostawiłem swoje ogłoszenie na tablicy. Stworzyłem go jeszcze w Tajlandii starając się przelać w niego więcej serca i uroku osobistego niż sam posiadam. Kolejnego dnia zawiozłem też ogłoszenie do drugiej mariny. Jak wygląda łapanie jachtostopa? To zależy od stopnia zdesperowania. Stać na keji i machać kciukiem się w każdym razie nie da. Ja po prostu wolny czas spędzałem w marinie. (Dziwnie to brzmi, bo w sumie kiedy ja aktualnie nie mam wolnego czasu...?) Do tej dalszej wybrałem się tylko na jeden dzień, bo zwyczajnie była na drugim końcu wyspy. Tą bliższą miałem kilka kilometrów od noclegu, więc pokonywałem tą trasę czasem kilka razy dziennie. Przesiadywałem w knajpach, gadałem z ludźmi, wypytywałem i dociekałem. Nie ukrywam, że większość czasu jednak zwyczajnie wgapiałem się w delikatnie kołyszące się maszty, ludzi krzątających po jachtach i spokojne morze. Kilka godzin z kawą mrożoną w ręku mijało jak z bicza trzasnął. Szczerze mówiąc, chyba właśnie przez to moje lekkie lenistwo ostatecznie jachtostopa nie udało mi się złapać. (<i>Hmmm...</i>) Rozleniwiłem się dotychczasową powolną podróżą i jakoś nie wyobrażałem sobie w kilka dni poznać dobrze obcych ludzi i zaskarbić ich zaufania. Oczywiście wrażenie błędne, bo wykonalne to jak najbardziej jest i wiele osób to potwierdzi. Blisko od zabrania mnie był pewien Amerykanin. Naprawdę miło nam się gadało. Zmierzał w stronę Phuket w Tajlandii. Miał dobre chęci zgarnięcia mnie, ale jako że przekraczalibyśmy granicę, musiałby płynąć do głównego portu i mnie rejestrować. Zwyczajnie nie było mu to na rękę, a ja specjalnie nie napierałem, bo dobrze wiedziałem co znaczy unikać zatłoczonych miejsc. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-EymFClZKMp8/VQL9S0v0qBI/AAAAAAAAEpo/eAog5yBUa_o/s1600/IMGP1061" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-EymFClZKMp8/VQL9S0v0qBI/AAAAAAAAEpo/eAog5yBUa_o/s1600/IMGP1061" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-6Hkpaz62NwOQ1saaRNvg2E4y0U_B54H5ChTWZ2h7TWEA7KEAuGBxoBjNAadlSIMFtUa7FIDX4nppTLnB5tOQ2DQNEM6q9i-OagLhqm-Ky1fm19TyaH__hLsMPsSCJt_l29AeGEXc_l0l/s1600/IMGP1050" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-6Hkpaz62NwOQ1saaRNvg2E4y0U_B54H5ChTWZ2h7TWEA7KEAuGBxoBjNAadlSIMFtUa7FIDX4nppTLnB5tOQ2DQNEM6q9i-OagLhqm-Ky1fm19TyaH__hLsMPsSCJt_l29AeGEXc_l0l/s1600/IMGP1050" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I jak tu się nie pogapić?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-MJ3eNaZOTKc/VQL9QjIiZlI/AAAAAAAAEpg/G8dYGQDp-mI/s1600/IMGP1049" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-MJ3eNaZOTKc/VQL9QjIiZlI/AAAAAAAAEpg/G8dYGQDp-mI/s1600/IMGP1049" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-Zj87IhrrRmc/VQL_2ElK6MI/AAAAAAAAErc/5gj8jO86uqs/s1600/GOPR9007" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-Zj87IhrrRmc/VQL_2ElK6MI/AAAAAAAAErc/5gj8jO86uqs/s1600/GOPR9007" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet łapie jachtostopa</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-ZA4rRCjh_ss/VQL9i49QePI/AAAAAAAAEqY/51gbuMF6zl8/s1600/IMGP1067" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-ZA4rRCjh_ss/VQL9i49QePI/AAAAAAAAEqY/51gbuMF6zl8/s1600/IMGP1067" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdjęcie prorok</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-TzyHRL2WBAg/VQWxtg4QrRI/AAAAAAAAEtQ/Yw82c0_JE48/s1600/upload_-1" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-TzyHRL2WBAg/VQWxtg4QrRI/AAAAAAAAEtQ/Yw82c0_JE48/s1600/upload_-1" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po niepowodzeniu na Langkawi nie zamierzałem się jednak poddać. W końcu nie był to jedyny główny port w Malezji. Skierowałem się na wyspę Penang. Początkowo planowałem złapać bezpośredni prom, ale ostatecznie wróciłem do Kuala Perlis i zaufałem sprawdzonemu autostopowi. Schemat na Penang był podobny. Rozwiesiłem ogłoszenia i kręciłem się po okolicy. Sprawa była jednak trudniejsza, bo marina była niesamowicie ekskluzywna i pasowałem tam jak zając wielkanocny do choinki. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Skończył się założony przeze mnie tydzień aktywnego jachtostopowania. Jednym słowem na razie się nie udało. Czemu? Chyba wykazałem się zbyt małym stopniem zdeterminowania. Gdy łapię autostop wiem, że po prostu muszę coś znaleźć bo chcę się przemieścić dalej. Po kilku godzinach byłbym w stanie wyskoczyć na środek drogi i zatrzymać auto (choć jeszcze nie było takiej potrzeby). Jachtostop nie miał mnie doprowadzić do kolejnego celu. Był wizją typowo 'for fun'. Czasem po prostu wolałem posiedzieć na tej keji i gapić się przed siebie niż zagadywać do kolejnych żeglarzy. Temat jachtostopu chwilowo więc zamykam. Mimo to od podwieszania liny z pętlą z tego powodu, jestem daleki. Lista pozytywów jest długa. Nowe doświadczenie, poznani ludzie, spora (jak dla mnie) nowa wiedza żeglarska, znajomość angielskich odpowiedników wszystkich komend i pierdół na jachcie (uznałem to jako niezbędne minimum przygotowań, poza tym wiedza służyła szpanowaniu nią w portach). Najważniejsze to jednak możliwość pogapienia się na te wszystkie jachty. Było warto. Poza tym ogłoszenia dalej wiszą... (No i te słowa okazały się najbardziej prorocze z całego tekstu).</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-KrgGIW6_u_w/VQEOtX85zdI/AAAAAAAAEmw/riXveLM6MKY/s1600/20150310_121156" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-KrgGIW6_u_w/VQEOtX85zdI/AAAAAAAAEmw/riXveLM6MKY/s1600/20150310_121156" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet pije kawę z worka zamiast aktywnie stopować</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Kilka praktycznych słów o jachtostopie postaram się jeszcze naskrobać. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wracam do tematów codziennych. Wyjeżdżając z Langkawi chciałem przespać się na stałym lądzie i kolejnego dnia dotrzeć do George Town na wyspie Penang. 'Pech' chciał, że trafiłem na kierowcę, który jechał wprost do mojego celu. Wiedziałem że wyląduje w mieście po zmroku, ale jak to coraz częściej mam w zwyczaju, postanowiłem nie sięgać planami dalej niż dwie godziny do przodu. Po drodze minęliśmy oberwanie chmury rodem z końca świata. Gdy przekroczyliśmy most na Penang zaczynało już kropić. Wiedziałem, że mam maksymalnie pół godziny na znalezienie noclegu, w przeciwnym razie zostanę zatopiony przez goniącą nas nawałnicę. Nie chciałem jechać do hostelu z dwóch powodów. Po pierwsze kierowca wysadził mnie w innej części miasta, a po drugie nie mam w zwyczaju przychodzić na nocleg późno w nocy. Uważam to za zwykłą stratę pieniędzy. Lepiej gdzieś przebiedować noc i z samego rana zawitać do hostelu płacąc tylko za noc następną. Problem był w tym, że wylądowałem w ogromnym mieście. Uznałem, że jak w dżungli jakoś sobie radziłem to w tej miejskiej odmianie też dam radę. Poszukałem na mapie synonimów pola namiotowego pod hasłami 'park miejski' i 'cmentarz'. Niestety w okolicy był tylko muzułmański, a ich drażnić nie chciałem. Podrapałem się po głowie, rozejrzałem dookoła i mój wzrok padł na ślimacznicę zjazdu z drogi szybkiego ruchu. W jej centrum znajdował się piękny stożek uformowany przez drogowców, a na stożku busz krzewów. No i problem rozwiązany. Przeskoczyłem ruchliwą ulicę, znalazłem płaskie miejsce osłonięte krzakami i w pierwszych strugach deszczu rozbiłem namiot. Miejsce ideał - ciężko mnie było wypatrzyć z zewnątrz, a i na skwer między drogami przecież nikt pchać się nie będzie. Jeszcze tylko stopery do uszu, żeby nie ogłuchnąć i można było uderzyć w kimono. Jakby ktoś kiedyś potrzebował pola namiotowego na Penang to polecam: <a href="http://goo.gl/maps/ZXHE9">http://goo.gl/maps/ZXHE9</a> </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-7ckgGTE2jx0/VQEOyvpEO4I/AAAAAAAAEm4/PJ6DNlWV3fc/s1600/20150310_075458" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-7ckgGTE2jx0/VQEOyvpEO4I/AAAAAAAAEm4/PJ6DNlWV3fc/s1600/20150310_075458" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Miejska dżungla</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-sNrxSAunqP0/VQEO47H5JVI/AAAAAAAAEnA/VuecL4DpJOA/s1600/20150310_075413" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-sNrxSAunqP0/VQEO47H5JVI/AAAAAAAAEnA/VuecL4DpJOA/s1600/20150310_075413" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-texH0CiOBjQ/VQL_zyyV_tI/AAAAAAAAErU/lQzevg_cCeA/s1600/GOPR9016" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-texH0CiOBjQ/VQL_zyyV_tI/AAAAAAAAErU/lQzevg_cCeA/s1600/GOPR9016" height="300" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Z rana złapałem autobus do centrum z przystanku oddalonego 50 metrów od mojej miejscówki. Znalazłem najtańszy hostel u jakiegoś starego Chińczyka, gdzie spotkałem Andrzeja - pierwszego od bardzo dawna Polaka. Stary Chińczyk był cwany. Nie pozwolił nam oglądnąć pokoju, bo jak utrzymywał ludzie ciągle spali. Standard dla mnie zazwyczaj znaczenia nie ma, więc opłaciłem noc i się wprowadziłem. Wtedy jeden ze współlokatorów w pokoju zaczął ostrzegać nas, żebyśmy tu nie zostawali bo łóżka są pełne pluskiew. Andrzej postanowił z tego względu zmienić lokal, ale stary Chińczyk powtarzał tylko 'Once paid, no refund' (w wolnym tłumaczeniu 'zwrotów nie przyjmujemy') niczym szalona papuga. Z robactwa w swoim przybytku zapewne zdawał sobie sprawę. Mimo tego noc dla mnie nie była tragiczna. Chyba tylko dla mnie. Mam to szczęście, że jakoś niespecjalnie swędzą mnie wszelkie ugryzienia komarów i innych insektów. Pluskwy się do nich zaliczają. Coś tam czułem, trochę się podrapałem, ale spać się dało. Sądząc po trzęsących się łóżkach od drapania się współlokatorów, to oni takiego szczęścia nie mieli. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
George Town. Co tu napisać, żeby nie wyszło tandetnie... Zwyczajnie wspaniałe miejsce. Chyba od czasu Pekinu nie spotkałem miasta z tak wyrazistą duszą i urokiem. Uwielbiam to uczucie, gdy przyjemność można czerpać z samych spacerów kolejnymi uliczkami. Najbardziej charakterystyczne jest tu przenikanie się różnych kultur. W czasach kolonialnych było to miejsce najbardziej otwarte na azjatyckich emigrantów, co ma swoje skutki do dzisiaj. Idę przez miasto. Chinatown. Bach! Znowu jestem w dzielnicy hutongów. Znowu Liu, Marek i Zoro pokazują mi budki z największymi kulinarnymi rarytasami. Znowu zapach tofu i świeżej pietruszki. Znowu wszędzie niezrozumiałe, ale magiczne napisy. Zarzekałem się po wyjeździe z Chin, że mam ich dosyć na jakiś czas. Chyba ten czas minął. Zwyczajnie się stęskniłem. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Idę dalej. Little India. Bach! Jestem u Jasona w UB. Gotujemy razem w 'The Bomb'. Zapach kolendry i curry. I Birma. Mandalay z indyjskimi straganami. Znowu hałas i kobiety ze świecidełkami na czole. Znowu wszechobecny brud. Nie śmieci. Brud, fekalia i ścieki płynące rynsztokiem. Jedynie szczury zastąpiły kanałowe jaszczurki. Idę dalej. Dzielnica islamska. Bach! Jestem w Turcji. Sprzedawcy dywanów i lamp Alladyna. Muzułmanie leniwie popijający przesłodzoną herbatę z owalnych szklaneczek. Na witrynach perskie szlaczki i ozdoby. W nozdrzach hibiskus i szafran. Dookoła tajemnicze, acz przyjazne kobiety w chustach. Bach! Znowu Azja południowo-wschodnia. Stragany z jedzeniem. Swąd starego tłuszczu, owoców morza, herbaty instant i przyprawy, którą zapamiętam do końca życia, ale której nazwy nigdy nie poznałem. I poznać nie chcę. Jeszcze bym ją znalazł w Polsce. Niech lepiej zostanie tu, zarezerwowana dla wspomnień. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-9IanMsVXejg/VQL9KaNhueI/AAAAAAAAEpI/aIU_TjUgYMQ/s1600/IMGP1046" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-9IanMsVXejg/VQL9KaNhueI/AAAAAAAAEpI/aIU_TjUgYMQ/s1600/IMGP1046" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>George Town</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-EhWxq9bOA84/VQL9DUOKWuI/AAAAAAAAEow/gC3LeAls6Rw/s1600/IMGP1044" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-EhWxq9bOA84/VQL9DUOKWuI/AAAAAAAAEow/gC3LeAls6Rw/s1600/IMGP1044" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-LHZ3-c30Moc/VQL9BJFTSXI/AAAAAAAAEoo/KAepxG0uC2Q/s1600/IMGP1043" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-LHZ3-c30Moc/VQL9BJFTSXI/AAAAAAAAEoo/KAepxG0uC2Q/s1600/IMGP1043" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Streetart. Dla samego niego warto przyjechać do George Town</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-FgCcaBO58cs/VQL9F5pJy8I/AAAAAAAAEo4/JMm8Am5cj5Q/s1600/IMGP1045" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-FgCcaBO58cs/VQL9F5pJy8I/AAAAAAAAEo4/JMm8Am5cj5Q/s1600/IMGP1045" height="400" width="265" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-6nVOW51XxtE/VQL85PO1WOI/AAAAAAAAEoQ/5NlzGEMSAYU/s1600/IMGP1040" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-6nVOW51XxtE/VQL85PO1WOI/AAAAAAAAEoQ/5NlzGEMSAYU/s1600/IMGP1040" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-97TAjXChtf4/VQL82eaCFpI/AAAAAAAAEoI/8RFDOp2mPF0/s1600/IMGP1039" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-97TAjXChtf4/VQL82eaCFpI/AAAAAAAAEoI/8RFDOp2mPF0/s1600/IMGP1039" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-6JBaAeY1-6U/VQL8wpmxLsI/AAAAAAAAEn4/bDxNZf2RvJA/s1600/IMGP1036" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-6JBaAeY1-6U/VQL8wpmxLsI/AAAAAAAAEn4/bDxNZf2RvJA/s1600/IMGP1036" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-QMTW412M2bM/VQEOrBtES7I/AAAAAAAAEmo/byh4mZInZA0/s1600/20150311_130047" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-QMTW412M2bM/VQEOrBtES7I/AAAAAAAAEmo/byh4mZInZA0/s1600/20150311_130047" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/--MewukU3IZw/VQL8-uvo1kI/AAAAAAAAEog/JmMoEQu-z9c/s1600/IMGP1042" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/--MewukU3IZw/VQL8-uvo1kI/AAAAAAAAEog/JmMoEQu-z9c/s1600/IMGP1042" height="265" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisQbl6f4QEEiwQmhC-QnbXFaGbGNYQVRBX8xkJ4KxfoSL5-j_jQAMjgpdSxv-ECLis98WqUWVuvGQvcX_JdqtL0BXnxyiewY7g13a5UwTmND0-gs9zMt-dcv4Y7FGab5IyJZYf5GbAs63K/s1600/IMGP1047" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisQbl6f4QEEiwQmhC-QnbXFaGbGNYQVRBX8xkJ4KxfoSL5-j_jQAMjgpdSxv-ECLis98WqUWVuvGQvcX_JdqtL0BXnxyiewY7g13a5UwTmND0-gs9zMt-dcv4Y7FGab5IyJZYf5GbAs63K/s1600/IMGP1047" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skryta miłość Kotleta, czyli back to China</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-NEVdFnHHRus/VQL872OmrVI/AAAAAAAAEoY/cNWBmAHd8iE/s1600/IMGP1041" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-NEVdFnHHRus/VQL872OmrVI/AAAAAAAAEoY/cNWBmAHd8iE/s1600/IMGP1041" height="400" width="265" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-bQUivsrkaBQ/VQL8zKnQO1I/AAAAAAAAEoA/_0jkpS95qqM/s1600/IMGP1038" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-bQUivsrkaBQ/VQL8zKnQO1I/AAAAAAAAEoA/_0jkpS95qqM/s1600/IMGP1038" height="265" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Nie wiem co dokładnie urzekło mnie w George Town. Indie, w których nie byłem, ale od strony kulinarnej poznałem aż za dobrze? Chiny, które okazały się moim skrywanym kochankiem? Wspaniali muzułmanie niesłusznie wsadzeni do jednego worka z całą Al-kaidą? Czy wreszcie może streetart, którego azjatycką stolicą George Town słusznie się mieni? Prawdopodobnie jak zwykle wszystkiego po trochu. Co tu dużo mówić. Z George Town po prostu nie chce się wyjeżdżać<i>.</i></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
No chyba, że ma się naprawdę dobry powód. I tu zaczyna się opowieść. Szybka. Bo i szybkie były wydarzenia, które nastąpiły.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Otóż siedziałem sobie pewnego pięknego wieczora na malajskim piwku ze znajomymi poznanymi w hostelu. Od kilku dni mieszkałem w tym przepięknym George Town. Zaplanowałem, że wyjadę z George Town następnego dnia i skieruję się dalej na południe Malezji. Post o nieudanej próbie jachtostopu gotowy do wrzucenia na bloga, plan na jakieś dwa dni z grubsza jest, więc nie pozostało nic innego jak oddać się słodkiemu relaksowi. Jak zwykle zasada 'jeśli chcesz żeby stało się coś nieprzewidywalnego, to poczyń plany do przodu' się sprawdziła.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po powrocie do hostelu odczytałem maila. 'Mój ojciec byłby zainteresowany wzięciem Pana na jacht. Nie ma on w tej chwili internetu, ale proszę się z nim skontaktować telefonicznie'. Mało nie padłem na zawał. Z samego rana zadzwoniłem i polski głos kapitana oznajmił mi, żebym wrócił na Langkawi to pogadamy o wszelkich możliwościach. Tego samego dnia popołudniu łapałem już stopa w kierunku odwrotnym niż kilka dni temu. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po zmroku dotarłem do portu w Kuala Kedah, skąd odpływały promy na Langkawi. Ostatni uciekł jakąś godzinę temu o czym wiedziałem, jednak mimo to dowiozłem się stopem do miasta. Chciałem z samego rana wsiąść na prom, a nie martwić się jeszcze autostopem. Pokręciłem się trochę po okolicy i tym razem przenocowałem na piętrze jakiegoś pustostanu. Również polecam: <a href="http://goo.gl/maps/K6qe1">http://goo.gl/maps/K6qe1</a> </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-VwK0amfNBiw/VQWu-6Nin-I/AAAAAAAAEsk/DECZ7jPpK6U/s1600/20150313_081155" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-VwK0amfNBiw/VQWu-6Nin-I/AAAAAAAAEsk/DECZ7jPpK6U/s1600/20150313_081155" height="300" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Z rana dotarłem na wyspę i znając dokładnie większość zakamarków skierowałem się do miejsca umówionego spotkania z właścicielem jachtu. Przeszedłem coś w rodzaju rozmowy kwalifikacyjnej. Bynajmniej nie z morskiej wiedzy żeglarskiej, bo nie zamierzałem zmyślać historii o własnym doświadczeniu. Prawdopodobnie kapitan chciał wiedzieć czy da radę że mną wytrzymać na jednym jachcie. Chyba Kotlet jest w miarę do życia, bo po dwóch godzinach stałem już na pokładzie katamaranu, sam nie mogąc w to uwierzyć. 48 godzin wcześniej moje plany skupiały się na tym, ile piw kupić ze znajomymi w George Town, a aktualnie miałem wypłynąć na morze. Jeszcze jedno. Na jacht wszedłem 13. marca 2015 roku. Na wylotówkę z Krakowa wyszedłem 16. września 2014 roku. (Przepraszam za małe oszustwo na fb, zwyczajnie mi się daty pomieszały). Tak czy inaczej praktycznie dokładnie pół roku wcześniej. Jak tu nie wierzyć w Znaki?</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kto porwał się na to, żeby mnie wziąć? Jak się okazało nie byle kto. Kapitan Wojciech Ogrzewalski żegluje po oceanach od, bagatela, 50 lat. W roku moich urodzin ukończył samotny rejs dookoła świata, za który dostał najwyższą polską nagrodę żeglarską. Od tamtej pory, glob udało mu się okrążyć jeszcze trzy razy. Pływał na przeróżnych jachtach, z czego kilka znalazł zatopionych na rafach, skąd własnoręcznie je wyciągnął. Pięć lat temu, w zbankrutowanej stoczni, skonstruował własny katamaran, na którym pływa do dziś. Przyznacie, że na ilość historii do posłuchania narzekać nie będę mógł. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kapitan Ogrzewalski (co prawda przeszliśmy na Ty, ale co jakiś czas użyję tytułu, po prostu z szacunku) zazwyczaj żegluje sam. Dochodzi już jednak do 70 lat i, jak sam mówi, zaczyna mu brakować sił do niektórych rzeczy. Tu wkracza siła mięśni wraz z inżynierską łepetyną, popularnie zwana Kotletem. Wojtek zgodził się mnie zabrać na około dwa tygodnie na jacht, wykarmić, wziąć pod swoje żeglarskie skrzydła i wbić trochę wiedzy do głowy. Nie zgodził się natomiast przyjąć za to wszystko nawet grosza. W jachtostopie to naprawdę rzadkość.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-VQDnE0m3szM/VQWvPNEiiEI/AAAAAAAAEs8/f2mSJ76P-64/s1600/GOPR9030" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-VQDnE0m3szM/VQWvPNEiiEI/AAAAAAAAEs8/f2mSJ76P-64/s1600/GOPR9030" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet - majtek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-hwM0O5VYPNQ/VQWvM9lVNFI/AAAAAAAAEs0/XwdAW7Eo5d0/s1600/GOPR9049" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-hwM0O5VYPNQ/VQWvM9lVNFI/AAAAAAAAEs0/XwdAW7Eo5d0/s1600/GOPR9049" height="300" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przynajmniej początkowo popłynie z nami również jego przyjaciółka z Brazylii. Ostatnie dni poświęciliśmy na niezbędne naprawy i roboty przy jachcie. Nie będę się silił na profesjonalny opis z fachowym nazewnictwem, bo byłoby to zwyczajnie śmieszne, jako że sam się tego wszystkiego uczę. Szczęśliwie sporo roboty było przy silnikach, gdzie frajda z grzebania w nich była porównywalna z majsterkowaniem w samochodzie. Oprócz tego poznałem pierwszy plus katamaranu. W czasie przypływu można nim spokojnie dopłynąć do brzegu, odpływ wykorzystać na czyszczenie 'podwozia' gdy osiądzie na piasku, a z przypływem spowrotem wypłynąć. Genialne. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Katamaran 'Flash 2' (pierwszy zatonął na pewnej rafie na Karaibach) to dla mnie kolos, a dla Wojtka - mały stateczek. 12 metrów długości, 6 szerokości. W środku regularne M-3 z kuchnią i dwoma łazienkami. To mnie uderzyło na samym początku. Był to po prostu dom na wodzie. Jadalnia (a niech se mówią na to mesa, ja wolę jadalnia bo brzmi ładnie polsko), kibelek, prysznic (chociaż nieużywany), kuchnia, lodówka większa niż w domu, mikrofala, biblioteczka, panele słoneczne... No cuda na kiju! Dostałem do dyspozycji nie koję, a nawet nie kajutę. Kotlet zaokupował cały jeden kadłub!</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-KWrIewbBrhw/VQWvA9F8VII/AAAAAAAAEss/mQ8QIo8FQ9U/s1600/20150314_080934" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-KWrIewbBrhw/VQWvA9F8VII/AAAAAAAAEss/mQ8QIo8FQ9U/s1600/20150314_080934" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takie tam z koi</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kończę. Nie będę się rozpisywał o życiu na katamaranie, bo prawie nic o nim nie wiem - mam za sobą dopiero kilka dni. Jeszcze przyjdzie na to czas. Na razie napawam się przyjemnym kołysaniem do snu, odgłosem stukających fałów o maszt i możliwością wyjścia w nocy przez okno w dachu i wysikania się za burtę. Dla tych trzech rzeczy łapałem jachtostop. Jak zwykle w takich sytuacjach muszę postraszyć, że nie będę miał internetu i nie będę pisał. Każdy odetchnął z ulgą... Wypływamy prawdopodobnie za dwa dni. Kierunek - Tajlandia i jej wysepki. Nie na długo i na spokojnie. Dokładnie tak jak chciałem. Nie mogło być lepiej. No naprawdę, cholera, nie mogło być lepiej!</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-xY5RT0ZPc-0/VQWvSFJMnlI/AAAAAAAAEtE/lQOhgES4xqQ/s1600/GOPR9039" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-xY5RT0ZPc-0/VQWvSFJMnlI/AAAAAAAAEtE/lQOhgES4xqQ/s1600/GOPR9039" height="480" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com7Langkawi, 07000, Kedah, Malaysia6.35 99.799999999999955-24.396373500000003 58.491405999999955 37.0963735 141.10859399999995tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-83578380410701827352015-03-11T03:28:00.001+01:002015-03-11T03:28:05.061+01:00Kotlet po tajsku - podsumowanie<div dir="ltr">
Jestem po drugiej wizycie w Tajlandii. Spędziłem tu łącznie chyba wystarczająco dużo czasu, żeby napisać kilka słów o niej i jej mieszkańcach.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że Tajlandia jest krajem KOMPLETNIE innym od wszystkich ją otaczających państw Azji południowo-wschodniej. Gdy pierwszy raz tu wjechałem byłem równocześnie przerażony i zachwycony wszechobecną industrializacją. W Tajlandii można znaleźć praktycznie wszystko to, do czego przywykliśmy w Europie. Tak, wiem że psuję w tej chwili większości z Was wizję egzotycznej Tajlandii, za co przepraszam. Moja wizja na temat tego kraju też runęła, a jak to mówią 'sam na dno nie pójdę'. Tak to niestety jest, że będąc w domu mamy kompletnie mylne wyobrażenie o pewnych miejscach (to dopiero temat rzeka!). Nie wszystko jednak w kwestii Tajlandii stracone, poczekajcie do końca. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 1.<br />
Tajlandia to Ameryka Azji. W nieskończonej ilości miejsc miałem wrażenie, jakbym przeniósł się za wielki ocean. Różnica przy przekraczaniu granic jest ogromna. Wkraczamy w inny świat. Rzadziej spotyka się tony śmieci w rowach, a częściej pięknie przystrzyżone trawniki. Tajowie mają też zwyczaj, który ogromnie podobał mi się w Stanach. Brak płotów. Granicę sąsiada wyznacza odmiennie wykoszona trawa. Do tego flaga tajska na domu i mamy typowy American Dream. Do tego ostatniego stwierdzenia jeszcze wrócę. </div>
<div dir="ltr">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div dir="ltr">
Fakt 2.<br />
Tajowie mają ładne samochody. Tak po prostu. Wreszcie spotkałem jakąś różnorodność, a nie wciąż te same japońskie marki z kierownicami po prawej stronie pomimo ruchu prawostronnego. Owszem, nadal przeważa produkcja kraju kwitnącej wiśni, ale okazjonalne pojawiają się też marki europejskie. No i najważniejsze. Tajowie są całkiem nieźli w tuningu aut. Nie tym wiejskim, ale takim z dobrym gustem. Czasami lekko przesadzają, ale generalnie miałem na co popatrzeć. Acha. W Tajlandii pierwszy raz od Rosji spotkałem dwa ukochane samochody. Mazda 323F i VW T3 :)</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 3. <br />
Tajlandia to również państwo mocno policyjne. Na drogach bardzo często prowadzone są kontrole, podczas których zatrzymywane są wszystkie samochody, szczególnie te z Kotletem w środku. Nie jest to jednak policyjność inwigilacyjna, jak w przypadku Birmy. W Tajlandii człowiek zwyczajnie czuje, że jest bezpieczny. Mi się podobało. Tajom też, choć...</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 4.<br />
Tajowie uwielbiają łamać przepisy. Szczególnie te drogowe. Zawracanie w najbardziej karkołomnych miejscach, jazda na czerwonym świetle i wyprzedzanie poboczem to nie najbardziej hardkorowe przykłady. No i prędkość. Generalnie króluje zasada 'Na ile droga pozwoli', a nie ile znaki każą. A że drogi są lepsze nawet niż w Polsce to Kotlet przemieszczał się w zawrotnym tempie. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 5.<br />
Tajowie uwielbiają amulety. Można to nazwać przesądami, można tłumaczyć wiarą w buddyzm. Tak czy inaczej krajów buddyjskich już trochę minąłem, ale nigdzie zjawisko to nie było tak silne. Tajowie kupują na targach amulety dosłownie na wszystko. Zdrowie, powodzenie w miłości (również sercowej, ale głównie fizycznej), szczęście na studiach, odpędzenie złych uroków, niepowodzenie dla sąsiada. Odpowiednim świecidełkiem można załatwić wszystko. Każdy amulet jest dokładnie studiowany specjalną lupą, zupełnie jakby jakieś dodatkowe załamanie na kamieniu, miało odmienić dobra passę. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 6.<br />
Kawa. W Kambodży czy Birmie króluje kawa instant 3w1. Innej po prostu nikt nie zna. Tajowie są krok wyżej. Przy drogach jak grzyby po deszczu rosną kolejne budki ze wspaniałą świeżomieloną kawą różnych gatunków i rodzajów przyrządzania. Jako że jednym ze skutków ubocznych mojej podróży jest uzależnienie się od kawy, byłem wniebowzięty.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Fakt 7.<br />
7eleven. Muszę o tym napisać, bo to kolejny skutek amerykanizacji Tajlandii. Sklepy 7eleven są w Tajlandii wszędzie. Każde miasteczko, wioska czy stacja benzynowa ma jeden. Teraz trochę faktów z Wikipedii. W całym kraju jest ich ponad 8 tysięcy. W Stanach jest tylko kilkaset więcej. Teraz porównajcie te dwa kraje na mapie. I jeszcze jedno. Około 50% wszystkich 7eleven znajduje się w Bangkoku. Średnio dwa na każdą ulicę. Chyba Was już nie dziwi, że siłą rzeczy musiałem je polubić. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Czemu tylko siedem faktów? Powód jest prosty. Tajowie nie różnią się aż tak od Europejczyków, jak wszystkie nacje, które spotykałem do tej pory. Poza tym to była część inżynierska, teraz część opisowa, na którą Tajlandia wyjątkowo zasługuje. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
W większości miejsc w tym kraju czułem się właściwie jak w dużych miastach, do których przywykliśmy. Wszystko pod nosem (a na pewno 7eleven!), wszędzie dużo ludzi, plaże typowo kurortowe, wypełnione również w większości tak zwanymi kurortowcami, no i oczywiście turystyczne agencje na każdym kroku. Wyglądałoby, że jest to jedno z miejsc których zazwyczaj unikam. Jest jedno 'ale'. Pomimo, iż Tajlandia wyskoczyła przed azjatycki szereg, wciąż da się w niej znaleźć wiele egzotycznych, a wręcz mistycznych miejsc. Nawet w ogromnym Bangkoku można zejść z głównych arterii i spotkać Azjatów w stożkowych kapeluszach gotujących na węglowym woku. Magia Azji, której jak widać tak łatwo wyplenić się nie da, cały czas jest tu obecna. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
I właśnie ten fakt powoduje, że istnieje coś w rodzaju Thai Dream. Jak dla mnie Bangkok jest miejscem, najbardziej odpowiednim do osiedlenia się ze wszystkich odwiedzonych przeze mnie miejsc. Jeśli chcesz Azję - zejdź z głównej drogi, jeśli potrzebujesz sklepów i kina - wróć na nią. Jeśli miałbym gdzieś zostać na stałe poza Polską to chyba właśnie w Tajlandii...</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com2George Town, Penang, Malaysia5.414921 100.32976120000001-10.5630535 79.675464200000008 21.3928955 120.9840582tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-23691226526177970912015-03-08T15:00:00.000+01:002015-03-08T15:00:02.003+01:00Najlepszy plan? Brak planu!<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Upały nie sprzyjają autostopowi. Wiem, że największym wrogiem jest deszcz, ale jednak żar lejący się z nieba też mocno komplikuje sytuację. Stanie w słońcu na poboczu to katorga, a co dopiero jak trzeba przejść kilka kilometrów przez miasto. Właśnie w takich warunkach przyszło mi jechać przez Tajlandię. Temperatura oscylowała w granicach 40 stopni w cieniu. Jeden z kierowców słusznie kiedyś stwierdził 'Ja ledwo w klimatyzacji daję radę wysiedzieć, a Ty chcesz iść przez ten upał?'. Jakoś szedłem. Ale ledwo. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-whUlsufFWU8/VPr3fvWpDcI/AAAAAAAAEl0/bt91EWTI698/s1600/GOPR8966" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-whUlsufFWU8/VPr3fvWpDcI/AAAAAAAAEl0/bt91EWTI698/s1600/GOPR8966" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Umiejętne wykorzystanie każdej chwili autostopowego cienia</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po Kanchanaburi ruszyłem na południe. Docelowo w stronę Malezji. Cel odległy był blisko 1200 km, na które nie miałem żadnego planu. Zresztą szczerze mówiąc na Malezję wtedy też jeszcze pomysłu nie miałem, ale nie uprzedzajmy faktów. Chciałem po drodze coś ciekawego w Tajlandii zrobić. No Bóg mi świadkiem, że chciałem. Chciałem popłynąć kajakiem w deltę pewnej rzeki. Okazało się, że nie dość że samemu kajaka pożyczyć nie można, to jeszcze rzadko w ogóle dadzą ci powiosłować. Co to za frajda? Przypomniała mi się historia z 'Into The Wild', gdy główny bohater ostatecznie kupił kajak w supermarkecie. Rozważałem to, ale kajaków w 7eleven nie mieli. Chciałem pojechać na pewną odległą wyspę, którą polecił mi właściciel hostelu w Kanchanaburi. Okazało się, że trzeba wykupić całą wycieczkę, a jedyna firma która pozwala na samodzielne przejście się po wyspie, żąda blisko 2000 bathów (200 zł) za sam transport. Tajlandia przy wszystkich swoich zaletach ma jedną wadę. Jest cholernie turystyczna. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Pojechałem więc bez celu. W Tajlandii czasem trzeba na autostopowy transport chwilę poczekać, ale za to każdy ma klimatyzację więc można było trochę odetchnąć. No chyba, że Cię weźmie na pakę to efekt jest jak, nieprzymierzając kotlet na patelni. Kolejni kierowcy byli dosyć przeciętni. Oprócz jednego. Wziął mnie zaraz za stacją, na której uzupełniałem i upuszczałem płyny. Pickup. Na pace ogromny motocykl. W środku niczym niewyróżniający się Taj w koszulce Harley - Davidson. Jak mi powiedział, lubił motocykle i właśnie wracał z Motoshow w Bangkoku. Nic niesamowitego, sam mam motocykl i lubię sobie pojechać na jakiś zlot. Otóż w tym wypadku nie wszystko było przeciętne. Sami zobaczcie jak prezentował się mój kierowca i jego motocykl.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a name='more'></a><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-pl1sV4Vzs5A/VPrDWQ5zCqI/AAAAAAAAEhA/2yw2eV-PC1s/s1600/20150301_154704" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-pl1sV4Vzs5A/VPrDWQ5zCqI/AAAAAAAAEhA/2yw2eV-PC1s/s1600/20150301_154704" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niby wszystko zwyczajnie...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-dsGXALbA_OI/VPrDcradnnI/AAAAAAAAEhI/M880iORiFpE/s1600/20150301_154708" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-dsGXALbA_OI/VPrDcradnnI/AAAAAAAAEhI/M880iORiFpE/s1600/20150301_154708" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...chociaż...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-vZz1ZZlpPtU/VPrDgX9UfPI/AAAAAAAAEhQ/9_8_ToImlDE/s1600/20150301_154748" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-vZz1ZZlpPtU/VPrDgX9UfPI/AAAAAAAAEhQ/9_8_ToImlDE/s1600/20150301_154748" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...chyba nie do końca</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-xZLqNo0meAk/VPrDP_6d5FI/AAAAAAAAEg4/J6X8MiHPUfY/s1600/20150301_145809" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-xZLqNo0meAk/VPrDP_6d5FI/AAAAAAAAEg4/J6X8MiHPUfY/s1600/20150301_145809" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-I3niP5HujoY/VPrD1OAc3bI/AAAAAAAAEhw/dh4M244WOR4/s1600/20150301_152316" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-I3niP5HujoY/VPrD1OAc3bI/AAAAAAAAEhw/dh4M244WOR4/s1600/20150301_152316" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mój kierowca. Autostop czasem zaskakuje.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg79tXrNZ7MH3ah4bgOZHJsxSnw1_RhhkfTmdwurdXrthuZ99r3kEsotRtA79uS-Z7KRJ8oBnQ8TaIbaE1QzOuMTeja4nUukPs7_G8qBLx1FQKLnHbIF0TndtwWSrZ_wMGxd_Zqeqbwbutm/s1600/20150301_150108" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg79tXrNZ7MH3ah4bgOZHJsxSnw1_RhhkfTmdwurdXrthuZ99r3kEsotRtA79uS-Z7KRJ8oBnQ8TaIbaE1QzOuMTeja4nUukPs7_G8qBLx1FQKLnHbIF0TndtwWSrZ_wMGxd_Zqeqbwbutm/s1600/20150301_150108" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-prlWePoVOCI/VPrDvNf4NsI/AAAAAAAAEho/b89VweBHTP0/s1600/20150301_152439" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-prlWePoVOCI/VPrDvNf4NsI/AAAAAAAAEho/b89VweBHTP0/s1600/20150301_152439" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet się nie boi! </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-C1kItuDJ8VM/VPrDqWH9HfI/AAAAAAAAEhg/GDmw6WZQ9jQ/s1600/20150301_152453" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-C1kItuDJ8VM/VPrDqWH9HfI/AAAAAAAAEhg/GDmw6WZQ9jQ/s1600/20150301_152453" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/AsO4kGw-8Ik/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/AsO4kGw-8Ik?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
No właśnie. Dużo mogę zrozumieć, ale tutaj jednak cały czas na usta cisnęło mi się słowo 'Świr'. Zatrzymaliśmy się na pewnej stacji benzynowej, gdzie na mojego szalonego znajomego czekała telewizja. Przebrał się w swój strój wyjściowy, pozował przy motocyklu i udzielał wywiadu. Telewizja nie byle jaka. Największa tajska. Jako, że kierowca ewidentnie mnie polubił, byłem nieźle wyróżniony. Mogłem podawać rekwizyty, robić zdjęcia jego tabletem i zapraszać kolejnych ludzi do zdjęć. A tych nie brakowało. Atrakcja na całą okolicę. Zlecieli się wszyscy łącznie z babciami gotującymi w garkuchniach i całym personelem 7eleven. Ostatecznie kierowca zarządził odwrót, bo końca chętnych do zdjęć nie było widać. Cały event trwał blisko godzinę. Acha! Kotlet do telewizji też się załapał, także niedługo liczę na sławę w Tajlandii.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Oprócz tego dosyć nietypowego przerywnika, kolejne stopy były raczej przeciętne. Nie zrobiłem też jakiejś wielkiej odległości, bo około 15 po prostu się zmęczyłem jazdą. Zmęczony przecież jechał nie będę, więc odbiłem w stronę morza. Znalazłem naprawdę ładną i względnie pustą plażę. Nie rozbiłem się na niej głównie dlatego, że nie wiedziałem jak daleko sięga przypływ, a nie chciałem się obudzić w morzu. Przeniosłem się trochę dalej na plażę kamienistą. Znalazłem wystarczająco duży kamień i posadowiłem na nim namiot. Trochę twardo, ale bezpiecznie od wody i z widokiem. Na tym punkcie mam bzika. Muszę mieć rano ładny widok z namiotu i kropka. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-7aZHs6cKtsQ/VPrEFo70dHI/AAAAAAAAEiI/ZHCpU3N1OX8/s1600/20150302_082410" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-7aZHs6cKtsQ/VPrEFo70dHI/AAAAAAAAEiI/ZHCpU3N1OX8/s1600/20150302_082410" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-6REsIBuhkjc/VPr284zgdRI/AAAAAAAAElM/uyfFJWcpIr8/s1600/IMGP0810" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-6REsIBuhkjc/VPr284zgdRI/AAAAAAAAElM/uyfFJWcpIr8/s1600/IMGP0810" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Taki Bałtyk, tylko Budda się patrzy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-Ic4kz_fFLXg/VPr3BPaI5fI/AAAAAAAAElU/AMa1Hn0sSaY/s1600/IMGP0809" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-Ic4kz_fFLXg/VPr3BPaI5fI/AAAAAAAAElU/AMa1Hn0sSaY/s1600/IMGP0809" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Znaczy - będzie przypływ</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-5Aeq0S9MLlc/VPr3FgYKghI/AAAAAAAAElc/Lnp4gCfIrdI/s1600/IMGP0808" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-5Aeq0S9MLlc/VPr3FgYKghI/AAAAAAAAElc/Lnp4gCfIrdI/s1600/IMGP0808" height="400" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nocleg bez widoku to nie nocleg! </td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kolejnego dnia pokonałem ogromną odległość na południe, ale w końcu się znudziłem. Odbiłem więc na zachód. Na boczne drogi, które są dużo milsze do podróżowania. Postanowiłem dotrzeć do Parku Narodowego Khao Sok, jednak najpierw na drodze był jego mniejszy brat - Khao Phanom. Kilka dobrych godzin przed zmrokiem dotarłem do jego granic i od razu kazałem się wysadzić. Oniemiałem. Nie mogłem uwierzyć. Byłem w Ojcowskim Parku Narodowym. Wszystko prawie tak samo. Prawie. Tajska droga wiła się dziesiątki kilometrów wzdłuż rzeki. Nasza kilkunastokilometrowa droga Ojców - Pieskowa Skała ładniejsza. Tajska rzeka leniwie przelewala się kolejnymi kaskadami. Nasz Prądnik ze starymi młynami ładniejszy. Tajskie góry pikowały kilkaset metrów w górę. Nasze kilkudziesięciometrowe ładniejsze. Tajska dżungla dziko szalała dookoła. Nasze lasy bukowe ładniejsze. Tajska maczuga przeczyła zasadom grawitacji. Nasza przeczy bardziej. No i Tajowie nie mają pięknego zamku w Pieskowej Skale i urokliwych drewnianych domów po drodze. Wszędzie tylko ten bambus. To nie drewno, to jakaś chińska podróbka. Jak widzicie przejechałem 25 tysięcy kilometrów, żeby zobaczyć marną kopię naszego Parku. W razie gdyby ktoś się wybierał to niech sobie odpuści, pojedzie do Ojcowa, a za zaoszczędzone pieniądze kupi podwójnego schabowego przy drodze olkuskiej.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-ZnNpN35ZWs8/VPrEKbmXrpI/AAAAAAAAEiQ/uOpmH_GLnVY/s1600/20150303_085502" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-ZnNpN35ZWs8/VPrEKbmXrpI/AAAAAAAAEiQ/uOpmH_GLnVY/s1600/20150303_085502" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ojcowski Park Narodowy (co Tajowie wymawiają przedziwnie: Khao Phanom)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-pWCHKvJPmhQ/VPr2zdP6nDI/AAAAAAAAEk8/5f97bIGqHY0/s1600/IMGP0805" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-pWCHKvJPmhQ/VPr2zdP6nDI/AAAAAAAAEk8/5f97bIGqHY0/s1600/IMGP0805" height="400" width="265" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvUyDTBScnuXO8IXuRfqgxdwuFjERJrtlxG3KhsCuzuW1wNofPloFOl-BQQkZWvi5FY1r1s065VaPsUtKuRCq2KWReNavZs9m5lHYbxOk-iJuSQaT0Klg77kxshlJIMfR470glOx0RO1TY/s1600/IMGP0804" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvUyDTBScnuXO8IXuRfqgxdwuFjERJrtlxG3KhsCuzuW1wNofPloFOl-BQQkZWvi5FY1r1s065VaPsUtKuRCq2KWReNavZs9m5lHYbxOk-iJuSQaT0Klg77kxshlJIMfR470glOx0RO1TY/s1600/IMGP0804" height="400" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nawet podróbka Kościoła Na Wodzie jest</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Niemniej jednak z powodu chwilowego braku Ojcowa park Khao Phanom mnie zachwycił. Zszedłem z drogi i rozbiłem się nad rzeką pod maczugą herkulesa. Taką z małej litery. Spałem ewidentnie na czyjejś działce z drzewami kauczukowymi. Gdy rano się zebrałem i znalazłem przy drodze budkę z hipotecznym śniadaniem, pani zapytała mnie czy to ja tam spałem nad rzeką. Kolejny plus dla Tajów. Większość Azjatów by przyszła i obserwowała całe zajście jak dobre przedstawienie w cyrku. Na początku mi się podobało, ale po kilku miesiącach bycie wieczną atrakcją może zbrzydnąć. Jak widać Tajowie czasem dadzą człowiekowi trochę odpocząć.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-ytOioI3Sx3k/VPr3aId2J7I/AAAAAAAAEls/Yp__AaV4Dms/s1600/GOPR8973%2B(1)" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-ytOioI3Sx3k/VPr3aId2J7I/AAAAAAAAEls/Yp__AaV4Dms/s1600/GOPR8973%2B%281%29" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nocleg pod maczugą</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przeszedłem kilka kilometrów drogą wyjątkowo nie łapiąc stopa. Napawałem się widokami. Chciałem wejść do pewnej jaskini, ale nie udało mi się dogadać z panią pilnującą. Próbowałem jej wytłumaczyć, że nie chcę wykupywać całodniowej wycieczki z przewodnikiem tylko po prostu chcę wejść do głupiej jaskini. Nie udało się. Cały czas machała tylko tymi wszechobecnymi w Tajlandii ulotkami pokazującymi uśmiechniętych ludzi wesoło kroczących przez dżunglę lub siedzących w kapokach w kajaku. Niech siedzą dalej w tych kapokach, ja odpuściłem i poszedłem dalej. W końcu złapałem stopa i pojechałem kilkadziesiąt kilometrów do większego parku Khao Sok. Spodziewałem się, że skoro mały był tak ładny to duży wgniecie mnie w fotel. Niestety się zawiodłem. Khao Sok to rezerwat chroniący głównie dżunglę. Nie byle jaką, bo podobno jedną z najstarszych na świecie, ale jednak 'tylko' dżunglę. Była to trzecia dżungla w mojej podróży. Cejrowskim się nie mienię, ale swoje zdanie o niej zdążyłem sobie już wyrobić. Najciekawszy w buszu jest moment, gdy gdzieś dochodzisz. Może to być szczyt góry lub dziura w ścianie roślinności. Te drugie są moim faworytem, gdyż zawsze otwierają niesamowite widoki. Należą jednak do rzadkości, bo trzeba trafić w moment gdy zwali się jakieś drzewo. Moment trwa krótki czas, bo dżungla nie znosi pustki. Kiedyś o tym wspominałem. Niemniej jednak cała reszta dżunglowej przygody to ciężkie oddechy i pocenie się.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/--a88Q591jSk/VPr2iVLlMWI/AAAAAAAAEkk/FNXqBcTDOyg/s1600/IMGP0802" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/--a88Q591jSk/VPr2iVLlMWI/AAAAAAAAEkk/FNXqBcTDOyg/s1600/IMGP0802" height="400" width="265" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Prześwit - najlepsze co może człowieka spotkać w dżungli</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W Khao Sok pochodziłem ścieżkami przez dżunglę, ale nie zapuszczałem się dalej. Aby pójść głębiej niezbędne było wynajęcie przewodnika, pomimo dobrze widocznych, szerokich i wydeptanych ścieżek. Podczas małego spaceru spotkałem jednego z nich prowadzącego niemiecką wycieczkę. Nie żebym się chwalił, ale idąc chwilę w ich pobliżu pierwszy wypatrzyłem rodzinę małp w zaroślach. Przewodnik szybko podpiął się pod moje znalezisko i udawał, że sam widział je już dawno. Następnie zaczął wszystko objaśniać Niemcom zdziwionym bardziej niż pod Stalingradem. Wiedziałem już, że nie chcę takiego przewodnika.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-qsNuSepJ6ps/VPr2W9x4oyI/AAAAAAAAEkc/2hfj5ZI-kt0/s1600/IMGP0801" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-qsNuSepJ6ps/VPr2W9x4oyI/AAAAAAAAEkc/2hfj5ZI-kt0/s1600/IMGP0801" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rodzina małp przywłaszczona przez przewodnika</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-SQxbEWkdinI/VPr2R6NcWLI/AAAAAAAAEkU/hpaNx8y9wz8/s1600/IMGP0800" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-SQxbEWkdinI/VPr2R6NcWLI/AAAAAAAAEkU/hpaNx8y9wz8/s1600/IMGP0800" height="265" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Nie skusiłem się też na 'wycieczkę do kwiatka'. W tych okolicach rośnie bardzo rzadka Rafaesia, której kwiat osiąga przekątną do 1,5 metra. Okres jego rozkwitu jest jednak bardzo krótki, a roślina pojawia się jak Bruce Lee w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Żadne z biur organizujących wyprawy do Rafaesii nie gwarantuje jej odnalezienia. W dodatku po wsi chodziły plotki, że kwiaty dawno już przekwitły, a biura wyciągają tylko ogromne pieniądze od głupich turystów. Zrezygnowałem więc, pomimo niemałej chęci wrzucenia fotki na Facebooka z półtorametrowym kwiatkiem.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W Khao Sok spędziłem aż trzy dni. Dlaczego skoro jak wspomniałem dżungla mnie nie zachwyciła? Tym co mnie zachwyciło był mój nocleg. Najpierw pochodziłem po wiosce i znalazłem najtańszy pokój za 300 bahtów (30zl). W sumie miałem się skusić, ale zupełnie przypadkiem zapytałem na bramkach Parku czy nie dałoby rady tu gdzieś namiotu rozbić. Miła pani powiedziała, że nie ma problemu, mogę się rozbić na płaskim terenie z ławeczkami. Koszt? 30 bahtów (3 zł) a w cenie łazienka, prysznic i rzeczka obok. Właśnie z powodu tej miejscówki w Sok zostałem aż trzy dni. Niesamowicie przypominała mi ona pole namiotowe Brandysówka w podkrakowskiej Dolinie Będkowskiej. (Pozdrowienia, Szwagry! :) ) Dzień wcześniej Ojców, teraz Będkowska. Chyba sami rozumiecie, czemu zostałem tak długo. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Rozbiłem się przy jednym ze stolików i szybko urządziłem okolicę po swojemu. Unieszkodliwiłem lampę, która świeciła mi w namiot całą noc, rozłożyłem rzeczy i zbudowałem lodówkę w rzece. W tej ostatniej trzymałem wodę, mango i banany. Nauczka na przyszłość - nigdy nie zostawiać bananów bez opieki. W nocy dobrały mi się do nich małpy i zeżarły połowę. Dobrze, że zrobiłem zapas około dwudziestu (mówiłem już że lubię banany?) i trochę zostało. Mieszkałem na czymś w rodzaju strefy piknikowej, więc czasem przychodzili tam turyści. Dziwnie się patrzyli gdy paradowałem do rzeki w samych gaciach. Zbywałem ich wzrokiem 'A Ty nie chodzisz w gaciach do lodówki?'.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-uJ_5NY12JBg/VPr2MZ7YmdI/AAAAAAAAEkM/l-dt-GQFjC0/s1600/IMGP0799" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-uJ_5NY12JBg/VPr2MZ7YmdI/AAAAAAAAEkM/l-dt-GQFjC0/s1600/IMGP0799" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotletobóz</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-_hviT_ImlNA/VPrEPycNugI/AAAAAAAAEiY/8HOdjrtCZXo/s1600/20150304_085115" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-_hviT_ImlNA/VPrEPycNugI/AAAAAAAAEiY/8HOdjrtCZXo/s1600/20150304_085115" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotledówka</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Byłem jedynym mieszkańcem pola namiotowego. Tajowie nie przywykli do takich wynalazków. Po zmroku zostawałem więc w Parku sam i mogłem się w pełni cieszyć jego klimatem. Dodajcie do tego namierzone w wiosce budki ze wspaniałym tajskim jedzeniem, a otrzymacie wynik w postaci w pełni zadowolonego Kotleta. No dobra, do pełni brakowało jeszcze nieskończonej wizy. Takiej nie posiadałem, więc po trzech dniach ruszyłem w stronę Malezji. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Postanowiłem przemieszczać się mniejszymi drogami, żeby coś się działo. Pokarało mnie już pierwszego dnia. Dawno nie miałem takiej posuchy autostopowej. Aut było na pęczki, ale jakoś nikt się nie zatrzymywał. Nie mam pojęcia czemu. Albo z mieszkańcami południowej Tajlandii jest coś nie tak, albo miałem jakąś ptasią kupę na głowie, którą widzieli wszyscy oprócz mnie albo po prostu miałem zwykłego pecha, od którego odwykłem. Generalnie nie byłoby źle, nigdzie mi się w końcu nie spieszyło, ale zabijał mnie upał. Po którejś godzinie wypełnionej w głównej mierze czekaniem na poboczu musiałem się ratować wizytami w 7eleven i Tesco dla ochłody. Gdy myślałem, że już nic gorszego pod względem pogody mnie nie spotka zaczęło... lać. Popatrzyłem w górę - praktycznie ani jednej chmurki. 'No ktoś tu sobie jaja z mnie robi!'. Słońce ani myślało odpuszczać. Słupek rtęci też ani drgnął. Mimo to zaczęła się regularna ulewa. Po chwili chmury wreszcie przysłoniły niebo i przy symfonii piorunów rozpoczęła się burza. Zabrzmi to głupio, ale dawno nie byłem tak szczęśliwy. Od wyjazdu z Polski we wrześniu ANI RAZU nie zaznałem deszczu. Nie liczę małego kapuśniaka w Irkucku i nocnego deszczu w Birmie. Oczywiście wiem, że powinienem z tego się cieszyć, ale zwyczajnie stęskniłem się za deszczem. Było w tej burzy coś swojskiego, co sprawiło, że na drugim końcu świata poczułem się jak u siebie.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-BtgoBtehMYc/VPr3TepO3HI/AAAAAAAAElk/57p-gMZTqyI/s1600/GOPR8978" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-BtgoBtehMYc/VPr3TepO3HI/AAAAAAAAElk/57p-gMZTqyI/s1600/GOPR8978" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlet jak głupi cieszy się z burzy</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przed zmrokiem tradycyjnie odbiłem w dżunglo-las i na super płaskiej miejscówce rozbiłem namiot. Około drugiej w nocy nagle się obudziłem. Na początku nie wiedziałem dlaczego. Usłyszałem ciche stukanie o namiot. Coś pomiędzy kapaniem wody a szumem trawy. Jak zwykle w przypadku nocnych wizyt zwierzaków przy moim namiocie, leżałem nieruchomo i nasłuchiwałem. Jedna ręka odruchowo sięgnęła po gaz pieprzowy, a druga zaczęła rozsuwać pałkę teleskopową. Tym razem moi przeciwnicy okazali się jednak odporni na jedno i drugie. 'Au!!'. Coś uszczypnęło mnie w nogę. 'Au!' Drugi raz. I trzeci. I dziesiąty. Sięgnąłem po latarkę. W świetle zobaczyłem setki mrówek chodzących po mnie i po całym wnętrzu namiotu. Tych malutkich, których ugryzienie groźne nie jest, ale gdy przepuszczą atak grupowy... 'No cholera, co ja wam zrobiłem, że mnie gryziecie? I po co tu w ogóle wlazłyście? Nawet jedzenia nie mam bo wszystko zjadłem wieczorem.' Musiałem się na jakimś ukrytym mrowisku rozbić. Strasznie mi się nie chciało, ale uznałem, że muszę się przenieść. Otworzyłem zamek namiotu i wtedy To zobaczyłem. Płaskie, piaskowe podłoże dookoła, na którym kilka godzin wcześniej miło sobie siedziałem, teraz było dosłownie czarne. Jeśli w namiocie były setki, to tutaj miliony albo miliardy mrówek. Ewidentnie lubiły nocne życie. Co więcej to właśnie one wydawały ten dziwaczny odgłos. 'Stupot małych stóp' chciałoby się rzec. Przekrój gatunków od tych malutkich do dżunglowych gigantów. Jak szybko się zorientowałem, tylko te najmniejsze zdołały się przycisnąć przez zamki namiotu. W popłochu zamknąłem się spowrotem. Niedobrze - pomyślałem. Po chwili rozmyślań jednak ubrałem buty i skacząc z miejsca na miejsce opatrzyłem teren w promieniu kilkunastu metrów. Wszędzie to samo. Nie wiem, gdzie one się chowały w dzień, ale chyba musiały mieć całe podziemne królestwo. Jeśli gdzieś przystanąłem na kilka sekund, momentalnie moje nogi zaczynały być czarne. W dodatku mrówki zdążyły wyznaczyć już ścieżki przez mój namiot i po jego dachu. Przenosiny nie wchodziły w grę.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-AXVgZfzwQCw/VPrEU6QeoeI/AAAAAAAAEig/JKsvutiwd94/s1600/20150306_013854" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-AXVgZfzwQCw/VPrEU6QeoeI/AAAAAAAAEig/JKsvutiwd94/s1600/20150306_013854" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedyne miejsce, gdzie mogłem na chwilę przystanąć</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wróciłem do środka. Nie pozostało nic innego jak zacząć nierówną walkę. Zabijałem czym się dało. Trup ścielił się gęsto, ale mogłem tylko obserwować jak nowe bataliony wlewały się przez każde łączenie zamków, których nijak nie mogłem uszczelnić. Po pół godzinie musiałem odpuścić. Kiedyś czytałem, że mrówki są na tyle inteligentne że potrafią wyczuć śmierć w powietrzu i nie pchać się tam, gdzie ich nie chcą. Licząc na to rozprowadziłem mrówcze trupy dookoła karimaty, opatuliłem się śpiworem, uważnie patrząc, żeby nigdzie się stykał się z ziemią i spróbowałem zasnąć. Poszło szybko, bo spanie w każdych warunkach opanowałem do perfekcji. Obudziłem się kontrolnie godzinę później i ku mojej radości zobaczyłem, że pomysł zadziałał. Mrówek było coraz więcej, ale wyznaczyły sobie drogi dookoła mojego spania. Co jakiś czas spadała na mnie jakaś łamaga, która nie umiała chodzić po suficie do góry nogami, ale nie było to wielkim problemem.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Rano po mrówkach nie było ani śladu. Myślałem nawet czy nie był to jakiś senny koszmar, ale trupia ścieżka wokół karimaty potwierdziła przeżycia. Zamiotłem namiot i szybko się zebrałem z najgorszej miejscówki w mojej podróży. Nie dopadła mnie birmańska policja, ale zrobiły to tajskie mrówki. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Z racji, iż wybrałem boczne drogi, wylądowałem też na mniej uczęszczanej, górskiej granicy z Malezją. W miarę podróży na południe buddyzm był stopniowo wypierany przez islam. Malezja jest praktycznie w całości wypełniona wyznawcami właśnie tej religii. Muzułmanie swoje wady mają, ale mimo wszystko są jakoś mniej 'egzotyczni'. Na granicy czułem się jak w Turcji czy nawet bliższej Bośni. Stragany, krzyki, rozgardiasz i kobiety z zasłoniętymi głowami. Miła odmiana. Spotkałem tylko jednych obcokrajowców. Akcent był jakby znajomy i przez chwilę miałem nadzieję, że Polacy. Okazali się Rosjanami. Też dobrze, wreszcie można było pogadać w słowiańskim stylu. Co więcej, podróżowali autostopem i też wyruszyli na jesień zeszłego roku.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-ejiL468IbM4/VPrEe_Cz2yI/AAAAAAAAEiw/9RrQ2ClY-XY/s1600/20150306_110718" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-ejiL468IbM4/VPrEe_Cz2yI/AAAAAAAAEiw/9RrQ2ClY-XY/s1600/20150306_110718" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Granica buddyjsko- islamska</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-nMjg-G3hUpQ/VPrEZShI0oI/AAAAAAAAEio/MPGSrnThmLo/s1600/20150306_110655" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-nMjg-G3hUpQ/VPrEZShI0oI/AAAAAAAAEio/MPGSrnThmLo/s1600/20150306_110655" height="300" width="400" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Wreszcie przekroczyłem granicę i złapałem krótkiego stopa do najbliższego miasta. Bankomatów niestety brak. Nawet się nie zmartwilem, bo jakoś lubię to uczucie całkowicie pustego portfela (wszystkie bahty wydałem na granicy). Zdarza mi się to tylko po wjechaniu do nowego kraju i przed odnalezieniem banku. Jest jednak w tym jakiś pierwiastek prawdziwej podróżniczej wolności. Może powinienem w ogóle wyrzucić portfel i dać się porwać przygodzie? :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDfGMRCBtOgWwYmwR2-M7ZRhpAAVbu6hyphenhyphenupDySkDQ8UKn-ZqmD0f-PNS-3XzxABYZpebXWJTlKo0SGVE7dkbHKZQW4P-WfkS7oiRujhSGsbZT4EdXHvbDItl5rxrkX6M7-5WImv_uguSoq/s1600/20150306_114444" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDfGMRCBtOgWwYmwR2-M7ZRhpAAVbu6hyphenhyphenupDySkDQ8UKn-ZqmD0f-PNS-3XzxABYZpebXWJTlKo0SGVE7dkbHKZQW4P-WfkS7oiRujhSGsbZT4EdXHvbDItl5rxrkX6M7-5WImv_uguSoq/s1600/20150306_114444" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Malezja, </td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Kolejnym stopem dojechałem nad pewne wypatrzone na mapie jezioro i uznałem dzień za zakończony. Po przejściach ostatniej nocy potrzebowałem odpocząć. Jezioro okazało się zalewem. Taki nasz Czorsztyn zarówno pod względem okolicy jak i wielkości. Po krótkich konsultacjach z okolicznym rybakiem, dowiedziałem się że woda pomimo średniej przejrzystości skażona nie jest. Nie zastanawiając się dłużej dałem upragnionego nura. Temperatura oczywiście jak w wannie, ale i tak orzeźwienie było niesamowite. Rybak podarował mi też jedną z wielu ogromnych ryb złowionych przed chwilą. W obliczu braku patelni miałem chwilę zawahania, jednak z pomocą przyszło wspomnienie pewnego rybaka znad jeziora Sewan w Armenii. Pokazał nam on jak przygotować rybę bez żadnych 'udziwnień'. Rybka po ormiańsku w Malezji smakowała równie wybornie. Miałem załatwioną kolację, nocleg i prysznic. Wszystko to bez malajskiego grosza w kieszeni i bez żadnego planu. Zapowiadało się nieźle. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-nmpWAlpcIyY/VPrFizCWlMI/AAAAAAAAEjQ/81xainhkMvU/s1600/20150306_160327" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-nmpWAlpcIyY/VPrFizCWlMI/AAAAAAAAEjQ/81xainhkMvU/s1600/20150306_160327" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Produkt</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-Pi74MYrsySk/VPrFpLKnXKI/AAAAAAAAEjY/nub-r6hIfLc/s1600/20150306_180022" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Pi74MYrsySk/VPrFpLKnXKI/AAAAAAAAEjY/nub-r6hIfLc/s1600/20150306_180022" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Półprodukt</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-8XPJpg_IFN0/VPrFvzL6JNI/AAAAAAAAEjg/1mDZi1Zaxjg/s1600/20150306_181955" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-8XPJpg_IFN0/VPrFvzL6JNI/AAAAAAAAEjg/1mDZi1Zaxjg/s1600/20150306_181955" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Danie.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-cnRHo6tM4_s/VPr5F_pgVsI/AAAAAAAAEmA/04m6KmAmrdw/s1600/upload_-1" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-cnRHo6tM4_s/VPr5F_pgVsI/AAAAAAAAEmA/04m6KmAmrdw/s1600/upload_-1" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pasmo Lubania góruje nad zalewem Czorsztyńskim</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-ebJjNS5md-U/VPr5MWsDIiI/AAAAAAAAEmI/xdiQux9o9rc/s1600/upload_-1" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-ebJjNS5md-U/VPr5MWsDIiI/AAAAAAAAEmI/xdiQux9o9rc/s1600/upload_-1" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A z drugiej strony Pieniny i masyw Trzech Koron</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Po zdecydowanie lepszej od poprzedniej nocy ruszyłem w stronę wyspy Langkawi. Musiałem dotrzeć do portu Kuala Perlis, skąd odpływały promy łączące ją ze stałym lądem. Na wyspę chciałem pojechać z dwóch powodów. Pierwszy to Langkawi Sky Bridge. Most wiszący nad ogromną górą w środku dżungli. Pierwszy raz zobaczyłem to na Google Grafice wiele miesięcy temu i wiedziałem, że po prostu muszę tam pojechać. Drugi powód mojej wizyty na Langkawi jest ciekawszy i trochę bardziej skomplikowany, ale opiszę go dopiero w kolejnym odcinku. Acha! Jest pełnia księżyca :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
PS Wszystkiego najlepszego w Dniu Kobiet dla każdej przedstawicielki płci pięknej, która dotarła aż tutaj :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-eZnboV2rvyM/VPrEAjRoD9I/AAAAAAAAEiA/CnsOPUlQZss/s1600/20150302_160327" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-eZnboV2rvyM/VPrEAjRoD9I/AAAAAAAAEiA/CnsOPUlQZss/s1600/20150302_160327" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wasze zdrowie, drogie Panie!</td></tr>
</tbody></table>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
</div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com2Langkawi, 07000, Kedah, Malaysia6.35 99.799999999999955-24.398248000000002 58.491405999999955 37.098248 141.10859399999995tag:blogger.com,1999:blog-7984958221500816935.post-9556723150780694992015-03-06T09:00:00.000+01:002015-03-06T09:00:13.218+01:00Podróżniczy horror<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Bardzo dużo ludzi od początku mojej podróży pyta mnie 'Jak Ty sobie tam radzisz?', 'Jak to wszystko ogarniasz?', 'Przecież to tyle planowania', 'Ty to musisz mieć łeb jak sklep'. To ostatnie to szczera prawda, ale dlatego, że zawsze mam problem ze znalezieniem kasku XXL z powodu wielkiej głowy. </div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Teraz powiem szczerze. Inne rzeczy to też prawda. Podróżowanie to nie przelewki. Postanowiłem więc nagrać film z takiego jednego poranka pełnego gorączkowych przygotowań, planów, nerwowych rozmyślań i zaskakujących przygód. Jeśli ktoś ma słabe nerwy niech odpuści oglądanie. Bez żartów.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/K3GR2D1WrMw/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/K3GR2D1WrMw?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Kotlethttp://www.blogger.com/profile/18189495268183798266noreply@blogger.com2Khao Sok National Park, Moo 6 Phanom, Surat Thani, Khlong Sok Sub-district 84250, Thailand8.9854349 98.5598537999999288.4836744 97.914406799999924 9.4871954 99.205300799999932