wtorek, 2 września 2014

Plany, plany, plany

Pierwszy post na blogu to chyba coś wielkiego. Może trzeba by wrzucić jakiś esej godny Pulitzera? Czeka Was pierwsze, ale pewnie bynajmniej nie ostatnie rozczarowanie. Nie spodziewajcie się tu takich rzeczy, w końcu jestem tylko skromnym inżynierem bez większych talentów polonistycznych. Będę zaczynał wypowiedzi od „więc”, będę pisał zbyt złożone zdania i nie będę stawiał przecinków tam, gdzie trzeba. Trudno. Życie.



Na początek małe przemyślenia na temat planowania wszelkich podróży, bo w końcu od tego wszystko się zaczyna, również podróż, która jest przede mną. Ktokolwiek kiedyś planował jakąś większą wyprawę wie, że do pewnego etapu nie chce się o niej za dużo mówić. Nieważne czy jest to wyjazd na drugi koniec świata czy wypad na jeden dzień w góry. Niektórzy nazywają to "czajeniem się", "kitraniem" lub "robieniem wielkiej tajemnicy", ale jest to po prostu zwykła obawa że plany zakończą się wielką klapą. Wszyscy wtedy będą wypytywać czemu, dlaczego i z jakiego powodu (pytania w kolejności dowolnej, często wymawiane jako jedno słowo). Lepiej więc czasem powiedzieć o czymś dopiero, kiedy jest to przynajmniej względnie pewne.

Dla mnie jest jeszcze drugi powód trzymania planów w umiarkowanej tajemnicy. Otóż gdy myśl o jakiejś wyprawie pojawi się w mojej głowie początkowo jest bardzo nieśmiała. Tli się delikatnie pod czaszką, dopóki jej nie rozdmucham i oznajmię: „Tak, jestem w stanie to zrobić!”. Zanim jednak to nastąpi zawsze mam ogromną obawę, iż ktoś komu powiem o moich planach przedstawi mi rzetelne i niepodważalne argumenty, że nie da się tego zrobić, jest to nieodpowiedzialne lub po prostu głupie. Tym samym zasieje we mnie ziarenko niepokoju, które może się zakorzenić i stłamsić jeszcze wątłą roślinkę o nazwie „szalony pomysł”. Wolę więc trzymać to we własnej głowie dopóki nie będę pewny, że jest to osiągalne i zrobię to pomimo „głosów rozsądku”. Oczywiście jest kilka osób, którym chętnie zdradzam plany na samym początku, bo po prostu wiem, że nie tylko nie zgaszą mojego zapału, ale rozdmuchają go do granic możliwości.

W przypadku obecnych planów ten początkowy etap już minął, czego najlepszym dowodem jest ten blog :)

Dzięki, cześć, pierwszy post za mną.


1 komentarz: