O Kotlecie


Kotlet, według niektórych plotek nazywany również Mateuszem Kotlarskim, czyli właściwie kto? 

Pewnego dnia w zerówce podstawówki wpadłem na błyskotliwy pomysł wymyślania przezwisk. Pierwszy w kolejce był kolega o nazwisku na literę Ż. Nie myśląc długo ochrzciłem go Rzepą. Na ripostę trzeba było czekać około godziny, ale w końcu usłyszałem: "Ty jesteś Kotlarski, więc od teraz będę mówił na Ciebie Kotlet". Można by ogłosić remis z tą różnicą, że do niego przezwisko nie przywarło, a ja dla całej szkoły stałem się Kotletem. I jestem nim do teraz.

Mateusz, jeszcze nie Kotlet

Pewnie teraz myślicie, że to beznadziejna ksywka i muszę jej nienawidzić. Otóż nie. Nie przeszkadza mi bycie Kotletem, ba!, jestem z tego dumny. Aktualnie zdarza mi się czasem nie reagować na prawdziwe imię, a jedyną osobą, która nie nazywa mnie Kotletem jest moja własna mama. Żarty pod tytułem "A schabowy czy mielony?" również mnie już nie ruszają. Tak czy inaczej normalne imię też mam ;)


Kotlet

Jestem Mateusz, mam 25 lat, mieszkam w Krakowie, skończyłem studia, bla bla bla... Nie, nie będzie tu sztywnego opisu kim jestem, byłem albo będę. Tak czy inaczej coś napisać trzeba. Otóż faktycznie skończyłem budownictwo na krakowskiej polibudzie. W czasie studiów wiele czasu wolnego nie było (niestety), więc czasem na podróże były głównie wakacje. Udało się zrealizować trochę planów górskich, zobaczyć kawał Europy, a nawet wybyć dalej i odwiedzić US&A. Mimo wszystko ciągle było mało i zapadła decyzja, że po studiach robię rok przerwy, zarabiam trochę kasy i podróżuję. Jak postanowił tak zrobił, zimę przepracował, a na wiosnę ruszył w stronę Azji. Podróż po Armenii, Azerbejdżanie i Gruzji udało się odbyć z mega ekipą przyjaciół. Nie będę się o niej rozpisywał, bo to osobna epopeja, o której możecie poczytać tutaj: www.beztlenowi.pl


Po powrocie uznałem, że dość tej laby i zaczynam pracę w zawodzie. Oszukiwałem się prawie dwa miesiące, aż pewnego dnia siadłem i zacząłem myśleć. "Tyrałeś na tych studiach jak głupi, ciułałeś każdy grosik ze stypendium i stażu, w zimie zarabiałeś jako instruktor i ciągle masz trochę oszczędności. Czemu więc koniecznie chcesz robić coś, «bo inni tak robią»?" Pytanie to łaziło za mną i dźgało mnie w plecy przez kilka tygodni, aż wreszcie odpowiedź sama nadeszła. "Nie szukaj sensu, bo go tu nie ma." Skręciłem więc myślami na inne tory, które doprowadziły mnie autostopem za azjatycki równik, a po 8 miesiącach zaprowadziły mnie z powrotem do domu.

Te inne tory życia doprowadziły mnie też do napisania książki, a wreszcie do znalezienia pracy, z której wreszcie jestem zadowolony. Zapewne zaprowadzą mnie też w kolejne podróże.

W sumie to chyba myśli Kotleta nigdy już nie wrócą na tory, którymi podążały przed przekroczeniem równika...