niedziela, 7 września 2014

Kotlet solo raz!


Solo. Nie podwójny czy potrójny i z pełnym zestawem dodatków, jakiego zamówiłby pewnie każdy szanujący się zjadacz mięsa, za jakiego sam się uważam. Kotlet pojedynczy.

Po pytaniu o strach, o którym już pisałem kolejnym zazwyczaj jest „A czemu sam?”. Pytanie jest zasadne, bo faktycznie większość dotychczasowych podróży odbywałem w jakiejś mniejszej lub większej grupie przyjaciół. Wyjątkiem były wyprawy po górach. Rok temu udało mi się przejść Główny Szlak Beskidzki właśnie w pojedynkę. Przed wyjściem zastanawiałem się czy to dobry pomysł, czy nie będzie nudno, smutno i zamulaście. Nie było. Było za to poznawanie nowych ludzi, walka z samym sobą i ogromna satysfakcja. Co więcej, po powrocie nie wyobrażałem sobie, żebym miał przejść ten szlak z kimś. Pewnie sporo z Was myśli sobie teraz: „Jakiś dziwak i odludek z tego Kotleta”. Otóż jest to absolutną nieprawdą i mam nadzieję, że osoby które mnie znają mogłyby to potwierdzić. Ale (Tak, wiem "nie zaczyna się zdań od ale". Ale ja jestem inżynierem, a nie polonistą więc sobie pozwalam) oczywiście góry to jedno, a podróże po świecie to drugie.

Jak już pisałem większość dotychczasowych wypraw była z kimś i zdecydowanie tego nie żałuję. Było dużo śmiechu (bo jak wiadomo w kupie weselej), było wspólne podejmowanie decyzji (mniej lub bardziej jednogłośnych), było wspólne rozwiązywanie problemów, była możliwość zwalenia winy za niepowodzenie na kogoś innego, a w ostateczności podzielenia jej na kilka głów i wreszcie było ekstremalne poznanie się oraz zyskanie przyjaciół na całe życie. 
Kotlet solo raz. Na wynos.

Mógłbym teraz przedstawić minusy podróżowania „w kupie”, ale jako że uważam się za optymistę, przekornie przedstawię je jako plusy podróżowania samemu. Chyba najważniejsza rzecz to poznawanie innych ludzi. Gdy „tambylcy” widzą samotnego gościa na drodze istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że pomogą ci w każdej sprawie, bardzo często wykażą się ogromną gościnnością, zaproszą do domu i nakarmią. Jadąc samemu jest więc szansa maksymalnego wniknięcia w kulturę danego kraju i poznania go w ten najlepszy sposób, czyli od środka. Oczywiście będąc w grupie też spotyka się takich ludzi, jednak często machną oni ręką i pomyślą „jest ich kilku, dadzą se radę”. 

Kolejna rzecz to decyzje. Podejmowanie ich i ustalanie planu samemu nie daje możliwości zwalenia na kogoś ewentualnych niepowodzeń. Co sobie postanowisz tak będzie. Jeśli później okaże się to klapą – trudno, wiesz że była to tylko twoja decyzja. Jeśli z planów wyjdzie coś epickiego – masz ogromną satysfakcję z tego, że sam to wymyśliłeś. Ot, mała sprawa, a nie ma szans doświadczyć tego podróżując z kimś. Fakt ten pomaga również rozwinąć własne umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Nie ma „jakoś to będzie, może ktoś coś wymyśli”. Jeśli sam czegoś nie wymyślisz to problem się nie rozwiąże i kropka.

Teraz coś o czym już kiedyś wspominałem, a mianowicie kolega Czas. Ciężko jest znaleźć kogoś, kto miałby dokładnie tyle czasu, ile potrzebujesz. Zazwyczaj ten ktoś musi wracać wcześniej, przez co tu i ówdzie trzeba przyspieszyć, coś opuścić i nagle orientujesz się, że znowu napierasz jak głupi do przodu zamiast na luzie chłonąć atmosferę każdego miejsca.

Jeszcze sprawa ostatnia. Jadę sam, ale nie samotnie. To dwie różne sprawy, które trzeba rozgraniczyć. Mam nadzieję poznać wielu, wielu ciekawych ludzi i spędzić z nimi jak najwięcej czasu. A jeśli już naprawdę będę tak beznadziejny, że nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać to przynajmniej odwiedzę znajomych z Kazania i Nowosybirska. Podróż samotna jest czymś kompletnie innym, co nie znaczy, że gorszym. Zresztą na pewno na niejednym odcinku mojej trasy również jej zaznam.

Piszę to wszystko, żeby odpowiedzieć na pytanie, które często jest mi zadawane, ale również żeby uspokoić sam siebie. Nie ukrywam, że jest to pierwsza tak duża wyprawa, na którą jadę w pojedynkę, więc sam nie jestem pewien jak to wszystko wyjdzie. Jeśli tak długi wyjazd samemu okaże się kaszaną to wrócę. Bez żalu, za to z satysfakcją, że spróbowałem czegoś nowego. Niedosytu z powodu przerwanej podróży nie będą mieli też współtowarzysze, bo takowych nie będzie. Proste, prawda?


1 komentarz: