poniedziałek, 29 września 2014

Autostopem przez Syberię cz. 1

Udało się!  Przedostalem się autostopem przez Syberię. Jestem już prawie nad Bajkałem. Ale po kolei.

W Nowosybirsku z żalem musiałem opuścić Kolej. Pożegnałem się z wszystkimi, których poznałem,  dałem Prowadnicom po cukierku i ruszyłem przed siebie. Kilka miesięcy temu w Górskim Karabachu razem z przyjaciółmi poznaliśmy Tanję - Rosjanke mieszkająca w Nowosybirsku. Pomimo, iz musiała akurat wyjechać, załatwiła mi nocleg u znajomych z Couchsurfingu. Miałem się z nimi spotkać dopiero wieczorem, więc uznałem że sam przejdę się po mieście. Pierwsza myśl - trzeba gdzieś zostawić plecak. W przechowalni Rosjanin dokładnie ogladnal pakunek, popatrzył na przytroczony namiot i karimate i orzekł ze to razem 3 rzeczy. Należy się 400 rubli. Już miałem odejść, jednak zagadnal mnie że jakby tak zrobić z tego jedna rzecz to było by taniej. No jasne! Pokrowiec przeciwdeszczowy zmniejszył cenę do 210 rubli.

3 rzeczy - przechowanie 400 rubli.
Ewidentnie jedna rzecz - 210 rubli.
W Nowosybirsku nie ma nic ciekawego. Tak mówiła otwarcie zarówno Tanja jak i przewodnik. I mieli rację.  Może jedynie kapliczka wyznaczająca środek dawnego caratu. Poszwendalem się więc bez celu po bocznych uliczkach, zjadłem ruskie bliny i wieczorem pojechałem do moich hostów Alexa i Julii. Nie zgadniecie, jakie zwierzątko domowe mieli. Dobra, zgadliscie. Owa kotka była jednak moim dotychczasowym faworytem z wszystkich spotkanych rosyjskich kotów. Powodem byly jej rozmiary. Miała kilka tygodni i właściwie to jeszcze nie było wiadomo czy jest kotką, ale Alex stwierdził,  że jakby 'coś' miało się pojawić to chyba by się już pojawiło.

Leninów nigdy za dużo.

Ruskie bliny

Nowosybirska kota


Kota w rzeczach Kotleta
Następnego dnia popołudniu ruszyłem marszrutką na wylotówke z miasta (tzw. Siberian Highway) i po raz kolejny z nadzieją wystawiłem kciuk. Pierwsza zatrzymała się ekstremalnie roklekotana ciężarówka. Taka w stylu lat 50. w USA, prawdopodobnie odpalana na korbkę. Rosjanin jechał tylko 20 km w moją stronę, a jako że miałem dobre miejsce, liczyłem na jakiś dalszy transport. Mimo to nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i wsiadłem. Za niedługa chwilę myślałem, że będę tego długo żałował. Zaczęło się miło, gadka szmatka i wio do przodu z prędkością przelotowa 40km/h. Problem zaczął się, gdy chciałem na pamiątkę nagrać naszą drogę. Rusek strasznie się rozzloscil, zaczął coś gadać o szpiegach amerykańskich i bynajmniej nie wyglądało, żeby żartował. Znajoma Czerwona Lampka za moją głową, zaczęła powoli migać. Rusek przestał się odzywać, a w zamian za to zadzwonił przez telefon. Rozmawiał z kimś strasznie niewyraźnie i nie mogłem go zrozumieć.  Uznałem że robił to naumyslnie bo chwilę wcześniej mówił do mnie całkowicie  normalnie. Wylapałem  trzy słowa. 'Obcokrajowiec', 'sam' i 'chcesz?'. Wtedy zacząłem się na serio obawiać. Ręka powędrowała do kieszeni po gaz pieprzowy, ja natomiast chciałem zastosować metodę na zatrzymanie pt. 'zaraz zwymiotuje, zatrzymaj się pan'. I teraz coś co do reszty mnie przerazilo i spowodowalo, że moja Czerwona Lampa odezwala sie razem z wyjącym kogutem. Z paki ciężarówki ktoś gorączkowo zaczął uderzać w szoferkę. No to po mnie pomyślałem. Chłop zbiera autostopowiczow i wywozi ich Bóg wie gdzie. Ciężarówka stanęła na poboczu. Gaz w mojej ręce byl już wycelowany zza plecaka w kierowcę i wtedy z paki wytoczylo sie dwóch pijanych jak bela Rusków. Okazało się, że pili oni sobie w najlepsze w środku i zachciało im się załatwić swoje potrzeby. Tajemnica zagadkowego telefonu natomiast wyjaśniła się później. Rusek chciał mnie po prostu zapytać czy nie chce u nich popracować i najpierw dzwonił do szefa. Cala historia wygląda zabawnie, jednak najadlem się trochę strachu i postanowiłem od tamtej chwili słuchać Czerwonej Lampki, gdy  tylko się zaświeci.

Autostop pod Nowosybirskiem

Coraz bliżej Święta!

Autostop na Syberii jest łatwy i trudny równocześnie. Trudny, bo nie jeździ tam tak dużo samochodów,  ludzie boją się zatrzymywać, a w dodatku ruch jest raczej lokalny. Łatwy natomiast, ponieważ jest to autostop 'pierwotny', taki jak w filmach. Na początku wpisywalem na tabliczce następne miasto, później dopiero się zorientowałem,  że to bez sensu, przecież wszyscy jadą w jednym kierunku i nie ma jakichś większych rozgalezien drogi. Nie trzeba się też martwić, że przejedzie się jakąś stację i nie będzie gdzie łapać dalej. Droga jest głównie jednopasmowa,  szerokie pobocze, wiec można łapać gdziekolwiek. Nie ma też rozmyślań typu 'a nie wsiadam, może będzie coś dalej'. Co jest to się bierze, nawet jeśli jest to 5 km. (Rekordzista chciał mnie podrzucić 40 metrów). Dodatkowo można spokojnie iść poboczem, więc jest dokładnie jak na amerykańskich filmach: idziesz drogą przed siebie,  gdy słyszysz nadjezdzajacy samochód odwracasz się i machasz. Dużo łatwiej niż do tej pory.

Syberyjskie wille
Po nieszczęsnej ciezarowce miałem jeszcze kilku kierowców, aż wreszcie zatrzymał się duzy Tir. Dmitrij Albo Daniel (imienia nie zapamiętałem, a później głupio mi było zapytać) jechał prosto do Irkucka. 1800km, kolejna typowa Złota Strzała. Tym razem jednak nie wykorzystałem jej do końca. Przejechaliśmy razem kilkaset kilometrów. Spędziłem też kolejna noc na pięterku w szoferce. Dmitrij Albo Daniel był niesamowicie sympatyczny. Kazał sobie robić zdjęcia przy różnych okazjach i wysyłać do żony, córki i syna. Kolejność dowolna, ale musieli być wszyscy. Z trwoga patrzyłem na stan mojego ruskiego konta w telefonie.  W pewnym mieście zatrzymaliśmy się kupić mikrofalowke na prezent dla syna. Śmiechu było co nie miara, bo mój kierowca był typowym prostym człowiekiem. 'Dawaj Pani co jest, ma tylko grzać.' Na koniec zabrał pięć garści cukierków przeznaczonych dla klientów i wyszliśmy.  Rosjanin nie chciał słyszeć o tym,  że chcę spać w namiocie. Zrobił mi kolację, poscielil łóżko i kilkakrotnie pokazywał na termometr wskazujący -3 stopnie mrozu. W końcu uległem. Warto zaznaczyć że była to już pierwsza w nocy. Kierowcy w Rosji nie mają tachografów, ani ograniczeń czasu pracy. 'Jakbyśmy jechali tylko tyle co ci w jewropie to nigdy byśmy całej Rosji nie przejechali. Oni sobie mogą jeździć powoli w końcu cała Europa jest krótsza niż Rosja'. Coś w tym jest, ale jazda 18 godzin i 5 godzin snu chyba nie jest do konca bezpieczna. Zreszta potwierdzały to tiry często leżące w rowach. 'Aaa, pospali, normalno'. Acha, mój kompan uwielbiał słowo 'normalno'. To takie ruskie 'nie najgorzej'.
- Droga strasznie dziurawa, nie?
- Nie, normalno.
- Ta ciężarówka przed nami zaraz się rozleci.
- Nie, normalno.
- Nie zasypiasz?  - gdy widziałem że już ledwo jedzie.
- Nie, normalno.
Do tego ciągłe pytania czy 'Wsjo normalno?', które wyrażały jego troskę o mnie. Chyba pytał mnie o to nawet przez sen. Kilka dni później zadzwonił do mnie znad Bajkalu i pośród wielu opowieści była oczywiście seria pytań czy 'Wsjo normalno?'. Gdy sam dotrę nad Bajkal muszę mu koniecznie napisać, że wsjo normalno.

Dmitrij Albo Daniel

Droga przez Syberię

Pewnie znacie taką sytuację,  gdy nie zna się do końca jakiegoś języka, ktoś powie jakieś słowo, Ty nie zrozumiesz i prosisz o wytłumaczenie. Następuje wtedy często gorączkowe poszukiwanie innych słów, a gdy takich nie ma, niezręczna cisza. Oczekujesz wyjaśnienia bo myślisz że było to niezwykle ważne, ta druga osoba natomiast chciałaby machnac juz na to ręką, ale jej nie wypada. Pat. Sytuacje takie zdarzają mi się nad wyraz często w mojej podróży. Dmitrij Albo Daniel miał na to super rozwiązanie. Gdy nie umiał mi czegoś wyjaśnić mówił 'mikser'. Znaczyło to po prostu, że słowo ma wszystkie możliwe i pasujące znaczenia. Skoro wszystkie, to nie ma potrzeby drążyć tematu. Koniec, kropka. Od tamtego czasu często używam 'miksera', gdy sytuacja jest odwrotna.

Takie tam z niedźwiedziem

Następnego dnia przejechaliśmy jeszcze trochę i uznałem, że muszę opuścić mojego kompana. Zwyczajnie nie chciałem oglądać całej Syberii z szoferki i dojechać do Irkucka w dwa dni. Długo nie mogłem tego wytłumaczyć Dmitrijowi Albo Danielowi.
- Jedź ze mną, pojemy sobie wieczorem, pogadamy.
- Nie chcę jechac tak szybko, nigdzie mi się nie spieszy,  chcę się nacieszyć tą podróżą. Rozumiesz?
- Nie... Tu same lasy przecież, nic ciekawego.
- Są wioski, jeziora, można kogoś spotkać, porozmawiać.
- A kto mi zdjęcie zrobi nad Bajkalem?  - wytoczył ostateczny argument.
- Ktoś się znajdzie, tam pewnie dużo turystów.
- Jak wolisz...
Było mi naprawdę żal go zostawiać, widać było że chciał mieć towarzystwo. Nie wiedziałem też czy dobrze robię,  mogłem tego żałować, gdy trzy dni nikt by mnie nie zabrał. Podjąłem jednak decyzję i pożegnałem się z Dmitrijem Albo Danielem.

Teraz tego nie żałuję. Właśnie wtedy zaznalem najwięcej radości z autostopu, maszerowania wzdłuż drogi i spania w namiocie w tajdze. Samochody podwoziły mnie zazwyczaj kilkanaście kilometrów, czasem kawałek dalej. Często długo szedłem poboczem zanim ktoś się zatrzymał, ale nigdy się nie nudzilem. Syberia stała otworem :)




7 komentarzy:

  1. No i się wydało!
    Dupa Jaś a nie samemu tam jesteś!
    Powiedz nam, kto Ci zrobił zdjęcia 'Autostop pod Nowosybirskiem' oraz to ostatnie. hym? hym?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to bym se wziął tego koteła i nosił na smyczy. Fajnie by było a i o stopa pewnie byłoby łatwiej z takim puszkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mateo, podziwiam i zazdroszczę; super wyprawa. Удачи.

    OdpowiedzUsuń
  4. za każdym razem gdy czytam kolejnego posta jestem pod wrażeniem Twojego tempa przemieszczania się ! wow :)
    a kocię jest absolutnie przeurocze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta historia przypomniała mi - nie wiem czemu - klasykę kinematografii pt " Hostel"

    OdpowiedzUsuń
  6. Belaya Berezka!

    To ta co dostaliśmy nad Sewanem od rybaka!

    OdpowiedzUsuń