Strasznie nie lubię, gdy ktoś katuje mnie tysiącem zdjęć z wakacji, z których połowa jest poruszona, jedna czwarta się powtarza, a reszty już się nie ogląda, bo człowiek tylko modli się żeby katusze już się zakończyły.
Tak to niestety jest, że zdjęcia dużo znaczą dla osoby, która je zrobiła. Kojarzą się z atmosferą miejsca, tym co było za obiektywem, zapachem, pogodą i przyjaciółmi którzy sprzed obiektywu uciekli. Dla osób oglądających to tylko kolejna fotka, którą równie dobrze mogliby zobaczyć na Google Grafice.
Postaram się więc przedstawić każdy kraj, w którym byłem tylko w kilku fotografiach. Prawdopodobnie i tak nie oddadzą one tego, co chciałbym pokazać, ale przynajmniej jest szansa na nie zanudzenie publiczności.
Oto Rosja według Kotleta.