środa, 10 grudnia 2014

Dżungla, dżungla i po...

Cztery dni prawdziwej przygody, na którą czekałem od czasu biwakowania nad Bajkałem. Cztery dni doświadczeń, które zapamiętam na całe życie. Cztery dni, które były kolejnym ogromnym krokiem do czegoś, co powoli można nazwać zmianą postrzegania świata. Cztery dni... których na razie nie opiszę. Niestety. Nie dlatego, że stało się coś, o czym nie chcę pisać czy mówić. Powód jest prozaiczny. Nie mam w tej chwili na to czasu. Zawsze piszę na bieżąco, jednak w dżungli z wiadomych przyczyn nie zajmowałem się stukaniem w tablet w czasie marszu przez ledwo widoczne ścieżki. Oczywiście nie poddam się tak łatwo i mogę obiecać, że wcześniej czy później taki tekst powstanie. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak przeprosić tych, którzy na niego czekali i przybić piątkę tym, którzy odetchnęli z ulgą, iż nie czeka ich kolejny post-gigant. 

Co teraz? W Luang Namtha miałem zostać jakieś 3 dni, ale spodobało mi się, więc posiedzę dłużej. Na pewnych drzwiach w pewnym domu na pewnej ulicy zobaczyłem ogłoszenie, iż poszukują wolontariuszy w trochę odległej wiosce. Chodzi o budowanie kilku budynków i uczenie dzieciaków angielskiego. Niezbyt długo trwały moje wahania. Przespałem się jedną noc w Namtha i ruszam do owej wioski. Nie wiem na jak długo, prawdopodobnie tylko kilka dni, bo trzeba w końcu zacząć pomyśleć o jakimś przyjaznym miejscu na spędzenie Świąt. Dżungla chyba nie jest do tego stworzona...

Tymczasem piję Wasze polskie zdrowie poranną kawką z bambusa! 


3 komentarze:

  1. W końcu Ci się do czegoś przydadzą wykład u Byrdego :)
    Polepa, strzecha i takie tam inne owoce naszej cywilizacji !

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta w dżungli ... niezła sprawa ;). Ciekawe czy przejdziesz pomyślnie rozmowę kwalifikacyjną bez wydrukowanego CV ;p? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa dni walczyłem z routerem żeby móc czytać Twoje posty. Przegrałem. Poratowały mnie w końcu magiczne androidowe, routerowe "aplikancję" i mogę teraz do woli zazdrościć Ci kawy z bambusa. O. Może na budowie Laotańczycy nauczą Cię pić z takich też jakąś ich ryżową woo-dzitsu?

    OdpowiedzUsuń